Miłość po Hiszpańsku („Smak hiszpańskich pomarańczy” – Kim Lawrence, Kathryn Ross, Chantelle Shaw)

            „- Ale ile trzeba czasu, żeby się zakochać?”*
            Z miłością bywa różnie. Nigdy nie wiadomo jak  i kiedy trafi do naszych serc. Czasem przychodzi powoli, niezauważana i nagle oświadcza, że jest. Jest też jak strzała, trafia w nas szybko i bez ostrzeżenia. Czasem jednak musi walczyć o miejsce w naszych sercach zranionych i zamkniętych, bo wolimy samotność od bólu. Mimo przeszkód ii jeśli tylko jest prawdziwa i szczera utoruje sobie drogę do właściwego miejsca…
            „Smak hiszpańskich pomarańczy” to trzy różne opowiadania o kobietach, które w Hiszpanii spotykają na swojej drodze mężczyzn w różnych momentach swojego życia. „Wakacje w Andaluzji” przedstawiają historię Lily, która kilkanaście miesięcy temu miała odbyć swoją drugą podróż poślubną  trafia do Hiszpanii sama i tam przeżywa romans z mężczyzną, którego chyba pokochała. Początkowe wyrzuty sumienia znikają gdy dowiaduje się o zdradach męża, które trwają od dawna… Rozwód i tragedia, która ją dotknęła sprawia, że kobieta jest wrakiem człowieka. Rok później wraz z swoją przyjaciółką ponownie trafia do tego miejsca i los chciał, że po raz kolejny spotyka swojego kochanka. Jak tym razem ułożą się ich losy? „Wino, słońce, Barcelona” mówi o Carrie, kobiecie zajmuje się tworzeniem kampanii reklamowej. Obecnie pracuje nad bardzo ważnym projektem, a zarazem walczy o prawa do opieki nad córką jej brata, który zginął. Kobieta jest pod presją ze strony szefa i babci dziewczynki. Musi im udowodnić, że rodzicielstwo i pracę można pogodzić. W drodze powrotnej spotyka mężczyznę, któremu opowiada o nowym zadaniu. Następnego dnia okazuje się być mężczyzną, którego musi przekonać by zatrudnił jej firmę. Maks się zgadza, ale też stawia pewne warunki. Czy ten układ pomoże i jej samej? „Tylko w Madrycie” jest historią kobiety zdesperowanej, która by ratować swojego ojca zrobi wszystko. Musi błagać księcia Javiera Herdera o łaskę i zrozumienie. Ten jednak jest stanowczy i odmawia jakiejkolwiek współpracy. Gdy jednak rozumie, że Grace może mu pomóc składa jej propozycje. On spłaci długi jej ojca, a ona na rok zostanie jego żoną. Co takiego wydarzy się w tym czasie? Czy tych dwoje pozna swoje prawdziwe oblicza?
            „- Przekonajmy się – odpowiedział po hiszpańsku. – Nic nie przesądzaj, niczego nie zakładaj. Nie spieszmy się.”**
            Romanse są doskonałą lekturą na długie i leniwe letnie dni. Sprawdzają się idealnie gdy szukamy czegoś lekkiego i niezobowiązującego do wytężonego myślenia. Pozwalają nam się odprężyć i pomarzyć. Sprawiają, że na chwilę zapominamy o szarej rzeczywistości i przeżywamy momenty pełne uniesień oraz niespodzianek. Tym razem każde opowiadanie było innych autorów i dzięki temu czytanie jest urozmaicone. W opowiadaniach jak sami wiecie bywa różnie. Jedne są lepsze, a drugie gorszę. Tym razem było niestety tak, że nie wszystkie przypadły mi do gustu mimo tego, że czytało się je szybko. W ogóle wszystkim trzem zabrakło jakiejś takiej pasji. Najbardziej do gustu przypadła mi historia Carrie i Maksa, była napisana z polotem i jakoś tak wydawała się…  energiczna. Pozostałe dwa nie były złe i nawet dobrze mi się je czytało. Tylko, że mając w pamięci „Od dziś za miesiąc” liczyłam na coś podobnego.
            Tak jak pisałam prędzej najbardziej podobało mi się „Wino, słońce, Barcelona”. Bohaterowie tej historii wydają się najbardziej prawdziwi. Układ między nimi doprowadza do wielu komicznych scen co sprawia, że uśmiech nie schodzi nam z twarzy. Carrie niechcący wplątała się w niezbyt ciekawą sytuację, z której trudno się jej wyplątać tak aby nie wyszła na zdesperowaną, uczucie które zaczyna żywić do Maksa z pewnością jej nie pomaga. Te opowiadanie było najciekawsze i najbardziej życiowe, co do pozostałych dwóch mam mieszane uczucia. Czegoś im zabrakło, naturalności, porządku i mimo przewidywalności nutki zaskoczenia. Zawiodłam się mimo wszystko.
            „Smak hiszpańskich pomarańczy” sprawił, że miło spędziłam czas na balkonie hotelowym, ale nie sprawił, że zatraciłam się w opowieściach bez pamięci. Było dobrze, choć mogło być o wiele lepiej. Czytało się ją mimo wszystko łatwo i przyjemnie.
            „Pękłoby mu serce, gdyby musiał się z nią rozstać. Ale nie mógł dłużej więzić swojej szarej gołębicy w zamku.”***

*str. 142
**str. 250
***str. 388
Autor: Kim Lawrence, Kathryn Ross, Chantelle Shaw
Tytuł: Smak hiszpańskich pomarańczy
Wydawnictwo: Mira
Rok wydania: sierpień 2012
Liczba stron: 400

Ten post ma 13 komentarzy

  1. czasem taka lekka lektura, niezobowiązująca, przydaje się po cięższym dniu
    pomyślę nad sięgnięciem po tę książkę
    pozdrawiam

  2. jasmin

    mnie też trochę rozczarowała ta książka

  3. Niedoczytana

    nie przepadam za tego typu romansami. ale okładka narobiła mi gigantycznej ochoty na pomarańczę 😉

  4. Pinko

    Widzę pomarańczę na okładce i aż bym się soku napiła 😉 książka może być ciekawą przygodą i odskocznią 😉

  5. karkam

    Bardzo zachęcająca okładka, a sama tematyka również interesująca -czasami mam ochotę nataką tematykę 🙂

  6. Gabrielle_

    Nie przepadam za książkami w formie opowiadań ale ta wydaje się być ciekawa, więc jeśli tylko ją gdzieś znajdę to z chęcią przeczytam 😉

  7. Querida

    Zupełnie nie mam ochoty na tę książkę, ostatnio unikam wątków romantycznych. 😉

  8. Jarka

    Przeczytałam. Lubię tę serię ale akurat ta pozycja mi do gustu nie przypadł. Chociaż przyznam się, że gdybym miała wybierać, który tekst był najlepszy, to również wybrałabym Wino, słońce, Barcelona. 🙂

Dodaj komentarz