Dziesięć etapów

„- Oddychaj – mawiała mama. – Dziesięć
płytkich oddechów… Przyjmij je. Poczuj je. Pokochaj je.”*
Kiedy dotknie nas jakaś tragedia
łamiąca serce, wiarę w ludzi, zabierająca chęć do życia, potrzeba czasu. Czasu
na to by odnaleźć się w nowym świecie, pogodzić się z obecną sytuacją i cieszyć
na nowo tym co się ma, czego się nie straciło. Nie jest to proste, często trwa
lata i jest oznaczone samotnością, zmaganiem się z bólem, gniewem oraz
nienawiścią. To tak jakby etapy uczenia się czerpania na nowo z życia co
najlepsze.
Dla Kacey Celary ostatnie cztery lata
nie były zbyt łatwe. W wypadku samochodowym spowodowanym przez pijanego
kierowcę giną jej rodzice, chłopak oraz przyjaciółka. Ona sama ulega poważnym
obrażeniom i przechodzi długi oraz żmudny proces rehabilitacji. Wraz z młodszą
siostrą, która w tym strasznym dniu została chora w domu, zamieszkują u
wujostwa. Aby poradzić sobie z bólem Kacey zaczyna pić, brać narkotyki,
uprawiać przygodny sex i sprawiać dużo problemów. Dwa lata temu to się zmienia,
obiecuje Livie, że się zmieni i gdy tylko osiągnie pełnoletniość obejmie nad
nią prawną opiekę i zaczną życie na własną kartę. Znosi wręcz maniakalno
religijną ciotkę, wujka, który przegrał ich wszystkie pieniądze i trwa
wyładowując się za pomocą kick boxingu. Wszystko jednak zmienia się w momencie,
kiedy wujek próbuje zgwałcić jej młodszą siostrzyczkę, po tym incydencie
przeprowadzają się do Miami i starają się rozpocząć nowy rozdział w swoim
życiu. Poznają nowych ludzi, którzy są dobrzy i kochający, ale czy Kacey da im
pokonać swoje mury obronne? Czy uda jej się zapomnieć o tym co było?
Książki z gatunku New Adlut pojawiają
się teraz na rynku wydawniczym, jak grzyby po deszczu, a ja z pełną
premedytacją sięgam po kolejne pozycje spragniona emocji towarzyszących mi w
momencie ich czytania. Jedne są mniej przewidywalne, drugie bardziej, ale już
dawno żadne inne książki nie wywoływały we mnie takiej burzy uczuć jak te.
Blurb „Dziesięciu płytkich oddechów” autorstwa K. A. Tucker zapewnia, że i w tym
przypadku nie będzie inaczej. Ale czy na pewno?
Początkowo można odnieść mylne wrażenie
i stwierdzić, że nie będzie to nic specjalnego, ale tak naprawdę stan ten nie
trwa długo i szybko okazuje się co tak naprawdę znajduje się w tej publikacji.
K. A. Tucker stawia na rzeczywistość, często brutalną i niesprawiedliwą.
Bohaterowie muszą walczyć z przeciwnościami losu, uciekać z domu, ukrywać się
przed byłym mężem tyranem, pracować w nocnym klubie by przeżyć i zapewnić w
miarę normalne warunki tym, których się kocha. Nic nie przychodzi im łatwo, nie
ma czarodziejskich rozwiązań i nagłego przypływu gotówki rozwiązującego
wszystkie problemy. Problemy oraz ich przebieg są bardzo autentyczne i realne,
znajdujące odzwierciedlenie w życiu wielu ludzi. Kolejnym plusem utworu jest
fakt, że pomimo pojawiającej się schematyczności w niektórych momentach (jak to
bywa w książkach z gatunku NA) zbacza z wydeptanych ścieżek i tworzy coś
nowego. Wyraźnie zaznacza, że niektórych urazów miłość nie jest w stanie
uleczyć, że potrzebna jest pomoc specjalistów i żmudna i ciężka praca nad sobą.
Ponadto sprawia, że kiedy karty zostają odkryte czytelnik nie wie co ma myśleć
i próbuje postawić się w sytuacji głównej bohaterki i rozstrzygnąć, jak on by
postąpił w tej sytuacji i przyznam, że ja nie wiem co bym zrobiła. Bardzo dobre
posunięcie ze strony autorki wyróżniające powieść pośród innych.
Powieściopisarka tworząc postać Kacey
zrobiła wszystko by nie przypominała ona swoim postępowaniem żadnej innej
bohaterki tylko zbuntowanego mężczyznę. Tatuaże, sex, narkotyki, trenuje kick boksing,
jest harda, niezależna i odpycha od siebie każdą osobę, która próbuje się do
niej zbliżyć. Kiedyś taka nie była, ale autorka ukazuje, jak bardzo stres
pourazowy może wpłynąć na człowieka. Nie mniej ciekawą postacią jest Trent –
poprzez jego osobę pokazuje jak bardzo dobrym można być graczem i ukrywać się
aby tylko osiągnąć swój cel. Jego przemiana była tak samo intrygująca, jak
głównej bohaterki. To oni grali pierwsze skrzypce i ich charakterologia jest
naprawdę bardzo dobra. Nie mogę też zapomnieć o pozostałych, równie ważnych
osobach, bez których historia byłaby niekompletna. Różni, wyraziści,
dopracowani, zaskakujący, po prostu realni.
Kiedy zaczynałam czytać „Dziesięć płytkich
oddechów” miałam obawy co do tego, jak odbiorę historię, byłam świeżo po
zakończeniu „Hopeless” Colleen Hoover, która mnie zachwyciła i od teraz
kolejnym książkom z gatunku New Adlut stawiam bardzo wysoką poprzeczkę. Na całe
szczęście wszelkie wątpliwości szybko się rozmyły i pozostała sama przyjemność (chociaż
to chyba złe określenie odnośnie tej książki) z czytania. Fabuła wciągnęła mnie
od pierwszych stron i sprawiła, że od samego początku całą sobą zaangażowałam
się w poznawaną powieść. Bez problemu zżyłam się z bohaterami i z ciekawością
śledziłam poczynania każdego z osobna i wraz z nimi przeżywałam wszystko co się
działo, a chociaż nie zabrakło częstych wybuchów śmiechu, radosnego potakiwania
i zazdrosnych westchnień, to jednak przeważała nienawiść, strach, próby radzenia
sobie z problemami, lękami i codziennymi troskami. Jednym słowem łatwo nie było
i ponownie dostałam porządną dawkę niezapomnianych emocji. Przez to, że K. A.
Tucker opisując wszystko tak realistycznie, odchodząc od schematu i dodając
nutkę kontrowersji sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko i intensywnie
przeżywa całość utworu.
„Dziesięć płytkich oddechów” to
historia, która daje do myślenia, którą czyta się bardzo szybko. Pozostawia po
sobie ślad i trafi do wszystkich, bo każdy się w niej odnajdzie, wywołująca
przeróżne odczucia. Mówi o radzeniu sobie z traumą, uzyskaniu przebaczenia, o
tym jak bardzo można zatracić siebie trwając z wypełniającymi nas negatywnymi
emocjami. Z czystym sumieniem mogę polecić, bo jest to jedna z tych powieści
wkradających się do serca i pozostawiający po sobie słodko-gorzki posmak, ale
wartych przeczytania.
*str.7
*zdjęcia z internetu, przerobione
Autor: K. A. Tucker
Tytuł: Dziesięć płytkich
oddechów
Wydawnictwo: Filia
Rok wydania: 18
czerwca 2014
Liczba stron: 424
Ten Tiny Breaths:
Dziesięć płytkich oddechów | Jedno
drobne kłamstwo | Four Secondo to Lose
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Serie na starcie

Ten post ma 27 komentarzy

  1. jusssi

    Ja ją jednak przeczytam. Lubię YA, ale ostatnio miałam mały przesyt. Ta historia do mnie przemawia. Prawdziwe emocje to to czego teraz szukam. O Hopeless też słyszałam dużo dobrego. Dużo dobrego dzieje się w YA.

    1. Irena Bujak

      Przeczytaj, warto. Zarówno tę, jak i Hopeless. Szczególnie Hopeless! Myślę, że obie Ci się spodobają 😉

  2. cyrysia

    Osobiście oczarowała mnie ta książka i skradła moje serce.

  3. Natalia_Lena

    Widzę, że nasze opinie się pokrywają 🙂 Ja niby wiedziałam, co czeka na mnie w punkcie zwrotnym, ale i tak byłam poruszona.

    1. Irena Bujak

      Chyba NA trafia do nas tak samo 😉 Ciekawi mnie co będzie dalej 😉

  4. Mam nadzieję, że dotrze do mnie wkrótce 🙂 mam dobre przeczucia, muszę zapamiętać by po lekturze przeczytać Twoją recenzję, bo dziś ją tylko obejrzałam z wierzchu 😉

    1. Irena Bujak

      Czekam w takim razie na wrażenia, bo jestem ciekawa jak ją odbierzesz 😉

  5. Tirindeth

    Jestem bardzo zainteresowana tą książką właśnie ze względu na jej autentyczność i życiowość.

  6. Sis bo ja już sama nie wiem czy ja chcę przeczytać ;D nie no żartuje, mam nadzieje,że ta książka by mnie nie rozczarowała ;D

    1. Irena Bujak

      Ty mnie siostra nie denerwuj lepiej 😛 Ona musi Ci się podobać 😉

  7. Kasia Jabłońska

    Po Twojej recenzji mam ogromną ochotę na tę książkę:)
    pozdrawiam
    mirabelkowabiblioteczka.blogspot.com

  8. Bardzo zachęcająca recenzja! Lubię takie książki – zmuszające do myślenia, o ważnej tematyce, która zdarzyć się może każdemu. Bardzo chętnie przeczytam 🙂

    1. Irena Bujak

      Liczę na to, że zachęcająca. 😉
      Książka zmusza wręcz do postawienia się w sytuacji bohaterki. Lubię takie powieści.

  9. Le Sherry

    Nie no, ja też dochodzę do wniosku, że kocham New Adult. Ten nurt jest tak fascynujący… i mimo, że podejmuje się schematów, ból przeszłości, nowe otoczenie, miłość, i tym podobne, to jednak każda taka książka… pozwala doświadczyć. Czegoś. Czegoś silnego. I to mnie tak urzeka.
    "Dziesięć płytkich oddechów" chcę. CHCĘ BARDZO. Będę polować. Ze szczególnym zapałem. Dziękuję za kolejny tytuł warty uwagi! I jeszcze ta piękna okładka! Nie mogę się doczekać, aż wyląduje u mnie na półce <3
    Pozdrawiam!
    Sherry

    1. Irena Bujak

      Dokładnie, i tu nawet nie idzie wyczuć tej schematyczności, bo każdą historię odbiera się zupełnie inaczej. To jest w tym najlepsze… No zaraz po tym, jak rozrywa serca czytelniczek. 😉

  10. Renata Sz.

    Nie mam serca do NA, ale jak widzę chyba powinnam zmienić swoje podejście do tego gatunku, szczególnie że historie te nie są wydumaną fantazją, a przedstawiają prawdziwe życie.

    1. Irena Bujak

      Spróbuj, a nuż przypadną Ci do gustu. 😉 Na początek myślę, że ta mogłaby być idealna. 😉

  11. Anonimowy

    Bardzo ładna okładka, zdecydowanie zachęcająca do lektury książki, a Twoja recenzja tylko utwierdza mnie w tym, że warto ją poznać.

Dodaj komentarz