Nigdy nie jest za późno, by zacząć wszystko od nowa. Nigdy nie jest za późno, by zaczynać cokolwiek. Nigdy nie jesteśmy za starzy na pewne działania.*
Zastanawialiście się kiedyś, co dzieje się z listami, które nie trafiają do Świętego Mikołaja? Giną, leżą zapomniane, a może jakaś dobra dusza je zbiera i chociaż w małym stopniu stara się pomóc temu zapracowanemu bialobrodemu? Tylko co z tymi marzeniami, których nie spełnią żadne pieniądze, a jedynie magia świąt?
Zarys fabuły
Życie pani Maryli jest dalekie od zwykłego. Chociaż nie ma rodziny, to w jej otoczeniu znajdują się osoby, dla których starsza kobieta jest bardzo bliska. Zrobią dla niej wszystko, nawet gdyby to miałoby być coś szalonego, a nawet i odrobinę niezgodnego z prawem. Bo czy można być obojętnym na kogoś, kto bezinteresownie pomaga dzieciom i chce sprawiać im radość oraz utrzymać w nich jak najdłużej wiarę w Mikołaja? Komuś jednak to przeszkadza i próbuje przeszkodzić kobiecie w realizacji celu. Czy to mu się uda?
Po Listy pełne marzeń Magdaleny Witkiewicz planowałam sięgnąć już jakiś czas temu, ale zawsze było coś pilniejszego. W końcu nadszedł ten czas, gdy zaczęłam czytać i teraz mogę podzielić się z wami wrażeniami z lektury. Czy było warto poświęcić im czas?
Moje wrażenia
Magdalena Witkiewicz napisała powieść obyczajową, może trochę nierealną w pewnych momentach, ale nie da się jej odmówić, że ma w sobie pewien rodzaj magii. A tej w naszym życiu nigdy za dużo. Początkowo można się trochę pogubić w natłoku postaci, przeplatankach czasowych oraz listami, z czasem jednak wszystko się układa i czytaniu towarzyszy sama przyjemność. Jak to u autorki bywa, Listy pełne marzeń są napisane językiem lekkim, przyjemnym i pełnym przeróżnych emocji. W czasie śledzenia losów bohaterów nie da się nie śmiać, czy z niedowierzaniem kręcić głową, ale to też opowieść, która daje nam pstryczka w nos, skłania do refleksji i uczy, że życia nie da się przewidzieć i może być ono zaskakujące.
Słów kilka o bohaterach
W przypadku tych postaci potrzeba trochę czasu, by ich poznać i śmiało stwierdzić, kto jest kim. No może prócz pani Maryli, tak niecodziennej osobowości nie da się z nikim pomylić. I powiem wam, że zazdroszczę jej znajomym. Chciałabym mieć taką starszą panią blisko siebie. Mądra, ciepła, umiejąca pocieszyć, ale i ustawić do pionu. Kochana. I w żadnym razie nie jest idealna. Chyba przez te małe rysy lubię ją tak bardzo. Co do reszty postaci. Naprawdę jest ich sporo, niektórzy pojawiają się na chwilę, inni na dłużej i na tych warto było się skupić, zwłaszcza że są kluczowi dla fabuły.
Na zakończenie
Przyznaję, że początkowo trudno było wgryźć mi się w fabułę, ale gdy już złapałam rytm czytania, Listy pełne marzeń były bardzo przyjemną lekturą. Zżyłam się z bohaterami i byłam ciekawa, jak potoczą się ich losy. Śmiałam się wraz z nimi, martwiłam, miałam nadzieję i wzruszałam, poznając niektóre marzenia dzieci. Ten tytuł jest idealnym przykładem, jak dzieci kochają, są szczere, bezinteresowne. I jak proste jest napisać prawdę.
Listy pełne marzeń to urocza, zabawna i poruszająca opowieść w duchu świąt. Pokazuje, jak dobrze jest pomagać bezinteresownie i obserwować, że dobro do nas wraca. Czy można chcieć czegoś więcej?
Autor: Magdalena Witkiewicz
Tytuł: Listy pełne marzeń
Wydawnictwo: Filia
Wydanie: I
Data wydania: 2020-10-28
Kategoria: obyczajowa
ISBN: 9788381952897
Liczba stron: 368
Im dłużej żyję na tym świecie, tym bardziej przekonuję się, że to nie wiek jest ograniczeniem, ale nasze negatywne myślenie. 🙂
Bardzo podoba mi się ta propozycja i miło spędziłam z nią czas.
Aż mi głupio, bo bardzo dawno nie czytałam książek Magdy Witkiewicz i chyba czas do nich wrócić!
W mojej kolekcji jest kilka ksiązek z tamatyką świąteczną. Jednak tę widzę pierwszy raz.
Brzmi ciekawie, chociaż nie jest to gatunek, po który sięgam, już wspominałam kiedyś, że nie czytam ksiązek w świątecznym klimacie.
W ubiegłym roku wydawnictwo Filia zaszalało, jeżeli chodzi o ilość książek ze świątecznym motywem w tle. Tej akurat nie udało mi się przeczytać, ale nadal mam ją w planach.