– Raczej nie przypuszczam, żeby ta pani w różowym sweterku i w różowych adidaskach miała wyciągnąć z wózka maczetę. Różową – mruknęła Beatka. – Albo inne śmiercionośne coś. […]
– Przypominam ci, że pani denatka miała różowe buty. Może ten morderca ma obsesję na punkcie kolorów?
– Nie wystraszysz mnie – Beatka pokręciła z uporem głową – W parku roi się od bardzo niebieskich policjantów. To powinno zneutralizować mordercze zapędy.*
Nie każdemu jest pisany spokojny los. Niekiedy, chociaż bardzo byśmy chcieli wieść normalne, poukładane i monotonne życie, to zawsze coś się u nas dzieje, a kłopoty, w które nieświadomie wpadamy, nie dziwią już nikogo. Nawet nas samych.
Po ostatnich wydarzeniach w życiu Oli zapanował względny spokój. Obecnie cieszy się nowym związkiem oraz statusem narzeczonej, służy wiernie swoim zwierzętom, pracuje i trenuje do maratonu. Wszystko wydaje się idealne, ale jak to bywa u Oli, taki stan rzeczy nie może trwać zbyt długo. Do ich bloku wprowadza się ktoś nowy i za nic sąsiedzkie zasady, gdy robi remont i hałasuje po nocy. Co gorsza, Ola podczas biegania dostrzega piękną blondynkę, która jak się okazuje, jest właśnie ich nową sąsiadką i straszną flirciarą. Sabinie nie przeszkadza to, czy jakiś mężczyzna jest sam, czy zajęty, a to nie podoba się ani Aleksandrze, ani Beacie. Dziewczyny kombinują nawet jakby się jej tu pozbyć, ale ktoś jest od nich szybszy i sprawia, że blondynka znika na zawsze, a pech chce, że główną podejrzaną staje się nie kto inny jak Ola.
Po tym, jak dobrze bawiłam się, czytając Maraton do szczęścia wiedziałam, że dość szybko sięgnę po kontynuację serii. Byłam ciekawa, co tym razem przytrafi się głównej bohaterce i jak bardzo się w to wpakuje. Sprintem do marzeń już za mną, a jakie są moje wrażenia? Czy drugi tom sprostał moim oczekiwaniom?
Często jest tak, że kolejne części są słabsze i dużo im brakuje do swoich poprzedniczek, jednak Marta Radomska nie musi się o to martwić. Sprintem do marzeń trzyma poziom i doprawdy trudno się tu do czegoś przyczepić. Autorka stworzyła historię, która jest napisana lekko i z dużym poczuciem humoru oraz delikatną nutką kryminału. Taka dobrze wstrząśnięta mieszanka daje powieść dopracowaną, pełną zwrotów akcji, sytuacji zabawnych i tych wywołujących lekkie napięcie. Dużym dla mnie plusem są występujące w niej zwierzęta i to jak często są na pierwszym planie. Historia ta przede wszystkim bawi, ale są też chwile, gdy można się przy niej wzruszyć, trochę pobać, czy też mocno zirytować. Pewne jest jednak to, że w trakcie czytania nie da się nudzić. Niecodzienne sytuacje, dokuczanie sobie i zwierzęta, które zawsze przecież wiedzą lepiej dostarczają mnóstwo wrażeń i wydarzeń mogących zaskoczyć i bawić do łez.
Jeśli chodzi o postacie, to tutaj niewiele się zmieniło. Są wszyscy i w dalszym ciągu da się ich lubić i rozpoznać po tym, jak się zachowują czy po opisie wyglądu. Dareczek rozbraja swą nieporadnością, Beata zaskakuje tym, że jednak nie jest tak do końca łagodna. Ola zaś robi wszystko, by nie wpadać w tarapaty, a i tak tego nie unika, próbuje również walczyć z automatycznym brakiem zaufania i obawą, że znowu zostanie skrzywdzona. Z kolei Łukasz jak to on zrobi wszystko, by chronić ukochaną i ponownie otacza się murem tajemnic. O, mam minusa! Bo to – muszę przyznać – mnie drażniło. Zamiast usiąść i pogadać jak dorośli, to kręcili, węszyli i snuli domysły. I to przez jedną osobę tak dobrze dogadujący się ludzie nagle się pokłócili. Nie ładnie!
Marta Radomska i tym razem od pierwszej strony zdobyła moją całkowitą uwagę. Posiada poczucie humoru, które do mnie idealnie trafia, a do tego na przykładzie umieszczenia w powieści kota i piesa-biesa pokazuje, jak bardzo kocha zwierzęta. Już samo to wystarczy mi, bym zatraciła się w tej historii. Oczywiście to nie jedyne jej plusy, bo podobała mi się też fabuła oraz postacie, z którymi łatwo się zżyć i aż chciałoby się je poznać. Sprintem do marzeń to idealna komedia na gorsze dni i poprawę humoru, od której trudno się oderwać. Świetnie się bawiłam w trakcie czytania i zapominałam o wszystkich problemach.
Polecam Sprintem do marzeń każdemu, kto czytał pierwszy tom i był nim równie mocno zachwycony, jak ja. Z kolei do sięgnięcia po oba tomy zachęcam tych, którzy mają serię przed sobą i lubią obyczajówki z dużą dawką humoru. Nie pożałujecie, gwarantuję.
Autor: Marta Radomska
Tytuł: Sprintem do marzeń
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Wydanie: I
Data wydania: 2018-02-15
Kategoria: obyczajowa
ISBN: 9788379768554
Liczba stron: 400
Ocena: 8/10
Maraton do szczęścia:
Maraton do szczęścia | Sprintem do marzeń | Biegiem po miłość
Ooo, wygląda na super powieść, takich na odprężenie 🙂 Nie miałam okazji czytać pierwszego tomu, ale tak mnie zainteresowałaś drugim, że będę musiała sięgnąć po oba! 🙂 Lubię od czasu do czasu takie lżejsze obyczajówki, zresztą zwykle przeplatam różne rodzaje książek, żeby się nie zmęczyć jednym 😉
Zastanawiałam się ostatnio na przeczytaniem tej książki i nie byłam przekonana, ale chyba dam szanse tej serii…
W sam raz na jesienne wieczory!
Mimo Twoich zachwytów i gorących namawiań raczej nie skorzystam. Obyczajówki do mnie nie przemawiają, ale pewnie seria znajdzie mnóstwo fanów. 🙂
Mi nie do końca przypadła do gustu, trochę się przy niej nudziłam 🙂
Muszę najpierw zapoznać się z pierwszym tomem.