Życie to nic innego jak pokonywanie kolejnych lęków. Nie uchronisz się przed błędnymi decyzjami i złymi wyborami. Będą przeplatać się z dobrymi do końca. Jednak nie popełniając błędów, nie odnajdziesz właściwej drogi. Prawdziwe szczęście to to, które pomimo tysiąca łez i setki upadków przetrwa.*
Jak bardzo musimy udawać kogoś, kim nie jesteśmy, by ktoś nas zaakceptował? Ile z siebie musimy ukryć, by być idealnym w oczach innych? By powiedzieli, że są z nas dumni i nas kochają, że chcą spędzać z nami czas? I czy w ogóle musimy to robić? Może lepiej być sobą, nieważne jak trudne może to być i ile stracimy, i otaczać się tylko tymi osobami, które znają nasza prawdziwą twarz? Tymi, którzy widzą nasze rany i niedoskonałości, a i tak pozostają z nami?
121 blizn, 121 łez, 121…
Emily to młoda kobieta, która dla świata ma wszystko. Usytuowaną rodzinę, niczego jej nie brakuje, a na dodatek jej narzeczony, to znany adwokat. To jednak tylko pozorny obraz. W domu nie zaznała miłości, a akceptację rodziców ma tylko wtedy, gdy robi wszystko pod ich dyktando. W związku z Deksem nie jest lepiej. Mężczyzna okazuje się sadystycznym psychopatą, który nie akceptuje nawet małej niedoskonałości. I za każdą winę według jego mniemania surowo karze kobietę. Nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Niszczy ją do tego stopnia, że jedyne, o czym marzy Emily, to przestać czuć cokolwiek. To zaś może zagwarantować tylko jedno… ktoś jednak ją ratuje i chociaż ucieka od swojego wybawcy, to ich drogi po roku krzyżują się ponownie. Cze Emily pozwoli się zbliżyć Derekowi do siebie?
121 łez są trzecią powieścią I. M. Darkss i chociaż mam na półce Gwiazdy nadziei, to dopiero ta najnowsza skłoniła mnie skutecznie do poznania nowej autorki. Przez wielu klasyfikowana w kategorii książki dla kobiet, przeze mnie, jako historia, którą pokocha i zrozumie każdy, kto chociaż przez chwilę udawał kogoś innego dla innych, by otrzymać, chociaż okruch uczucia.
Emocje, emocje, emocje…
Najtrudniej jest mi pisać o książkach, które poruszyły mnie do głębi, które rozdarły moje serce i pokonały mury, za którymi skrywam wszystkie bolesne momenty, wszystkie rany, zadry i żale. Bo jak opisać wtedy coś, co tak mocno wstrząsnęło sercem i przy tym nie ujawnić tych wszystkich emocji i myśli, którymi nie chce się podzielić? Jak napisać, że powinniście przeczytać 121 łez i nie napisać o czymś, o czym prawdopodobnie nie wie nikt?
Nie spodziewałam się tego, co zaserwowała I. M. Darkss swoim czytelnikom. Nie wiedziałam, że pod płaszczem historii, która może być dla niektórych czymś, co już tyle razy czytali, będzie tyle emocji. Tak intensywnych i dopadających z całą mocą i niedających szans, by od nich uciec. Pojawiają się nagle i bez chwili na przygotowanie się na ich przyjęcie. 121 łez, to idealny przykład tego, że chociaż ludzie mogą mieć różne przeżycia, to potrafią zrozumieć swoje emocje, motywy zachowania i potrzebę robienia czegoś tak, a nie inaczej.
I. M. Darkss stworzyła powieść o kobiecie, która zawsze musiała coś udowadniać i nikt jej nie pokazał, że najlepszą wersją siebie jest wtedy, kiedy pokazuje swoją prawdziwą twarz. To smutne, że nie wszyscy potrafią zaakceptować kogoś takim, jakim jest i wymaga konkretnego działania. To przerażające, że rodzice nie kochają dzieci na tyle, by dla nich walczyć ze wszystkim, a partner okazuje się najgorszym katem odzierającym ze wszystkiego…
On, ona, on… i inni.
Nie da się w kilku zdaniach opisać należycie żadnej z tych najistotniejszych postaci. Najważniejsza jest jednak tutaj Emily. Kobieta, która została pozbawiona poznania prawdziwej miłości i akceptacji. Zarówno ze strony rodziny, jak i partnera. Zmuszona i łaknąca akceptacji robiła wszystko, by być idealną dla tych, których miłości i akceptacji pragnęła. To wszystko było dla niej destrukcyjne, a że nie wierzyła w swoją wartość i siłę, tkwiła w tych toksycznych relacjach. Tkwiła i dała się złamać. Jednak dostała drugą szansę i przetrwała. Na początku tylko trwała z dnia na dzień i odgrywała nadal jedną z ról, ale gdy nadszedł czas, pokazała, że już nie boi się konfrontacji i pokazania prawdziwej siebie. Nie boi się zawalczyć o życie według własnych zasad.
No i jest Derek, który uratował Emily i zdobył moje serce. Ujmuje chyba wszystkim. Jest czuły, empatyczny, troskliwy, cierpliwy i wytrwały. Profesjonalny ze względu na wykonywany zawód i konsekwentny w zdobyciu zaufania kobiety.
Są też inni, bez których nie byłoby fabuły. I. M. Darkss każdemu nadaje iskry sprawiającej, że są niezwykle prawdziwi i całkowicie różni. Jednych się lubi i z nimi zżywa, drugich najchętniej, by się pozbyło, bo… świat bez nich byłby lepszy.
To trzeba przeczytać.
Jestem zachwycona i oczarowana. Czuję, że muszę na nowo zbudować swoją fortecę, by skryć za nią, to o czym nie chcę pamiętać, a jednocześnie nie żałuję ani chwili spędzonej z tym tytułem. 121 łez porusza do głębi, uderza w najczulsze i najmroczniejsze struny duszy. Wypiera emocjonalnie i daje nadzieję. Ogromne brawa dla I. M. Darkss, że w książce wszystko ma swój czas i miejsce. Autorka kładzie nacisk na to, że po wielkich traumach miłość nie jest w stanie cudownie wszystkiego uleczyć. Może być bodźcem, podporą i metą, do której chcemy dotrzeć. Jednak to my sami musimy uporać się z tym, co siedzi nam w głowie i sercu. Nawet gdy czasem trzeba odejść od tego, co było najlepsze w naszym życiu. Nic tak nie pomaga, jak czas, chęć przezwyciężenia wszystkich przeszkód i wiara w siebie. Co mi się też ogromnie podobało, to właśnie relacja Emily i Dereka. Nie było nagłego wybuchu, tylko powolne zdobywanie i ofiarowanie zaufania. Może się wydawać, że w tej historii dominuje sam smutek, ale nic bardziej mylnego. Jest tu również radość, śmiech, nadzieja i miłość.
Chciałabym napisać, co najbardziej ujęło mnie za serce, ale nie da się wskazać jednego elementu. To całokształt zasługuje na zachwyt. 121 łez pokazuje, jak wielkie szkody czynią toksyczne relacje, I. M. Darkss uświadamia też, że nie wolno oceniać patrząc z boku, że cisza może być krzykiem pełnym bólu i niewylanych łez.
Autor: I. M. Darkss
Tytuł: 121 łez
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Wydanie: I
Data wydania: 2020-05-19
Kategoria: new adult
ISBN: 9788381168885
Liczba stron: 328
Ocena: 8/10
Umiesz kusić. 😉
Również mam w planach przeczytać tę książkę. Czuję, że to będzie jedna z tych która trafi wprost do mojego serca i zostanie w nim na zawsze. 😊
Nagle moje myśli dreczace mnie po lekturze wróciły. Niesamowita lektura i świetna recenzja.
Mam w planach książki tej autorki, bardzo mnie ciekawią 🙂 Lubię takie książki, które zostają z nami na dłużej 🙂
No gdy ktoś pisze, że książka go poruszyła, nie mam wyjścia. Muszę zapisać tytuł i sama przeczytać!
Brzmi intrygująco, ale nie wiem czy znajdę chwilę by wrzucić ją na stosik hańby 😉
Widziałam już tyle razy okładkę tej książki, ale jeszcze nie miałam możliwości odkrycia, co takiego ona opowiada i powiem ci – WOW! Sam opis intryguje, a kiedy czyta się tyle pozytywnych słów, to aż chce się poznać tę bohaterkę i wraz z nią stanąć oko w oko z wszelkimi demonami.
Lektura jeszcze przede mną, ale już nie mogę się jej doczekać 🙂
Pięknie napisana recenzja. Po Twoich słowach widać, jak poruszyła Cię ta powieść. Jednocześnie jestem pewna, że i na mnie wywrze tak ogromne wrażenie! Oczywiście, zapisuję sobie tytuł bez mrugnięcia okiem!
Wspaniale napisałaś recenzję, tak pięknie, że przekonałaś mnie, by przeczytać tę książkę.