By zbudować nową przyszłość, trzeba zamknąć rozdziały poprzedniego życia. Jak potwory w szafie. Tylko należy pamiętać, by zaryglować drzwi.*
Kiedy się zakochujemy, widzimy świat w tęczowych barwach. Wyobrażamy sobie wspólną przyszłość pełną radości, miłości i wspólnych dni. Nie zauważamy wad partnera, nie liczymy się ze zdaniem innych. Liczy się uczucie i wizja idealnego związku. Czasami jednak rzeczywistość okazuje się bardzo brutalna i przerażająca. Niszczy nasze nadzieje i plany, pozostawia tylko ból, strach i wstyd…
O fabule słów kilka
Przed osiemnastymi urodzinami Lilianna poznaje Maćka, który nie przypada do gustu jej rodzicom. Jednak wbrew nim dziewczyna spotyka się z chłopakiem cały czas i zachodzi w ciążę. Wierzy, że to Miłość jej życia, bo jak nikt inny rozumie, co ma w sercu i dostrzega ją całą. Po ukończeniu pełnoletniość ucieka z Maćkiem do innego miasta i buduję z nim wspólną przyszłość. Jest ona jednak daleka od tej z wyobrażeń. Mija parę lat, a ze szczęśliwych dni pozostały tylko wspomnienia, które giną z każdym kolejnym uderzeniem, wyzwiskiem i poniżającym słowem. Jedyną radością Lilki jest jej malutki synek – Oskar. Wie, że chłopiec nie powinien być świadkiem tego, co się dzieje w domu, ale nie wyobraża sobie, że poradziłaby sobie bez narzeczonego. Jednak dochodzi do tego, że musi uciec, by ratować siebie i synka. Czy poradzi sobie z tym, co ją czeka i czy rzeczywiście jest sama?
Książki Anny Szafrańskiej są dla mnie zawsze gwarancją niezapomnianych wrażeń i skrajnych emocji. Czuję się po nich emocjonalnie sponiewierana i w ostateczności zawsze mi mało. Lilianna od razu znalazła się na mojej liście do przeczytania i tylko wyczekiwałam momentu, aż do mnie trafi. Kusiła, nęciła, aż w końcu dałam się pokonać i machnęłam ręką na kolejność czytania. Zabrałam się za lekturę, teraz pozostało mi tylko przekazać wam swoje wrażenia.
A jakie one są?
Ponownie Annie Szafrańskiej udało się stworzyć powieść, która od pierwszych niemalże zdań oplata czytelnika swoimi słowami. Lilianna budzi wiele emocji, zachwyca lekkością pióra, ale porusza również wątkiem głównym. Przemoc w rodzinie, maltretowanie i gwałt nie są łatwymi tematami, a jednak Ania poradziła sobie z nimi rewelacyjnie. Zagłębiła się w psychikę kobiety, która dzień w dzień była poniżana i walczyła o najmniejsze radości dla swojego dziecka. Pokazała na jej przykładzie, że z każdego piekła da się wyrwać i sobie poradzić z nową rzeczywistością. I wcale nie potrzeba do tego nowego faceta u boku, a własnej determinacji, siły do walki oraz kogoś, kto poda pomocną dłoń i będzie obok.
Boli mnie trochę nadanie tej powieści łatki literatury erotycznej, bo dla mnie jest to obyczajówka. No w ostateczności romans. Jednak nie ma w sobie nic z erotyku. To poruszający obraz walki kobiety o wyrwanie się z rąk oprawcy. Nie wystarczy odejść, bo pozostają w nas wspomnienia. Zadane rany i zdeptana samoocena. Trzeba czasu, by sobie uświadomić, że jest inaczej, niż nam wmawiano. By zepchnąć to wszystko w najdalsze obszary świadomości i się odciąć od wszystkiego. Lilianna może nie zaskakuje nagłymi zwrotami akcji, ale za to nadrabia emocjami oraz przekazem, jaki ma w sobie.
Bohaterowie, ach bohaterowie
Najważniejszą postacią jest Lilianna i to się da odczuć. Można zaobserwować, jak w ciągu paru lat zmienia się z beztroskiej nastolatki, najpierw w kobietę bojącą się każdego słowa czy oddechu, bo może nie spodobać się to narzeczonemu. Następnie zaś w kobietę walczącą o szczęście swojego dziecka i samej siebie. Autorka bez zbędnego rozpisywania się, ale z każdym ważnym szczegółem, opisuje emocje Lilki. Jej tok myślenia, nadzieje i obawy. Możecie nie rozumieć tego, że do pewnego momentu tkwiła w toksycznym związku, ale nie da się odmówić siły, jaką w sobie miała, by jednak walczyć. Krok po kroku odbudowała w sobie pewność siebie, siłę do życia bez dręczącego ją narzeczonego. No i nie rzuciła się w nowy związek od razu, co było dużym plusem. Są tutaj też inni i to ważni bohaterowie. Chociażby Malwina, która pomogła Lilce, czy Mateusz, który w końcu do niej dotarł, okazując Oskarowi miłość i zrozumienie. Jednak to Lilianna gra pierwsze skrzypce, jej metamorfoza i drzemiąca w niej siła.
To warto polecać
Autorka zazwyczaj sprawia, że moje emocje przeskakują ze skrajności w skrajność, tutaj tego się tak nie odczuwa. Miałam szansę poznania łagodniejszej wersji Ani. I nie uważam tego za minus, bo ta odsłona twórczości autorki jest równie absorbująca. Lilianna mnie pochłonęła bez reszty i z zapartym tchem przewracałam kolejne strony. Nie mogłam oderwać się od czytania, musiałam wiedzieć co będzie w następnym zdaniu, akapicie. Co skrywa kolejna strona, czy rozdział. Liczyły się tylko emocje, a tych Ania nie szczędziła ani bohaterce, ani swoim czytelnikom. Zżyłam się z bohaterami, polubiłam ich i z żalem się z nimi rozstawałam. Powieściopisarka po raz kolejny pokazała, że życie może dać nam popalić. Złamać i zabrać nadzieję, ale nawet najmniejsza jej iskierka potrafi rozpalić ogień, który jest początkiem zmian na lepsze. Powolnych, bolesnych i przerażających, ale zbliżających do czegoś dobrego.
Lilianna porusza ogromem smutku, ale zawiera w sobie również mnóstwo radości, nadziei. Miłości tej platonicznej, jak i romantycznej. To opowieść o życiu kobiety, która przeszła naprawdę wiele, ale się nie poddała.
Autor: Anna Szafrańska
Tytuł: Lilianna
Wydawnictwo: NieZwykłe
Wydanie: i
Data wydania: 2020-03-11
Kategoria: romans
ISBN: 9788381782562
Liczba stron: 312
Ocena: 8/10
PInk Tattoo
Lilianna | Malwina
Mam wrażenie, że życie specjalnie popycha nam ku bolesnym doświadczeniom, żeby właśnie dzięki nim stać się lepszym człowiekiem, wzmocnić wewnętrzną siłę.
Coś w tym jest, że dopóki nie rozliczymy się z przeszłością, będzie się ona kładła cieniem na teraźniejszości.
Nie miałam okazji jeszcze poznać książek tej autorki. Okładka z pewnością jest przyciągająca uwagę. Chętnei bym ją przeczytała
Uff, ja już po okładce widzę, że to zdecydowanie nie dla mnie 😉
Kompletnie nie mój gatunek i nie moje klimaty 🙂
Akapit „to warto polecić” bardzo na mnie zadziałał. Czytając go przypomniały mi się książki, od których również nie mogłam się oderwać, a każda kolejna strona była jak narkotyk. Może kiedyś nadrobię tę historię 😉
Skończyłam ją czytać jakiś czas temu już, a nadal nie skleciłam recenzji, bo mam dość mieszane uczucia co do niej.
Może kiedyś przeczytam, choć na razie mnie do tej książki nie ciągnie 😉
Czytałam kilka recenzji tej książki, ale dopiero Twoja zdołała przekonać mnie do jej przeczytania. 😊
Zachwycasz się tą historią… I trochę mnie przekonałaś 🙂
Zdecydowanie nie moje klimaty😉
Mam ją w planach 🙂
Literatura obyczajowa to kompletnie nie mój gatunek literacki, więc raczej nie sięgnę. 🙂
Brzmi ciekawie. Przyznam, że rzut oka na okładkę sprawił, że również myślałam, że to jakiś erotyk. A tu proszę, zaskoczenie!
Nie jestem do końca przekonana, pomimo pozytywnej opini, ale może sam szanse tej książce.
Książki jak narkotyk