Stuk, stuk, stuk…


 

Żałoba,
ze swojej natury pozbawia nas życia, bo chcemy wrócić do zmarłych.
To bardzo trudno wymyślić, co dalej robić, ale właśnie to
„dalej” trzyma przy życiu nas, a nie tych, którzy od nas
odeszli.
[s.91]
Żyjąc
z dnia na dzień czasem nie dociera do nas, że to co jest dla nas
pewne, co daje nam poczucie bezpieczeństwa i stabilności może
odejść. A wtedy wali się cały świat, czujemy rozpacz, ból,
pustkę, żal. Tracimy chęć do życia. Jak wtedy przetrwać kolejne
sekundy, jak poradzić sobie z utratą i ruszyć dalej? Czy da się
radę śmiać i cieszyć?
Ember
nawet przez chwilę nie podejrzewała, że trzy stuknięcia do drzwi
zmienią dzień jej urodzin w koszmar o którym nigdy nie zapomni i
który zmieni cały jej świat. Jej ojciec, który był wojskowym
lekarzem ginie w Afganistanie, wiadomość ta załamuje matkę
dziewczyny i pogrąża się w rozpaczy. Chociaż Ember czuje jakby
coś rozrywało ją od środka trzyma się najlepiej jak może, by
zająć się młodszym rodzeństwem, mamą i wszystkimi innymi
sprawami. Dusi w sobie wszystko i trwa. Niespodziewanie otrzymuje
pomoc od swojej szkolnej miłości, Josha, który jest zawsze gotów
spełnić każdą prośbę. Josha, który sprawia, że ból znika.
Josha, który ma tajemnice mogącą złamać ją po raz kolejny…
Tak
do końca nie wiem czemu aż tak bardzo pragnęłam przeczytać
Wszystkimi zmysłami, ale coś
mi mówiło, że muszę przeczytać ten tytuł, że to będzie coś
naprawdę dobrego. I miałam rację – Rebecca Yarros pozytywnie
mnie zaskoczyła. Uwielbiam kiedy książka na mnie wpływa, włada
moim sercem, umysłem, powoduje, że tracę poczucie czasu i ta
właśnie to uczyniła.
Kiedy
już myślę, że nic z gatunku New Adlut nie jest w stanie wbić
mnie w fotel trafiam na tytuł, który to robi. Z całą mocą i
niebywale skutecznie sprawia, że… wszystko inne traci sens. W
momencie rozpoczęcia pierwszego tomu Odważmy się kochać
nawet nie podejrzewałam, że chwilę później będę potrzebować
chusteczki, a właściwie całego opakowania, bo wylewałam potoki
łez Yarros co prawda nie obarcza bohaterów traumatyczną
przeszłością, ale wali w gruzy ich teraźniejszość, a
przynajmniej teraźniejszość Ember i zmusza do radzenia sobie z
bólem i każdym nowym dniem, bo czas się nie zatrzyma. Nie pozwoli
przeczekać utraty tylko zmusza do funkcjonowania nawet gdy jedyne o
czym się marzy, to zwinięcie w ciasny kokon, płacz, wycie i
przeżywanie tych strasznych chwil. Zabrała jej rodzinie osobę,
którą kocha się bezwarunkowo, która pomimo pracy i częstych
wyjazdów scalała najbliższych.
To
niesamowite jak wielkie pokłady uczuć umieściła autorka na kilkuset
stronach, jak realne i poruszające były opisy tego co przeżywali i
czuli bohaterowie. Fabuła powieści jest przemyślana, dopracowana,
cały czas coś się dzieje, ale co ważniejsze wydarzenia są jak
najbardziej rzeczywiste, bo książka niesie ze sobą przesłanie,
opisuje coś co być może dzieje się właśnie w jakiejś rodzinie
(i nie mam na myśli żadnej patologi).
Pod
równie ogromnym wrażeniem jestem jeśli chodzi o bohaterów, bo
Yarros potrafiła wykreować ich na osoby wzbudzające
zainteresowanie i wywołujące różne emocje względem nich. Nie
musiała jednak przy tym zrobić z Ember zakompleksionej, przerażonej
doświadczeniami i zagubionej dziewczynki, a z Josha dobrego chłopaka
ukrywającego się pod maską dupka. Ta dwójka, jak i cała reszta
jest do bólu realna, wyróżniająca się i pełna kontrastów. To,
co czują, jak przeżywają wszystko, jak próbują trwać… Nie
jestem w stanie pojąć jak udało się autorce tak dobrze wczuć w
ich położenie, wejść w myśli i uczucia, ale niech mnie –
uczyniła to rewelacyjnie.
Bez
przerwy i z zapartym tchem śledziłam bieg wydarzeń. Nie mogłam
oderwać się od czytania, straciłam kontakt z rzeczywistością i
nie słyszałam co się do mnie mówi, z oburzeniem burczałam na
domowników gdy ja w raz z Ember i Joshem cierpiałam a oni się
śmiali. Ten tytuł mną zawładnął, zżyłam się z postaciami,
odczuwałam ich emocje, wraz z nimi je przeżywałam. Rebecca Yarros
bez wątpienia poruszyła moje serce i jestem pewna, że uczyni tak z
wieloma innymi, ze zwyczajnej historii uczyniła coś, co porusza do
głębi i na zawsze zapada w pamięć. Jeśli inne jej powieści są
tak samo niesamowite biorę je w ciemno, bo warto.
Polecam
Wszystkimi zmysłami
każdemu kto lubi romanse, gatunek New Adlut. Kto szuka w takich
powieściach czegoś więcej niż zwykłej historyjki, bo to opowieść
szarpiąca serce, realna, z rzeczywistymi bohaterami. Powieść o
blaskach i cieniach życia, o przyjaźni, miłości, drobnych
radościach, wielkich utratach, o małych, ale jak ważnych krokach
ku temu by było dobrze, o tym, że… z resztą, przekonajcie się
sami. Warto.
To
twój ojciec umarł. Ale nie ty. Ja też nie – dokończyła
szeptem. – Na tym polega życie, żeby nie przestawać żyć
.
[s. 159]
Autor:
Rebecca Yarros
Tytuł:
Wszystkimi zmysłami
Wydawnictwo:
Amber
Data
wydania:
2016-02-12
Kategoria:
romans, New Adlut
ISBN:
9788324157396
Liczba
stron:

335
Ocena:
9/10
Odważmy
się kochać:
Wszystkimi
zmysłami

|
(Pik.
As – Nieznany lub wątpliwy)

(1.
Ona & On, 2. Love is in the air, 3. Czasoumilacz)

Ten post ma 10 komentarzy

  1. Muszę to mieć, bez dwóch zdań ☺ chociaż też zaczęłam wątpić, że coś jeszcze jest w stanie mnie zaskoczyć w NA ☺

  2. Lara Notsil

    No książka na bank nie dla mnie. Od obyczajów trzymam sie z daleka, a z tego co tu piszesz jest to bardziej obyczaj niż romans. Aleeee, nie ma tego złego XD Polecę książkę koleżance 🙂

  3. Córka i Matka

    Dla mnie książka idealna! Uwielbiam romanse 🙂 / M.

    Buziaczki! ♥
    Zapraszamy do nas 🙂
    rodzinne-czytanie.blogspot.com

  4. Gosche

    Czytałam tę książkę w oryginale i bardzo, bardzo mi się podobała. Jak zobaczyłam że będzie wydana to myślałam, że oszaleje ze szczęścia. Na pewno przeczytam ponownie, tym razem po Polsku. Czekam też na kolejne części o kolejnych bohaterach, mam nadzieję że Amber wyda całość. Szkoda tylko, że okładki takie paskudne. W o ogóle nie przypominają tych oryginalnych, ale w końcu to Amber – wszystko wydają tak samo 🙁

  5. cyrysia

    Oj, oj! To żeś mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się, że ta książka może być aż tak dobra, tak emocjonalna. Dobrze, że już ją mam na półce. Zatem muszę czym prędzej zabrać się za czytanie.

  6. Le Sherry

    Niech to szlag. Wiedziałam, że w chwili, w której zabiorę się za nadrabianie zaległości na blogach, do mojej listy książek, które muszę przeczytać i-to-najlepiej-już przybędzie dużo powieści, ale cholera! Myślałam, że będę bardziej odporna.
    Dobra, kupiłaś mnie. Nie będę kłamać. Nawet nie miałam tej książki w planach. A teraz umieram, żeby ją poznać. Dziękuję bardzo. 😀
    To wszystko twoja wina! 🙁 Jak biedna Sherry ma wytrwać nie-wiadomo-ile-czasu, który spędzę szukając tej pozycji w cenie, która nie pozbawi mnie resztek godności? A może zacznę błagać bibliotekarkę, żeby zamówiła tą pozycję?
    Tak czy inaczej, oczywiście mam w planach. 🙂 New Adult to wciąż moje życie, to wciąż jeden z nielicznych gatunków docierających do mojej duszy. 🙂 Coś czuję, że ten tytuł ma szansę to zrobić.
    Pozdrawiam,
    Sherry

Dodaj komentarz