Małe cuda

„Martwienie się było jak
bolesna samotność, z którą co wieczór kładziesz się do łóżka i z
którą budzisz się co rano”.*
Że sięgnę po „Małe cuda”
wiedziałam od chwili gdy tylko ukazała się ich zapowiedź, coś mnie do tej
książki ciągnęło, instynkt mi mówił, iż to książka dla mnie. Podejrzewałam, że
nie będzie to książka lekka i przyjemna, a życiowa i niezwykle emocjonująca.
Czy tak było w rzeczywistości?
Ellen Moore jest
szczęśliwą matką i żoną, spełnia się również jako pracownik socjalny zajmując
swoimi małymi podopiecznymi. W swojej pracy spotykała się z najgorszymi
przypadkami i okrucieństwem wobec dzieci i starała się im pomóc, nawet jeśli
wymagało to drastycznych kroków.
Dziesięcioletnia Jenny
Briard porzucona przez matkę znajduje się pod opieką ojca niezbyt dobrze
radzącego sobie w życiu, ale kochającego córkę. Stara się jak może, ale często
traci pracę i popija.
Pewnego dnia życie Ellen i
Jenny zatrzęsie się w posadach, kobieta przez chwilę nie uwagi popełni
niewybaczalny dla siebie błąd, a Jenny przerażona wyruszy samotnie wbrew
własnej woli w nieznane miejsce. Jak poradzą sobie z zaistniałymi sytuacjami i
co połączy ich losy?
Muszę przyznać, że miałam
obawy zanim sięgnęłam po prozę Heather Gudenkauf, ale czytając opowiadanie
„Drobne kłamstwa” przekonałam się, że moje obawy są bezpodstawne i już do
właściwej powieści podeszłam z pewnością iż się nie zawiodę. Autorka  stworzyła historię niezwykle realną, dającą
do myślenia, przepełnioną bólem. Snuje dwie opowieści z czasem je ze sobą splatając,
każdą stroną skłania do analizy, do rozmyślania i własnego ocenienia wydarzeń i
zachowania postaci przy czym nie narzuca czytelnikom swojego zdania. Ona tylko
opisuje i pokazuje, że jesteśmy tylko ludźmi, że każdy może popełnić błąd i nie
jest od razu złym człowiekiem, któremu nie warto dawać szansy. Udowodniła też
jak wielką siłę ma miłość rodziny, wzajemne wsparcie i drobne gesty od innych
osób. W powieści nie ma nagłych zwrotów wydarzeń, ale monotonia czy nuda, to
ostatnie co mogłabym jej zarzucić, autorka zadbała o detale, o przekaz emocji,
o rzeczywisty, a nie nierealistyczny, obraz sytuacji.
Już w prequelu miałam
możliwość poznania Ellen i ujrzenia jej oddania rodzinie oraz pracy, co czasami
jest trudne do pogodzenia. Kobieta zrobiła coś niewyobrażalnego dla niej i
chociaż da się to wytłumaczyć i zrozumieć faktem będzie dla niej iż zawiodła
istotę całkowicie zależną od niej. Próbuje się z tym pogodzić, trwać i nie
pogubić, być silną dla dzieci. Polubiłam ją, współczułam jej z całego serca i nie
potrafiłam oceniać. Bo ona jest taka realna, ludzka, jak ja czy ty, a przecież
nie ma ideałów, podejmujemy złe działania, ponosimy ich konsekwencje, momentami
ogromnie trudne do udźwignięcia. Drugą ważną postacią jest Jenny, pomimo tak
młodego wieku wiele przeszła i straciła, a jednak nie straciła w sobie dziecka.
Chociaż przyznaję, że smuciły mnie jej spostrzeżenia odnośnie świata, ludzi,
jej brak zaufania i fakt, że musiała tyle przejść.
„Małe cuda” poruszyły
najgłębsze zakamarki mojego serca i na bardzo długo pozostaną w mojej pamięci.
Już dawno nie czytałam tak przejmującej i pełnej napięcia powieści z tego
gatunku. Wsiąkłam w historie Ellen oraz Jenny, z zapartym tchem oraz
niecierpliwością, pełna niepokoju czytałam strona po stronie. Zżyłam się z
bohaterami i wraz z nimi przeżywałam wszystkie emocje, a trochę ich było.  Heather Gudenkauf sprawia, że nie można
oderwać się od historii, nie daje szansy zapomnienia o niej, bo ona zapada w
pamięć i nawet gdy trzeba przerwać i odłożyć czy też po zakończeniu w głowie ma
się miliony myśli uczuć. Jestem pod wielkim wrażeniem tego jak powieściopisarka
pisze, w jaki sposób przekazuje uczucia. Z pewnością sięgnę po inne jej
publikacje.
Najnowszą powieść Heather
Gudenkauf polecam tym, którzy zaczytują się w historiach dramatycznych, do bólu
realnych i życiowych, skłaniających do przemyśleń. Zapewniam, że nie
zawiedziecie się na tym tytule. Jestem też pewna iż „Małe cuda” okażą się jedną z
najlepszych premier tego roku.
„Nie mogę wymazać ich okropnych
wspomnień. Nie mogę im pomóc znów zaufać światu, ale mogę dać im jedną
rzecz – szansę na normalniejsze życie”.**
*Heather
Gudenkauf, „Małe cuda”, s. 191
**Tamże.,
s. 239
Autor: Heather Gudenkauf
Tytuł: Małe cuda
Wydawnictwo: Filia
Rok wydania: 03
czerwca 2015
Liczba stron: 416

Ten post ma 11 komentarzy

  1. monalisap

    Realne, pełne emocji życiowe historie, które skłaniają do refleksji- to coś dla mnie, dzięki za podsunięcie ciekawej lektury.

  2. PaniKa P.

    Lubię takie książki, więc jestem pewna że i do "Małych cudów" zajrzę 🙂

  3. awiola

    To książka zdecydowanie dla mnie. Uwielbiam takie klimaty.

  4. Uwielbiam takie klimaty i jestem pewna, że kiedyś na pewno po nią sięgnę ! 🙂

    Zapraszam do mnie. 🙂
    uzaleznionaodczytania55021.blogspot.com

  5. cyrysia

    Ja jednak nie czuję się na siłach, aby zmierzyć się z tą emocjonalną historią.

  6. Wygląda na to, że przeczytam tę ksiażkę ze ściśniętym sercem. Czyżby autorka pobiła Picoult? Okaże się 😉

  7. Le Sherry

    Myślałam, że znów będę musiała odmówić sobie przyjemności przeczytania książki, ale łał! Coś mnie zainteresowało w twojej recenzji – postawa Jenny, jeśli mam konkretyzować. Nieufność wobec świata i ludzi, piszesz… Ciekawe. Mam wrażenie, że odkryłabym w niej bratnią duszę, więc ze względu na nią – nad książką pomyślę. 🙂
    Pozdrawiam,
    Sherry

  8. Inez Ziętkowska

    Nie mogę się doczekać. Zapowiada się kolejna fantastyczna przygoda z literaturą.

Dodaj komentarz