Niespotykany wynajem

    „Kiedy masz wrażenie, że popadałaś w rutynę (…)
musisz coś zmienić. Czasami życie jest jak kłódka, której nie możesz otworzyć.
Jedna mała zmiana w szyfrze i drzwi wreszcie stają otworem.”
   Kiedy całe twoje życie legło w gruzach, bo ten
którego kochasz odchodzi wydaje ci się, że już nigdy nie znajdziesz drugiej
połówki, nie w tym wieku. Żyjesz z dnia na dzień, próbujesz się pozbierać i
funkcjonować dalej. I nawet nie zauważasz kiedy w twoim otoczeniu pojawia się
ten jedyny, ten, który może być tym właściwym. Musisz tylko nauczyć się, że
zawsze można odnaleźć swoje szczęście, trzeba tylko uważnie patrzeć i być
otwartym nawet na to co wydaje się być nie możliwe.
   Gilly Brown wydawało się, że jej życie jest
cudowne. Do czasu – mężczyzna, z którym była od czterech lat odchodzi od niej
na dwa tygodnie przed wyznaczoną datą ślubu. Od tego momentu próbuje się
pozbierać i stanąć na nogi. Wspierają ją przyjaciele oraz  grupa pisarzy, która spotyka się w parku by
spacerować ze swoimi czworonożnymi przyjaciółmi. Trzydziestokilkulatka ma
kłopoty finansowe i postanawia wynająć pokój, co jest mało spotykane lokator
będzie w nim mieszkał tylko od poniedziałku do piątku. Po kilku nie udanych
rozmowach z zainteresowanymi wynajmem w jej drzwiach staje Jack Baker,
producent reality show, przystojny, zabawny, wręcz idealny. Od początku coś
między nimi iskrzy i to on ostatecznie sprawia, że kobieta odzyskuje wiarę w
siebie. Wszyscy go lubią i akceptują.  W
tym samym czasie do grupy pisarzy dołącza Kapelusznik, z którym Gill się
zaprzyjaźnia. Jemu jednemu Jack nie przypada do gustu, czemu?
   Do sięgnięcia po tę pozycję przekonał mnie
przede wszystkim  jej blurb, nie mniejszy
udział miał tytuł, jak i okładka. Nic na to nie poradzę, że ciągnie mnie do
książek, w których występują zwierzęta. Takie moje skrzywienie, którego nie
żałuję. Nie obiecywałam sobie niczego po tej pozycji i było to bardzo dobre
posunięcie ponieważ dzięki temu się nie zawiodłam.
   Prawdę mówiąc Alice Petersom stworzyła dobre
czytadło, które nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym, ale pozwala zrelaksować
się po ciężkim dniu lub zapełnić długie popołudnia. Chociaż może i nie do
końca, bo przyznać trzeba, że nie spotkałam się jeszcze z wynajmem pokoju tylko
na pięć dni roboczych, tym akurat autorka zaskakuje i to pozytywnie. Tak samo
jest z grupą pisarzy, która składa się z przeróżnych osób i powstała w dość nie
konwencjonalny sposób. Ich przedstawienie było bardzo dobrym posunięciem,
różnili się pod względem wieku, płci, poglądów, ale zawsze się dogadywali. Nie
zmienia to jednak faktu, że to książka jakich jest wiele i okazuje się być na
raz. Ale skłamałabym jeśli napisałabym o niej, że to gniot, beznadziejna i nie
jest warta uwagi. Powieść jest napisana z pomysłem, w miarę ciekawie, fabuła
jest dopracowana, momentami zaskakująca, akcja zbytnio nie pędzi, ale i nie
nuży. Zawiera w sobie pewien przekaz, który nawet bardzo wymagającemu
czytelnikowi pozwoli spojrzeć przychylnie na niedociągnięcia.
   O bohaterach zbytnio nie mam co napisać, bo
żaden nie zapadł mi jakoś szczególnie w pamięć. Nie wyróżniał się niczym
specjalnym, ot zwykli ludzie. Przyjemni, czasami zabawni. Podobało mi się w
Gilly, że pomimo trudnego dzieciństwa, a potem porzucenia przez ukochanego
potrafiła cieszyć się z tego co przynosił nowy dzień. Oczywiście, miewała
gorsze dni i okres załamania, ale kto ich nie ma? Każdy musi przeboleć utraty
czy też porażki. Liczy się jednak to czy po czasie się otrząśniesz i pójdziesz
dalej, czy też będziesz biadolić nad swoim losem. Kobieta okazała się być postacią,
z którą bez problemu mogłabym się zaprzyjaźnić.
   Spędziłam z nią dwa przyjemne wieczory i w
żadnym wypadku nie żałuję czasu na nią poświęconego. Pośmiałam się, podumałam,
po prostu dobrze bawiłam. Nie zżyłam się może z bohaterami, ale nie było też
tak, że obojętnie śledziłam tekst. Z dość dużym zainteresowaniem obserwowałam
kolejne wydarzenia i zastanawiałam się co będzie dalej. No ale niestety, nie
jest to nic nadzwyczajnego nie czułam potrzeby poznania zakończenia jak
najszybciej, nie ekscytowałam się i nie zachwycałam nią. Dla mnie dużym plusem
były zwierzęta w niej występujące, uwielbiam psy i mogę zachwycać się nimi
godzinami. Autorka porusza też trudne, rodzinne sprawy, które z pewnością
wpłyną na czytelnika, bo są realne. Dzięki temu, że całość jest napisana lekko,
jasno i zabawnie powieść jest naprawdę dobra, ale zabrakło tego czegoś co
mogłoby ją wyróżnić.
   Tak jak wspominałam, należy do niej podejść
bez wygórowanych oczekiwań, książka na jeden raz, ale warta przeczytania.
Zwłaszcza gdy potrzebuje się czegoś niezobowiązującego do trudnych przemyśleń.
Trzeba też pamiętać, że komuś może podobać się bardziej niż mi.
*str. 29
Autor: Alice Peterson
Tytuł: Mężczyzna od poniedziałku do piątku
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 04 lutego 2014
Liczba stron: 348
Książka
przeczytana w ramach wyzwań czytelniczych: Books lover

Ten post ma 16 komentarzy

  1. Dominika S.

    Czytałam u Cyrysi pozytywną recenzję i sama też nabrałam ochoty na lekturę tej książki. Motyw z wynajmowaniem mieszkania tylko na kilka dni w tygodniu dość zaskakujący 🙂

    1. Irena Bujak

      Właśnie ten motyw Bujaczka zaintrygował i mimo wszystko nie było źle. Całkiem przyjemna lektura 😉

  2. cyrysia

    Książkę czytałam i bardzo mi się podobała.

    1. Irena Bujak

      Bujaczek widział, po części ma te same zdanie co Ty o niej 😉

  3. Kasia Roszczenko

    Chętnie przeczytam – tak coś myślę, że chyba przestanę zaglądać na blogi bo miałam ograniczyć zakupy a tu takie perełki 😉

  4. Katarzyna Meres

    Ja gdzieś się natchnęłam na bardziej przychylną opinię i to skusiło mnie, aby przyjrzeć się tej książce. Nadal mam taki zamiar, jak tylko zdobędę trochę wolnego czasu 🙂

    1. Irena Bujak

      Bujaczek nie twierdzi, że książka jest zła, jest dobra, ale Bujaczek czytała lepsze, ale nie żałuję czasu poświęconego na tę pozycję. 😉

  5. Vicky

    Jak zawsze znajdziesz coś interesującego 🙂

  6. Niezobowiązująca lektura na miły, przyjemny wieczór z ciepłą herbatką, Ja doceniam takie książki, czasem takich potrzebuję.

  7. Sol i Alien

    Myślę, że takie zwyczajne książki, nie te wysokich lotów, tylko takie odprężające, relaksują najbardziej. Nawet by mi się przydało teraz coś takiego… 😉
    Pozdrawiam,
    Sol

  8. Anonimowy

    Tym razem chyba jednak do książki nie jestem przeczytana. Tematycznie wiele podobnych i lepszych jest na rynku, więc raczej spasuję.

Dodaj komentarz