W objęciach miłości stalowego serca

„(…) miłość nie pyta nas o
pozwolenie, sama atakuje nasz umysł, serce, a nawet ciało. Miłość to nie tylko
śmiech i radość, miłość to również ból, obawa i ta fascynująca niepewność.
Miłość to często i łzy, ważne jednak, aby ich sprawca scałował je z policzków i
był blisko”.

[1]

Podobno czasem wystarczy
jedno spojrzenie by wiedzieć, że właśnie spotkało się kogoś na całe życie, by
stwierdzić, że to jest ta jedyna osoba na resztę naszych dni. I wtedy jest się
gotowym pokonać wszystkie, przeciwności, lęki, uprzedzenia i łamać zasady.
Walczyć do upadłego, wyznać wszystkie mroczne sekrety i opowiedzieć o
przeszłości, bo to zdarza się tylko raz i jest na dobre i na złe.
Los nie oszczędzał Emilii,
w wypadku samochodowym traci oboje rodziców, a jakiś czas później zostaje
napadnięta i zgwałcona. Po tym wszystkim nie potrafi odczuwać przyjemności z
kontaktu fizycznego, ale plącze się w związek z Anatolem i udaje iż jest
szczęśliwa. Co gorsza pomimo wątpliwości, nie tylko swoich, ale i przyjaciółki
Agnieszki, zgodziła się na ślub i właśnie trwają przygotowania do tego dnia. W
trakcie jednak musi udać się w służbową podróż i ma czas by wszystko przemyśleć.
Wnioski do których dochodzi zapowiadają totalne zmiany, ale i swego rodzaju spokój.
Niespodziewanie też na jej drodze staje pewien Amerykanin, którego bliska
obecność oraz spojrzenie wzbudzają w Emi emocje, których nigdy nie spodziewała
się poczuć…
Stalowe
serce

zauroczyło mnie okładką, nie mogę się wręcz na nią napatrzeć. Oczywiście oprawa
graficzna nie jest jedynym powodem sięgnięcia po ten tytuł, zaciekawił mnie też
blurb i zapewnienie, że to nie
jest taki zwykły romans. Czy rzeczywiście tak było?
Początkowo faktycznie
można odebrać debiut Laven Rose jako taki typowy Harlequin (pierwsza połowa),
ale to tylko pozory, chociaż i tak duży plus za to iż nawet wtedy jest bardziej
interesujący. Im bardziej zagłębiałam się w fabułę zauważałam jak wszystko się
komplikuje, mnożą się tajemnice, rodzą sekrety i jak trudna może okazać się prawda.
Okazało się, że autorka miała pomysł na powieść i go wykorzystała, stworzyła
historię, która wciąga i intryguje, która jest przemyślana i dopracowana, no
może poza kilkoma przydługimi fragmentami odbierającymi jej dynamiczność. Akcja
toczy się szybko, a przez różne charaktery głównych bohaterów, ich przeżycia
oraz zdarzenia nie ma mowy o nudzie. I nawet te małe mankamenty wspomniane
powyżej nie są na tyle znaczące by przeważyły na odbiorze całości.
Tym bardziej, że jestem
pod ogromnym wrażeniem kreacji charakterologicznej postaci stworzonych przez
autorkę, to zdecydowanie jedna z najmocniejszych aspektów Stalowego
serca
. Z
łatwością potrafiłam oczami wyobrazić sobie ich wygląd, sposób poruszania się
czy nawet mimikę twarzy. Laven Rose nie szczędzi opisów ich wyglądu, gestów ani
opisów tego co przeszli, jaka była ich przeszłość, czym się kierują podejmując
decyzję. Dobrym podejściem było wskazanie nie tylko ich zalet, ale również wad,
popełnianych błędów i oślego uporu. Oboje są zupełnie różni i widać to od
samego początku, tak samo jak i chemię krążącą między nimi.
Obawiałam się gabarytów
tej publikacji, obawiałam się mdłego i przesłodzonego romansu, a dostałam coś
naprawdę dobrego. Stalowe serce czyta
się niezwykle szybko i przyjemnie, nawet nie zauważyłam kiedy autorka porwała
mnie w wymyślony przez siebie świat. Trudno nie zżyć się z bohaterami, chociaż
bywały momenty gdy ich porywcze temperamenty oraz zazdrość frustrowały,
kibicowałam im i z zapartym tchem śledziłam bieg wydarzeń. Laven Rose wie jak
utrzymać czytelnika w napięciu a nawet go zaskoczyć. Jestem pod dużym
wrażeniem: pomysłowości, kreatywności, umiejętności zagłębiania się w ludzką
psychikę no i przelewania uczuć na papier. Zakończenie mnie zasmuciło i
zdenerwowało, moje serce jest stanowczo na nie i będę wierzyć, że zostanie
wydana kontynuacja a ja odetchnę z ulgą.
Laven Rose utwierdza mnie w przekonaniu, że polscy
pisarze, do tego debiutanci nie są w niczym gorsi od tych zagranicznych i warto
dawać im szansę. Stalowe serce to obyczajówka przy której nie ma szans
na nudę czy też brak emocji. Dzieje się dużo, szybko i trudno odgadnąć co
wydarzy się na kolejnej stronie. Chcę więcej!
„Miłość wkrada się
nieproszona do naszych serce, kocha za zalety i toleruje wady. Jest jak matka,
która kocha swe dziecko za wszystko bezinteresownie, pomimo wszystkich
trudności, które musi cierpliwie znosić”.
[2]
[1]Laven
Rose, Stalowe serce, 90
[2]Tamże.,
s. 255
Autor: Laven Rose
Tytuł: Stalowe serce
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2015-10-06
Kategoria: obyczajowa
ISBN: 9788379427550
Liczba stron: 484
Ocena: 7/10

Ten post ma 18 komentarzy

  1. cyrysia

    Książkę czytałam i szalenie mi się podobała. Teraz marzę o drugim tomie 🙂

  2. Little Decoy

    Zapowiada się świetnie. Już trafia na listę do zdobycia 😉
    Pozdrawiam!

    1. Irena Bujak

      Polecam serdecznie jeśli tylko lubisz ten gatunek 🙂

  3. Agnieszka Es

    Zdecydowanie coś dla mnie, bo bardzo lubię obyczajówki.
    Pozdrawiam ciepło

  4. monalisap

    Skoro atutem są kreacje bohaterów, których można sobie wyobrazić, to może poszukam książki.

  5. Lustro Rzeczywistosci

    To ja mam na półce taką perełke i o tym zapomniałam 😉 Ach za dużo "książków" stanowczo 😉

  6. Joanna Jędrzejewska

    Super blog o książkach 🙂 Ogółem nie przepadam za obyczajówkami ale po oderwaniu sie od fantastyki i horrorów taka książeczka to dobra odskocznia. Widziałam w bibliotece u mnie chodź data wydania wczesna sięgnełam i nie żałuje więc także polecam ^^
    Zapraszam
    http://upadle-anioly-ksiazki.blog.onet.pl/

  7. Kasia Jabłońska

    Ja też byłam pod wrażeniem tego debiutu 🙂 Czekam z niecierpliwością na kontynuację 🙂

  8. Kociafrania

    Pozdrawiam serdecznie,lubie tu zagladąć,chociaz nie przepadam za książkami o milości. Lubią biografie, autobiografie,fakty. Ale Pani recenzje czytam z przyjemnośćią.

  9. Patrycja Waniek

    Ostatnio i ja przekonuję się do polskich pisarzy, daję im szansę i w większości przypadków, jestem mile zaskoczona. 😉 Tej pozycji na pewno też dam szansę, ale zaczekam na tom drugi, by nie musieć denerwować się zakończeniem. 😉

    Pozdrawiam.

  10. Anonimowy

    Ja mam odwrotnie, okładka mnie zniechęca i to szczerze. Myślę, że nie uda mi się przebrnąć przez tę książkę, skoro połowa przypomina harlequin. Niestety, nie przepadam za nimi.

  11. Le Sherry

    O nie, nie mam siły na obyczajówkę, zwłaszcza nie taką, która do połowy przypomina harlequin. Wybacz kochana, mimo że konie końców oceniasz powieść pozytywnie, muszę spasować, po prostu nie wydaje mi się, by moje nerwy w obecnej chwili, wytrzymały tyle dramaturgii i specyficzny klimat obyczajówek. 🙂
    Pozdrawiam,
    Sherry

Dodaj komentarz