Katastroficznie nie katastroficzna

Jestem jedną z tych osób, która lubi wracać do już raz przeczytanych książek. Bo lubię powroty, do dobrze znanych postaci i sytuacji, do emocji i wrażeń. O „Pięknej katastrofie” już wam pisałam, ale parę dni temu Albatros wydał wznowienie pierwszego tomu oraz drugi na który tyle czekałam, przez wzgląd na moją manie by poszczególne tomy serii do siebie pasowały nabyłam oba tomy. I w ramach przypomnienia przeczytałam po raz drugi pierwszą część. Moja opinia się nie zmieniła więc tylko podbijam opublikowany już tekst. 😉

„ -Trudno mi uwierzyć, że dostajesz cios tylko wtedy,
kiedy na to pozwalasz.

-Chcesz się założyć, Abby Abenathy?- Oczy mu
rozbłysły.
Uśmiechnęłam się.
-Dobrze. Idę o zakład, że Hoffman cię uderzy.
-A jeśli nie? Co wygram? (…)
Travis wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Jeśli ty wygrasz, przez miesiąc nie będę uprawił
seksu. (…)
-Ale jeśli ja wygram, będziesz musiała przez miesiąc
ze mną mieszkać”.*
Nie zawsze układa się tak jak było w
planach. Nawet jeśli chcesz uciec od przeszłości, od pewnych rzeczy, zacząć żyć
w określony sposób los stawia na twojej drodze kogoś lub coś, co nie pozwala ci
zrealizować planów. Przeciwstawienie się przeznaczeniu, to jak walka z
wiatrakami, ale ty dopiero się o tym przekonasz.
Osiemnastoletnia Abby Abernathy wraz ze
swoją przyjaciółką, Americą udaje się na studia jak najdalej od domu. Chce
odciąć się od przeszłości zacząć nowy rozdział w swoim życiu, a to oznacza
ubiór grzecznej dziewczynki oraz zero wytatuowanych, narwanych, piekielnie
przystojnych i zazdrosnych facetów. Dlatego gdy zwraca na nią uwagę Travis Maddox,
zaliczający wszystkie panienki jak leci, biorący udział w walkach i nie uznający
żadnych zakazów, robi wszystko by go zniechęcić. Nie wie jednak, że właśnie
takim zachowaniem prowokuje chłopaka do tego by próbował przebić się przez mur
przez nią zbudowany. W wyniku pewnego zakładu Abby musi zamieszkać z Maddox’em na
miesiąc. Co z tego wyniknie?
O „Pięknej katastrofie” czytałam już na
długo przed premierą i nawet miałam ją w planach czytelniczych, jednak bez
takiego „muszę ją mieć natychmiast”. Dopiero opinie zaprzyjaźnionych bloggerek
sprawiły, że po prostu musiałam dostać ją w swoje ręce. Już dawno nie ciągnęło
mnie do żadnego tytułu, jak do tego. Czy było warto poświęcić na niego kilkanaście
godzin z życia?
„Jedyne, czego naprawdę się boję, to
życie bez ciebie, Gołąbku”.*
Przyznać muszę, że mam ciężki orzech do
z gryzienia przy pisaniu opinii, bo mam pewne zarzuty, względem tej książki,
ale jednocześnie jestem nią absolutnie i nieodwołalnie zauroczona. Może zacznę
od mankamentów, strasznie, ale to strasznie uwielbiam w książkach tego typu,
kiedy bohaterowie poznają się powoli, podrywają, oswajają i w ogóle wszystko co
towarzyszy początkom znajomości. Bardzo mi tego tutaj brakowało, Abby i Travisowi
wystarczyło zaledwie kilka(!) stron aby stali się przyjaciółmi, którzy nie mogą
bez siebie żyć. Brakowało opisów, fakt, że nie lubię kiedy są rozwlekłe, ale
jeśli byłyby takie jak w dalszej części, to byłoby o wiele lepiej. Co mnie
jeszcze drażniło, to niektórzy bohaterowie, ale o nich więcej napiszę za
chwilę.

Jamie McGuier ma niesamowity styl
pisania, lekki i przykuwający uwagę. Autorka miała pomysł na fabułę i go w
pełni wykorzystała. To jak zarysowała przeszłość Abby i jej wpływ na teraźniejszość,
nie miała jakiejś szczególnie traumatycznej przeszłości, ale życie dało jej w
kość i nie dziwiłam się jej potrzeby ucieczki i reakcji na niektóre wydarzenia.
Co nieprawdopodobne naprawdę spodobał mi się również motyw walk Travisa, cóż za
adrenalina. Wszystko się ze sobą splatało tworząc spójną oraz logiczną całość
pełną wzlotów i upadków oraz walki o własne szczęście. Akcja w tej powieści
toczy się szybko i jest pełna zakrętów, chociaż łatwo przewidzieć jej
zakończenie, to nigdy nie wiadomo jak będą w danym momencie zachowywać się
główni bohaterowie, czy akurat będą się kochać czy drzeć ze sobą koty.

Jeśli chodzi o postacie to sama do
końca nie wiem od czego zacząć. O ile rozumiem chęć ucieczki Abby od
przeszłości, o tyle trudno mi zrozumieć jej niektóre, irracjonalne, sprzeczne
oraz naiwne zachowania. Dziewczyna jest naprawdę mądra i rozsądna, ale w niektórych
momentach aż chciało mi się zgrzytać zębami i nie wiedziałam już, mam się śmiać
czy załamywać. Jedno wiem na pewno, miłość jest potężnym uczuciem i do tego
trochę ogłupiającym. Rozumiem wybaczanie, bo związek to sztuka kompromisów, ale
czasem trzeba dać do zrozumienia, że potrzeba więcej starań niż dobry sex. Szczególnie
jeśli zrobi się coś bardzo, bardzo głupiego. Travis też nie do końca zyskał
sobie moją sympatię. Początkowo nawet go lubiłam, typowy facet ukrywający swoje
prawdziwe „ja” za maską luzaka, pokazującego światu, że ma wszystko i
wszystkich gdzieś, zarabiającego pięścią. Dopóki nie pokazał, że tak naprawdę
jest dupkiem traktującym bliską mu osobę jak rzecz, do której nikt nie ma prawa
bardzo mi się podobał. Ok, zaborczość i zazdrość jest fajna, ale w chwili
kiedy z twarzy każdego faceta, który śmiał się odezwać lub zachować nie tak jak
trzeba względem „przyjaciółki”, robi się miazgę – zdecydowanie jest coś nie
tak. Owszem, bywa troskliwy, czuły i opiekuńczy, ale w większości czasu nie
potrafiłam się do niego przekonać. Tak szczerze mówiąc, to najbardziej podobała
mi się postać Americy, takiej przyjaciółki ze świecą szukać! Niezwykle oddana,
opiekuńcza, rozumiejąca więcej niż Abby, ale, gotowa też potrząsnąć i postawić
do pionu. Ponadto niesamowicie waleczna i pozytywnie zakręcona.
Jednak pomimo tego, że Abby oraz Travis
strasznie mnie denerwowali, to z zapartym tchem śledziłam ich historię, obserwując
ich walkę z przeszkodami i swoimi uprzedzeniami, kibicując temu, by w końcu się
dogadali i mogli w miarę normalnie funkcjonować, dałam się pochłonąć tej
książce bez reszty. To było tak piękne, a zarazem niezwykle bolesne i gorzkie,
tak realnie (no z paroma wyjątkami), że nie sposób nie zachwycić się nad tym
tytułem. Ja tej książki nie przeczytałam, tylko wręcz połknęłam. Strony
przewracały się praktycznie same, nie zauważałam upływającego czasu, tego co
dzieje się wokół mnie. Przez krótką chwilę trwałam w zupełnie innym świecie. „Piękna
katastrofa” mnie zachwyciła, jest tak urocza i romantyczna, mogłabym nawet
rzec, że bajkowa iż nawet wspomniane niedociągnięcia nie były w stanie
powstrzymać mnie od wystawienia takiej, a nie innej oceny. Zdecydowanie będę ją
polecać i do niej wracać jeszcze nie raz.
„Piękna katastrofa” powinna trafić do
gustu wielbicielom nurtu New Adlut oraz osobą lubiącym książki traktujące o
sile miłości oraz walce z przeszkodami, z romantyczną duszą. I chociaż początek
trochę mnie zawiódł, Abby ani Travis nie do końca mnie do siebie przekonali, to
i tak uważam ten tytuł  za jeden z
lepszych, jaki było mi jak dotąd dane czytać. Ostatnio w moim przypadku zarwana
noc dla książki naprawdę dużo świadczy na korzyść książki. Szczerze polecam,
zapewniam, że czeka was masa przeróżnych, a nawet skrajnych emocji.
To niebezpieczne pragnąć kogoś tak
bardzo. Ty próbujesz go ratować, a on ma nadzieję, że ci się uda. To katastrofa”.*
*cytaty pochodzą z
książki
Autor: Jamie
McGuier
Tytuł: Piękna
katastrofa
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2015-08-05
Liczba stron: 464
Beautiful:
Piękna
katastrofa
! Chodząca katastrofa

Ten post ma 28 komentarzy

  1. Ola

    W zasadzie też najbardziej lubię, gdy bohaterowie długo się do siebie przekonują. Mistrzostwo zostało osiągnięte przy "Dumie i uprzedzeniu" 😉 Powieść opisujesz z takim entuzjazmem, że musi mieć coś w sobie 🙂

    1. Irena Bujak

      Ja to po prostu uwielbiam, ten etap niepewności, ekscytacji i ciekawości, bo każdy gest, słowo może powiedzieć o drugiej osobie coś istotnego i daje poznawać coraz lepiej. Zdecydowanie coś w sobie, już podsunęłam ją sąsiadce, bo chociaż jestem świadoma jej niedociągnięć i tak uważam, że trzeba ją przeczytać.

  2. cyrysia

    Ja też jestem tą książką absolutnie i nieodwołalnie zauroczona 🙂 Mam nadzieję, że spotkam jeszcze powieść w podobnych emocjonujących klimatach.

    1. Irena Bujak

      No wiesz, to właśnie, między innymi, dzięki Tobie po nią sięgnęłam. Tak ją opisałaś, że po prostu musiałam ją mieć. I dzięki Ci za to! 😉

    1. Irena Bujak

      Nie da się wszystkiego lubić, w sumie to wtedy byłoby strasznie nudno. 😉

  3. Sol i Alien

    Mam tak samo jak Ty – też najb. lubię te opisy początków znajomości, jak to rozkwita….

    Pozdrawiam,

    Sol

    PS. Odkąd w życiu Włóczykijów pojawiło się Włóczykijątko, nie mam na nic czasu, więc i blogi rzadko odwiedzam… Postaram się jednak do tych ulubionych czasem zajrzeć, a Twój do nich należy… 😉

    1. Irena Bujak

      Bo to jest jeden z fajniejszych momentów każdej znajomości. Te pierwsze razy już się nie powtórzą. 😉

      Ach! Gratuluję Włóczykijątka ;)) I dziękuję za tak miłe słowa 😉

  4. Elenkaa _

    Okładka bardzo ładna i zachęcająca, na początku myślałam, że to książka serii "deklaracja" Gemmy Malley, bo podobna okładka :). Na książkę jednak raczej się nie skuszę.

    pasion-libros.blogspot.com

    1. Irena Bujak

      A wiesz, że jak teraz tak patrzę, to faktycznie przypomina te z serii Deklaracja. 😉

  5. Le Sherry

    NO! Czyli mamy DOKŁADNIE takie same zdanie o tej książce! 🙂 Też autorce nigdy nie wybaczę braku "podrywania" i poznawania się przez bohaterów, robienia z Abby naiwnej idiotki, lecącej na seks, a z Travisa – powiedzmy sobie szczerze – dupka, jakich mało i braku opisów w początkowych rozdziałach. 🙂 Ponadto – też najbardziej pokochałam Amerikę! 😀 Jak ja uwielbiam jak ktoś ma takie samo zdanie o książce jak ja ^^
    Cieszę się, że mimo wszystko, powieść zachwyciła cię tak samo jak mnie <3
    Pozdrawiam!
    Sherry

    1. Irena Bujak

      Poszłam jeszcze raz przeczytać Twoją opinię i WOW! My naprawdę mamy dokładnie takie same zdanie. 😀 To jest niesamowite! 😉
      No ale po prostu nie mogę przeboleć tego etapu "podrywania", no nie mogę i już! Tak samo, jak tego co uczyniła z bohaterami. No jak tak mogła?! Z drugiej strony, nie mogłam nie pokochać tak przepięknej i romantycznej historii. 😉

  6. Joanna Stoczko

    O tej książce już dużo dobrego czytałam. Piękna okładka, ciekawa fabuła. Wprost muszę ją przeczytać. Tylko kiedy? Teraz to w moim pokoju tylko lektury się walają… Nie powiem, tym faktem nie jestem zbytnio zachwycona.

    1. Irena Bujak

      Koniecznie musisz przeczytać. Zapewniam, że się nie zawiedziesz. 😉

  7. Aga CM

    Choć nie jestem fanką New Adult to książki o miłości lubię i dlatego dam jej szansę 😉

  8. Nie miałam pojęcia, że książka ta reprezentuje słynny już dziś gatunek New Adult. Lubię tytuły z tego nurtu. a o tej książce, o dziwo, jeszcze nie słyszałam. Podoba mi się bardzo cała ta historia, więc tytuł koniecznie zapisuję:)

    1. Irena Bujak

      Jeśli lubisz ten gatunek to jestem pewna, że ten tytuł przypadnie Ci do gustu. 😉

  9. Beata P.

    Szczerze mówiąc (pisząc;) już pierwszy cytat skutecznie zniechęcił mnie do tej lektury;)

  10. Magda Saska-Radwan

    Myślę, że to akurat coś dla mnie idealnego. Ostatnio wpadłam w książki YA i pochłaniam wszystko 🙂

    1. Irena Bujak

      To tak samo jak ja! No nie mogę się od nich oderwać! 😉

  11. Lustro Rzeczywistosci

    Ostatnio czytasz wszystko to, co ja chcę przeczytać 😉 Jak dobrze, że Katastrofa katastrofą nie jest… 😉

    1. Irena Bujak

      Mam nadzieję, że przekonuje jeszcze bardziej żebyś je przeczytała 😉

Dodaj komentarz