Zgoda na szczęście

            „Przecież wyznań miłości nie należy się w
życiu wstydzić, bo przecież to od miłości zaczyna się życie.”*
            Życie
składa się z dobrych i złych chwil. Podobno aby docenić te dobre trzeba
przetrwać złe. Trzeba nauczyć się też przebaczać, godzić z losem, próbować
zrozumieć i cieszyć się z tego co się ma, nie wybiegać zbytnio w przyszłość. A
jeśli jest się z kimś, to jeśli tylko naprawdę się kocha, być z nim na dobre i
złe, bez względu na to, że czasem ma się dość. Trzeba pokazać, że kocha się
partnera w każdej sytuacji i zawsze da mu wsparcie. I tylko prawdziwa miłość
będzie wstanie przetrwać wszystkie burze, których w całym życiu jest i będzie
mnóstwo.
            Hania
zrobiła duży postęp w swoim życiu. Przyjęła pierścionek zaręczynowy od
Mikołaja, wpuścił go na dobre do swojego domu i serca. Jego miłość pozwala jej
odżyć na nowo i uwierzyć, że może być szczęśliwa i nie zapomnieć przy tym o tym
co było. Ba, może o tym myśleć i mówić i nie wywołuje to już bólu. Ich uczucie
jest już trwałe, Mikołaj wie, że wygrał najważniejszą bitwę swojego życia,
zdobył miłość swojego życia. Jednak w życiu Hanki są jeszcze inni i tu niestety
nie jest już tak dobrze. Dominika po urodzeniu Tomaszka nie za bardzo radzi
sobie z emocjami, które nią targają, boi się choć na chwilę zostawić synka by
ten nie pomyślał, że go opuściła jak ją jej matka. Hania stara się jej pomóc,
ale tajemnica, którą ukrywa ciąży jej i zmywa sen z powiek. Nie wie jak siostra
zareaguje na to co ma do powiedzenia, boi się odrzucenia. A jak na złość na jej
głowę spadają jeszcze inne zmartwienia, bo jak to ona nie potrafi się nie
przejmować. Czym tym razem zły los uraczy Hanie? Czy miłość i wsparcie bliskich
pomogą jej by przetrwać kolejne przeciwności? Czy jest gotowa na to co ją
czeka?
            Pierwsza
część trylogii, zatytułowana „Alibi na szczęście” pojawiła się na rynku
wydawniczym dzięki mężowi autorki, który w tajemnicy przed nią wysłał powieść
do wydawcy. Okazała się być tak dobra, że ujrzała światło dzienne i w
ekspresowym tempie stała się bestsellerem, który podbił serca wielu
czytelniczek i przez długi czas była najlepiej sprzedającą się książką. Książka
okazała się być niesamowita, a czytelnikom nie przyszło długo czekać na
kontynuację, która była przyjęta równie dobrze jak jej poprzedniczka. Niestety
na finałowy tom przyszło czekać czytelniczkom aż do tegorocznych wakacji.
„Zgoda na szczęście” pnie się do góry na listach bestsellerów już na długo
przed premierą. Czy okaże się być równie dobra jak jej poprzedniczki?
            Anna
Ficner-Ogonowska podbiła serca swoich czytelników, w tym i moje, swoim stylem
pisania oraz tym jak opowiada o zwykłym ludzkim życiu. W jej książkach nie
spotka się nagłych zwrotów akcji, przejścia z jednego stanu rzeczy do drugiego.
Nagłego rozwiązania wszystkich spraw i zapomnienia o tym co było. Wszystko
toczy się powoli, w swoim rytmie. Tak jak w prawdziwym życiu są wzloty i
upadki. Autorka w swojej najnowszej powieści nie szczędzi opisów miejsc,
wydarzeń i emocji. Pięknym, często poetyckim językiem przedstawia historię
kobiety, z którą los obszedł się okrutnie, ale mimo tego przy pomocy bliskich
trwa dalej. Która wreszcie wyłoniła się z morza bólu i próbuje żyć tak jakby
sobie tego życzyli ci co odeszli. Mogłoby się wydawać, że powieściopisarka
stworzyła zwykłą, niczym się nie wyróżniającą powieść, ale tak naprawdę ta na
pozór zwykła historia trafia w sam środek serca i tam pozostaje. „Zgoda na
szczęście” jak i cała trylogia jest o tym co w życiu cenimy najbardziej –
przyjaźni, miłości, zaufaniu, wierze w ludzką dobroć, pamięć o tych co odeszli
i tych co żyją. Fabuła jest dopracowana, akcja toczy się miarowo, a bohaterowie
trwają na swoich posterunkach i przyciągają jak magnez.
            Po
raz kolejny i niestety ostatni raz miałam przyjemność spotkać się z bohaterami,
których polubiłam całym sercem. Jestem pełna podziwu dla pani Anny za to jak je
stworzyła. Są dopracowani w każdym calu, nieszablonowi, każdy jest inny, ale
razem się dopełniają, tworząc grupę, której nic nie jest straszne. Rozumieją
się i akceptują ze wszystkimi grzeszkami i wadami. Ostatnie wydarzenia nie
zmieniły tylko Hanki, ale i wszystkich jej bliskich. Ona sama, choć wie, że
jeszcze nie raz będzie ciężko, z nadzieją patrzy w przyszłość. Stała się
silniejsza, pewniejsza tego co chce. Dominika w tej części miała mocną szkołę
życia, jej nieprzewidywalność wprowadzała duży zamęt. Nadal jest zakręcona i
rozgadana, ale macierzyństwo ją zmieniło i to na dobre.  Mikołaj okazuje się być nadal mężczyzną,
którego nie jedna kobieta mogłaby pozazdrościć Hance. Czuły, opiekuńczy, uparty,
zabawny i wyrozumiały. Zakochany bez pamięci w Hani. I tym razem zapunktował u
mnie swoim zachowaniem. Oczywiście nie mogło zabraknąć pani Irenki, do której
mam szczególny sentyment. Jej życiowa mądrość i przenikliwość była jednym z
najważniejszych elementów tej powieści. Zawsze ważna i potrzebna i tym razem
miała do odegrania ważną rolę w życiu sióstr.
            Bez
problemu i od pierwszych stron wczułam się w powieść, która wciąga jak
narkotyk. Od niej nie dało się oderwać, a gdy już trzeba było i tak wracałam
cały czas myślami do niej i zastanawiałam się co będzie dalej. Przez całą
książkę przewijał się masa emocji, które przechodziły w trakcie czytania na
mnie. Zżyłam się z bohaterami tak bardzo, że czasem odnosiłam wrażenie jakbym
ich znała od bardzo dawna. Z całego serca kibicowałam wszystkim by się im w
życiu poukładało i z żalem patrzyłam gdy po raz kolejny na ich drodze wyrastały
przeszkody. Anna Ficner-Ogonowska stworzyła historię, która targa emocjami i
sprawiła, że czułam się jak na huśtawce. Która pokazuje, że zawsze trzeba mieć
nadzieję, wierzyć w ludzi i przeznaczenie, że trzeba ufać. Z jednej strony
chciałam poznać zakończenie jak najszybciej, a z drugiej opóźniałam to tak
długo jak mogłam. Delektowałam się każdą chwilą, nawet tą smutną, bo
wiedziałam, a raczej miałam nadzieję, że potem będzie lepiej. Jestem
zachwycona, oczarowana, zakochana… mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Z żalem,
żegnam się z Hanią i jej bliskimi, przykro mi, że nie poznam jej dalszych
losów, ale czasem lepiej zostawić tak jak jest, no i zawsze można powrócić do
tego co było.
            „Zgoda
na szczęście” jest idealnym podsumowaniem 
całej trylogii. Autorka po raz kolejny pokazała jak emocjonująco można
opisać zwykłe życie. W całej powieści nie zabraknie łez wzruszeń, smutku i
radości. Anna Ficner-Ogonowska zawarła w niej wszystko co sprawia, że nie da
się o niej zapomnieć przez bardzo długi czas. Książka jest jak życie, czasem
smutna, a czasem radosna. Szczerze polecam całą trylogię, ją po prostu trzeba
przeczytać. Gorąco liczę na to, że to nie jest ostatnia powieś naszej rodzimej
autorki. Czekam na kolejne historie pełne wzruszeń. 
*cytat pochodzi z książki „Zgoda na
szczęście” A. Ficner-Ogonowska
Autor: Anna
Ficner-Ogonowska
Tytuł: Zgoda na
szczęście
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 4
lipca 2013
Liczba stron: 566

na szczęście:
Alibi
na szczęście
| Krok do szczęścia |
Zgoda na szczęście

Ten post ma 10 komentarzy

  1. Sylwuch

    Posiadam pierwszą część, ale nie czytałam jej jeszcze. Cieszę się, że ta seria przypadła Ci do gustu. Mam nadzieję, że u mnie będzie podobnie, chociaż nie mam pewności, gdyż spotkałam się również z kilkoma negatywnymi opiniami.

  2. cyrysia

    Okładka tej książki jest cudowna. Od razu mam chęć poznam jej treść.

  3. Magda

    niedługo planuję przeczytać pierwszą część i zobaczę, czy mi się spodoba 🙂

  4. AgnieszkaWawka

    W planach na urlop 2 części już czekają 3 zakupię i do boju :). A recenzja jak zwykle bardzo zachęcająca.

  5. Evita

    Czytałam dwie poprzednie części, więc nie odmówię sobie również "Zgody na szczęście" 🙂

  6. Ann RK

    Nie znam tej autorki, ale ponieważ chętnie "sprawdzam" nasze rodzime podwórko literackie, więc pewnie prędzej czy później coś tej autorki przeczytam.

  7. Torciki Oli

    Przeczytałam, a raczej wciągnęłam wszystkie trzy części i z chęcią przeczytałabym następne, gdyby były 🙂

  8. Ana

    Wiem, że książki nie powinno oceniać się po okładce, ale ta wyjątkowo mnie zachwyca i przyciąga. A do tego treść jest zachęcająca. Na pewno po nią sięgnę 🙂

Dodaj komentarz