Nic, co ma jakąkolwiek wartość, nie jest łatwe.*
Miłość nie pyta, czy jesteśmy na nią gotowi i czy to właściwa pora, by się pojawiła. Ona przychodzi, wstrząsa światem dwóch osób i trwa. Czasami bez komplikacji, dając tylko szczęście, ale bywa też ta trudniejsza. Pełna przeszkód, trudnych decyzji, mącenia innych oraz poświęceń. I chociaż możemy kochać z całych sił, a strata drugiej połówki boli bardziej niż cokolwiek innego, to uczucie przegra ze złem. Tylko czy porażka oznacza, że przestajemy kochać?
Zarys fabuły
Raven zajmuje się dawnym pracodawcą swojej mamy, który coraz mniej pamięta i traci kontakt z rzeczywistością. Robi to z sympatii oraz wdzięczności, bo kiedyś im bardzo pomagał. Nie przeszkadza jej, że starszy pan bierze ją właśnie za swoją własną gospodynię, ale gdy do domu wraca Gavin, kobieta wraca wspomnieniami do przeszłości i zastanawia się, co ma robić. Odżywają w niej dawne emocje, w końcu też może wyjawić mu prawdę o ich rozstaniu. Tylko czy to ma jeszcze sens i jest właściwe?
To, że lubię książki Penelope Ward, jest raczej oczywiste, chociaż muszę przyznać, że dość dawno nic jej nie czytałam. W końcu jednak zabrałam się za Dzień, w którym powrócił. Liczyłam na dużo emocji i lekturę, od której nie będę mogła się oderwać. Czy jednak tym razem to dostałam?
Moje wrażenia
Książka ta jest podzielona na dwie części, mamy przeszłość oraz teraźniejszość. W tej pierwszej autorka przybliża losy bohaterów, gdy byli młodzi, opowiada ich historię. Miłości, która pojawia się szybko, będącej jednak dojrzałą i mocną, ale też komplikacji, które wystawiają ją na próbę. To opowieść o niemożliwych wyborach, manipulacji oraz mylnie pojętej wyższości. W teraźniejszości z kolei pojawiają się dylematy, które mogą wszystko zmienić, zniszczyć coś, co zostało naprawione i zranić osoby trzecie. Dzień, w którym powrócił pokazuje, jak trudno niekiedy kochać, gdy wszystko sprzeciwia się temu uczuciu, fabuła toczy się szybko, jest dużo zwrotów akcji oraz przeszkód.
Słów kilka o bohaterach
Trudno jest nie lubić Gavina. Nawet jako młody chłopak był dojrzały i nie wywyższał się. Szanował pracę innych, nie poniżał, nie oceniał przez pryzmat statusu czy grubości portfela. Dla niego liczyło się to jaki ktoś był. Zabawny, szczery, troskliwy i uparty. W dorosłym życiu w sumie się to nie zmieniło, chociaż ideałem też nie był. Raven mi zaimponowała, pomimo młodego wieku potrafiła zaskoczyć, a swoją decyzją zdobyła moje uznanie. Oni razem byli cudowni, ale każde popełniło błąd, że gdy siebie potrzebowali w pewnych momentach, nie zrobili nic, by się wesprzeć. Do Raven chyba mam jednak większy żal.
Na zakończenie
Będę szczera, nie jestem tą książką zachwycona, to chyba najsłabsza powieść Penelope Ward, jaką czytałam. I jest mi z tym bardzo źle, bo pomysł na fabułę był świetny. Dla mnie wszystko tutaj działo się zbyt szybko, zabrakło głębi i większych emocji. Nie czułam tych uczuć, dylematów, bardziej irytowały mnie te niedomówienia. A już pewien wątek na końcu sprawił, że nie wiem, co myslec. Chyba brakuje mi, chociażby rozdziału, który by przybliżył działanie Gavina. Dzień, w którym powrócił ma posmak tego, co lubię w powieściach autorki, ale daleko temu tytułowi do poziomu, który zawsze utrzymywała. To jedna z tych sytuacji, gdzie jest napisane, że stało się tak i tak, ale czytelnik ma sam sobie to w głowie wyobrazić i czuje przymus odczuwania określonych emocji.
Dzień, w którym powrócił zbiera skrajne opinie i w sumie rozumiem obie strony, bo sama uważam, że ma wiele niedociągnięć oraz zabrakło wielu wyjaśnień. Jednak widzę też w niej, co może się podobać. Sympatyczni bohaterowie, sam wątek romantyczny oraz przeciwności. Tym razem sami musicie zdecydować czy to książka dla was.
Audiobook (czyta): Daria Brudnias-Dudała
Autor: Penelope Ward
Tłumaczenie: Edyta Stępkowska
Tytuł: Dzień, w którym powrócił
Tytuł oryginału: The Day He Came Back
Wydawnictwo: EditioRed
Wydanie: I
Data wydania: 2020-08-04
Kategoria: romans
ISBN: 9788328365940
Liczba stron: 344