Bez słów

Jestem
pewna, że skoro już raz odnalazłaś tu szczęście, odnajdziesz je
po raz kolejny. Niektóre miejsca i niektórzy ludzie po prostu do
siebie pasują.
[s.24]
Czasem…
czasem zdarzają się rzeczy, które zmieniają nas na zawsze.
Odbierają poczucie bezpieczeństwa, własnej wartości i nadzieję
na normalne życie. Sprawiają, że się wycofujemy, odpychamy innych
i wybieramy samotność, cisze i puste egzystowanie.
Bree
ucieka od przeszłości dlatego też postanawia zmienić na jakiś
czas miejsce zamieszkania i trafia do małego miasteczka Pelion. Ma
nadzieje, że tutaj odnajdzie spokój. Niedługo po przybyciu całkiem
przypadkowo poznaje Archera, miejscowego outsidera. Odizolowany przez
wujka, zapomniany przez mieszkańców po śmierci swojego opiekuna
żyje samotnie, ograniczając kontakty z innymi do minimum. Dopiero
poznanie Bree porusza w nim coś, co sprawia, że próbuje się
zmienić. Tylko czy to wystarczy?
Dotąd
o Mii Sheridan nie było u nas zbyt głośno, jednak myślę, że w
tym roku to się zmieni, bo w ciągu dwóch miesięcy mają ukazać
się aż trzy jej powieści. Jedną z nich jest opisywana przeze mnie
dziś książka, której premierę zaplanowano na 13 kwietnia. Jak
wypadło moje spotkanie z Bez słów?
Autorka zdobyła moje serce czy wręcz przeciwnie?
Pełne
zrozumienia milczenie bywa lepsze od wielu słów, które koniec
końców okazują się bezsensowne i zbędne.
[s.
104]
Tak
sobie siedzę i myślę od czego by tu zacząć, bo szczerze mówiąc
nie pamiętam kiedy ostatni raz tak bardzo ekscytowałam się czytaną
książką. Z emocji jakie dostarczała mi Sheridan aż gnębiłam
koleżankę moimi zachwytami nad tym tytułem. Bo musicie wiedzieć,
że Mia stworzyła coś absolutnie perfekcyjnego, postarała się o
to by wszystko było dopracowane, przemyślane, przepełnione
emocjami, by każde zdanie miało sens i znaczenie. Zadbała o
detale, o realne przedstawienie wydarzeń, o opisy – nie tylko całego
kalejdoskopu uczuć, ale również miejsc i ludzi. Subtelnie i z
wyczuciem, pięknym językiem przedstawiła losy dwójki
pokiereszowanych przez życie osób, które muszą dźwigać na
swoich barkach niewyobrażalny ciężar winy. Sheridan napisała
powieść niewinną, ale jednocześnie łamiącą schematy i pełną
bólu, cierpienia, dającą promyk nadziei.
I
nie, to nie koniec moich zachwytów nad piórem tej autorki, bo
oprócz tych wszystkich plusów jest jeszcze jeden i to bardzo duży.
Oczywiście chodzi mi o charakterystykę postaci. Bree kupiła mnie swoją postawą, wartościami jakimi się kierowała,
tym jak walczyła, jaką wiarą, mądrością i dobrocią się
cechowała. To postać godna naśladowania i nie są to tylko puste
słowa. Ale to Archer zdobył całe moje serce, jestem nim zauroczona
a raczej na pewno zakochana. Nie spotkałam dotąd w literaturze tak
nieporadnego, dzikiego, ale zarazem niezwykle czułego i
sympatycznego męskiego bohatera. Jak można nie pokochać tych oczu
koloru whisky patrzących z rezerwą, nieufnością, nadzieją,
strachem, bólem i… miłością?
Od
kiedy go poznałam, uświadomiłam sobie, jak wielu fantastycznych
rzeczy na co dzień nie dostrzegamy – a wystarczyłoby na chwilę
zamilknąć, zamiast wciąż napawać się brzmieniem własnego
głosu.
[s. 265]
Przy
czytaniu Bez słów nie da
się być spokojnym. To wręcz niewykonalne, a powstrzymywanie się
od przeżywania opowieści, to jakby odmawianie sobie oddychania.
Uśmiechałam się do książki, wzdychałam zauroczona lub
zasmucona, płakałam, wzruszałam się, śmiałam, byłam wkurzona i
nawet w myślach złorzeczyłam na autorkę przez chwilę… Ogromnie
trudno było mi się od niej oderwać gdy musiałam, przez kilka
godzin żyłam losami Bree i Archera, moje myśli krążyły (i nadal
krążą) tylko wokół nich, zżyłam się z nimi, co nie było
trudne przez to jak autorka opisała całość tak realistycznie i do
tego nie skorzystała ze znanych wzorców. Historia Bree, porusza,
ale to odrzucony mężczyzna, ze swoją samotnością, bliznami i
brakiem wiary w siebie wywołuje nieznośny ból serca i chęć
zadość uczynienia mu wszystkich krzywd. Jestem absolutnie
zachwycona i zauroczona tą powieścią, jeśli Mia za każdym razem
będzie tworzyć coś tak wspaniałego myślę, że zdobędzie u nas
całe rzesze wiernych czytelników.
Jak
już pewnie widać polecam, całym sercem i z pewnością, że
wielbiciele tego typu powieści się nie zawiodą. Mia Sheridan ma
niesamowity talent do tworzenia pełnowymiarowych i realistycznych
postaci, wymyślania fabuły, która pochłania bez reszty i zachwyca
mądrymi zdaniami, do budowania napięcia oraz przekazywania emocji.
Zaznaczcie sobie w kalendarzu datę premiery Bez słów
i kupujcie, bo warto.
Miłość
do drugiej osoby zawsze wiąże się z ryzykiem zranienia.

[s. 275]
Autor:
Mia Sheridan
Książkę przeczytałam w ramach akcji
Book Tour Wydawnictwa Otwartego
Tytuł:
Bez słów
Wydawnictwo:
Otwarte
Data
wydania: 2016-03-30
Kategoria:
obyczajowa, romans, New Adlut
ISBN:
Liczba
stron:

384
Ocena:
9/10
Kupisz w: Empik
(Karo,
K – W innym języku niż polski

zamieniam jokerem na Karo, 7 – Jest tłumaczeniem)

(2.
Love is in the air, 3. Czasoumilacz)

Ten post ma 15 komentarzy

  1. cyrysia

    Ja dopiero zapowiedź robię, a tu już recenzje się pojawiają 🙂
    Cudna powieść, jedna z najpiękniejszych, jakie miałam okazje czytać.

  2. Martyna Lewandowska

    O tym, że miałyśmy podobne odczucia podczas czytania już obie wiemy. O tym, że obie kochamy Archera także. Teraz okazuje się jednak, że nawet nasze recenzje są napisane w podobnym tonie, a to jest najlepszym potwierdzeniem tego, że o tej książce trzeba pisać w sposób wyjątkowy, choć brakuje słów 😉

  3. Czytałam książkę w oryginale, ale i tak jestem ciekawa polskiego tłumaczenia. No i oczywiście chce mieć Archera na swojej półce!!!

  4. Zjadam Skarpety

    Jeszcze 1,5 miesiąca do premiery, a tu wszędzie tyle pochwał, że nie mam zielonego pojęcia, jak dam radę wytrzymać do tego czasu! New Adult to książki, które ja po prostu uwielbiam, czytam ich masę, a i tak mnie nie nudzą, choć by podbić moje serce muszą się trochę postarać. Mam nadzieję, że tej się uda, bo naprawdę świetnie udało Ci się opisać swoje emocje i liczę, że u mnie wzbudzi podobne! 😀

  5. Justyna Ch.

    Rzeczywiście powieść przypadła do gustu wszystkim! Szaleństwo. Też chcę. Lubię, gdy na pierwszy plan wychodzą emocje.

  6. Patka

    Praktycznie w każdym akapicie recenzji pojawia się wzmianka o tym co w książkach interesuje mnie najbardziej- EMOCJE! Im więcej tym lepiej, im intensywniejsze, tym bardziej książka uzależnia. Co ja bym dała, żeby mieć ją w swoich łapkach już teraz! Na 100% kupię. Dziękuję, że o niej napisałaś :-*

    Pozdrawiam!

    W krainie absurdu

  7. Anonimowy

    Ja nie będę oryginalna – również uwielbiam w książkach emocje. Tę recenzje napisałaś tak niezwykle pięknie, że będę musiała przeczytać tę książkę, bo już dawno po samym opisie mnie tak nie zachwyciła. Musi tam być wiele uczuć, skoro w tej Twojej recenzji są one takie.
    Ja mogę polecić inny gatunek książki, satyrę polityczną, z seksem w tle.
    Występują tam m.in: Donatan Tursek, Ewa Kopara, Lolek Wartęsa, Olek Kwas, Bronek Komór, Jerzy Turban, Leszek Meller, Jarosław Kaczkoduk, Paweł Kuki, Tomasz Lisiogon itd.
    To książka o wszystkim, co wokół nas ważne. Bez cenzury. Również dla wrażliwych. I takich, którzy są spragnieni nowych, literackich doznań.

    Do kupienia na allegro:

    http://allegro.pl/prowincja-idzie-na-wybory-seks-satyra-polityczna-i6006374073.html

  8. Doomisia♥

    Od dawna czekałam aż wydadzą ten tytuł i jestem ogromnie szczęśliwa, że moje prośby zostały wysłuchane ^^ Liczę na to, że się nie zawiodę, bo byłabym bardzo niepocieszona 🙂

  9. Anonimowy

    Nie odnajduję się w New Adult. To nie dla mnie.

  10. Małgorzata P

    Jeśli zrobiła na Tobie aż takie wrażenie to muszę przeczytać 🙂

  11. Anonimowy

    Może kiedyś 😉

  12. Patrycja Waniek

    Wiedziałam, że to cudo! Nie spodziewałam się jedynie, że aż tak uderza w czytelnika i zmusza do przeżywania wszystkiego wraz z bohaterami. Już mam ją w swoich zapowiedziach na marzec, teraz jednak widzę, że premiera w kwietniu, jak ja to wytrzymam! Muszę poznać tę powieść.

    Pozdrawiam.

  13. Miłka Kołakowska

    Bardzo mnie zachęciłaś, czuję, że odnajdę się w tej powieści bezwarunkowo. Pozdrawiam 🙂

  14. Le Sherry

    No właśnie. I nadchodzi ten moment, w którym… częściowo zgadzam się z tym co piszesz, ale nie do końca. I jest mi CHOLERNIE przykro, bo kiedy sięgałam po tę książkę w języku angielskim nie miałam nawet jakichś specjalnych wymagań. A i tak się zawiodłam. A poźniej, kiedy zaczynały spływać wszystkie te pozytywne recenzje, pogłębiała się moja niechęć do Mii Sheridan i w tej chwili, naprawdę tej kobiety nie cierpię.
    W sensie. Piszesz, że stworzyła coś perfekcyjnego. Coś co trzeba przeżywać bo inaczej się nie da. No cóż. Powiedzmy sobie szczerze – jestem cholernie podatna na książki, wszystkie autorstwa CoHo czy Abbi są moimi khatarzis. Umieram razem z nimi i powstaję na nowo. Tymczasem Mia Sheridan… Nie wiem. Czytam, czytam i jest okej, ale BEZ ŻADNYCH EMOCJI. I to mnie uderzyło. Bo po skończeniu skoczyłam na goodreads. A tam zasyp pozytywnych opinii. I się pytam: CO JEST GRANE. I okazuje się, że CHOLERA to znów się stało. Nie dość, że Rutkoski mnie zawiodła. Nie dość, że Van Dyken, którzy pokochali chyba wszyscy, albo zdecydowana większość – sprawiła, że łamały się ludziom serca, a mnie zawiodła, to teraz jeszcze Sheridan. I nie umiałam tego włączyć. Nie wiem. Emocji. Bo autorka po prostu mi nie dała na to szansy.
    Jak wspomniałam – czytało się ok, książka jest dobra, jak dla mnie, może nawet bardzo dobra. Ale niestety nic poza tym. Uderzyła w mury mojego serca i nawet nie ukruszyła ich. Jak… Czemu… Co jest ze mną nie tak…?
    Bree mnie głównie irytowała, Archer też nie wzbudził jakichś większych emocji. A ten wątek a'la sensacja na koniec jedynie mnie wkurzył. Nie wiem. Tak bywa, zgaduję.
    Jestem rozgoryczona, rozczarowana, wkurzona, ale przede wszystkim cholernie smutna.
    Niemniej, cieszę się twoim szczęściem. Dobrze, że ty odebrałaś ją inaczej.
    Pozdrawiam,
    Sherry

Dodaj komentarz