Dziś zapraszam na wywiad z Moniką Hoyłyk-Arora, a raczej jego drugą część. Pierwsza pojawiła się na zaprzyjaźnionym blogu. Polecam przeczytać całość i zastosować się do naszych wszystkich wskazówek – na końcu czeka na was niespodzianka. Czytajcie uważnie, niektóre z tych słów zaprowadzą was do mety.
Ulubiona postać z książek dziecięcych to według pani?
Może mogłabym skłamać i wymyślić coś na poczekaniu. Powołać się na Harry’ego Pottera, chociaż wtedy byłam już chyba starszą nastolatką albo rodzimego Pana Kleksa… Prawda jest jednak taka, że nie potrafię przywołać w pamięci jakiejś ulubionej postaci z dziecięcych książek. Bardziej pamiętam te tytuły, które wzbudziły we mnie ogromne emocje: Baśń o dziewczynce z zapałkami, która wywołała długotrwały płacz oraz Opowieść wigilijna budząca grozę, ale też ukazująca ogromną biedę o istnieniu której nie miałam wtedy pojęcia.
Zakończenie “Pierścienia Hurrem” jest otwarte. Czy będzie kontynuacja?
Istnieje na to szansa, jeśli tylko “Pierścień Hurrem” przypadnie czytelnikom do gustu i będą oni oczekiwali kontynuowania przygód Weroniki. Chciałabym, aby był to cykl nawiązujący do dokonań niezwykłych kobiet żyjących na przestrzeni wieków. Hurrem została wybrana jako ta pierwsza, bowiem spędziła wiele lat w Stambule, który uwielbiam i do którego nieustannie wracam.
Jak reaguje pani na krytykę?
Krytyka to coś, czego nie uniknie się robiąc coś ekstra; niezależnie czy wybrałabym malarstwo, pisanie czy też fotografię. Prędzej czy później spotkałabym się z niepochlebnymi opiniami. Uczę się nie brać “do siebie” słów krytyki, która nie jest konstruktywna, a wynika po prostu z zasady “nie podoba mi się bo nie!”. Oczywiście, że gdzieś tam w głębi serca coś takiego boli, ale trudno dogodzić wszystkim.
Gdzie Monika Hołyk-Arora spędziła wakacje?
W tym roku nie miałam takich prawdziwych wakacji. Sporo czasu spędziłam co prawda w Grecji, jednak byłam tam zawodowo, jako pilot wycieczek. Teraz mieszkam w Polsce, ponieważ moja mama bardzo ciężko zachorowała i aktualnie się nią opiekuję. O wakacjach pomyślę w zimie i zobaczymy, co z tego wszystkiego wyniknie.
Jak odbiera pani selfpublishing w Polsce?
Moje pierwsze książki były publikowane właśnie w ten sposób, dlatego do dzisiaj można je dostać jedynie w formie ebooków (chociaż wersje papierowe dostępne są na Amazonie). Self-publishing daje autorowi dużo swobody co do ekspresji oraz dotarcia do czytelnika, ale jest to też coś, co wymaga dużo samodyscypliny. Zmusza do nauki marketingu i budowania własnej marki, bowiem wszystko spada na barki autora. Nie ukrywam nie jestem w tym najlepsza, bo wolę pisać niż reklamować. Nie mniej jednak ta forma publikacji rozwija się coraz bardziej i cieszy mnie to.
Który z tytułów pani książek jest tym ulubionym?
To pytanie z rodzaju: Które dziecko matka kocha najbardziej. Nie umiem wybrać, bowiem niemal za każdą z historii kryje się jakieś drugie dno, które stało się impulsem do ich spisania. “Jestem Tobą” powstało po śmierci mojego taty i było próbą odreagowania emocji duszonych gdzieś na dnie duszy oraz ogromnego poczucia straty. “Sześć rajskich nocy” było wyrazem tęsknoty za Marmaris, w którym kiedyś mieszkałam. Tylko “Kryzysowy plan życiowy” paradoksalnie został napisany w momencie, kiedy byłam szczęśliwą mężatką, stał się zaś zapowiedzią mojego własnego rozwodu.
A bohaterowie? Który z nich to ten najlepszy, a który najgorszy?
Najgorszym w tym sensie, że mnie zawiódł, jest chyba Murat ze “Znamienia Pytii”. Miałam względem niego inne plany, a on na samym końcu powieści zaskoczył mnie, okazując swoje prawdziwe oblicze. A ten najlepszy? Mam sentyment do Pabla z “Sześciu rajskich nocy”, być może dlatego, że jest zlepkiem dwóch realnych mężczyzn (hahahaha nie zdradzę ich imion!). Lubię też Costasa, a raczej drogę jaką przebył od rozpieszczonego playboya do… upps, mało nie zdradziłam, co zdarzy się w drugiej części “Zemsty o smaku Latte”. 😉
Pisarski dzień, czyli jak często? Ile? Oraz w jakim miejscu pisze Monika Hołyk-Arora?
Zacznę od końca – piszę w przeróżnych miejscach. W domu, na podłodze, albo przy biurku, czasem w kawiarni; świetnie mi się pisze w halach lotów na lotniskach. Nie wymagam absolutnej ciszy, czasami wręcz harmider mobilizuje mnie do zwiększonego skupienia. Jak często i ile? To zależy od codziennego życia, pracy lub jej braku. Czasami jest to jeden krótki akapit, czasami dłuższy fragment. Moim życiowym rekordem jest napisanie prawie jedenastu tysięcy słów w ciągu jednego dnia. Tylko jedna rzecz jest niezmienna – próbuję pisać codziennie, chociażby przez dziesięć minut, ale regularnie.
Kto pierwszy czyta pani powieści?
Przed chorobą bardzo często była to moja mama. Na pewno ważną osobą i jedną z pierwszych, a czasami pierwszą, jest moja przyjaciółka Gosia (jeśli kiedykolwiek przeczyta ten wywiad, to ślę jej gorące uściski!) będąca również moją korektorką.
Gdzie łatwiej o sukces wydawniczy? W Polsce czy za granicą?
Trudno powiedzieć, nie mniej jednak za granicą książki nawet nieznanych autorów, oczywiście wspieranych przez wydawnictwa, częściej odnoszą spektakularny sukces. Wierzę jednak, że dobra książka obroni się, chociaż może jej to zająć dużo więcej czasu bez wsparcia mediów i reklamy.
Jeśli duet, to z kim?
Jeśli chodzi o polski rynek wydawniczy to z chęcią stworzyłabym duet z Katarzyną Puzyńską, Remigiuszem Mrozem bądź Renatą L. Górską. Z zagranicznych autorów wybrałabym mojego guru i niedościgniony wzór – Stephana Kinga, a jeśli byłoby to niemożliwe to Katherine Neville – tylko i wyłącznie za powieść “Ósemka”.
Jedno życzenie. Może pani wybrać jeden książkowy świat i zamieszkać w nim na stałe. Świat z jakiej książki by pani wybrała?
W tym momencie bez wahania wskazałabym bezludną wyspę Robinsona Crusoe, bowiem marzy mi się długi odpoczynek na jakieś ciepłej plaży. W normalnych okolicznościach chętnie zamieszkałabym w świecie doktora Roberta Langdona i przemierzała z nim cały świat, rozwiązując kolejne zagadki, a przy okazji ratując świat od zagłady.
Czy posiada pani “szufladę”, w której czekają kolejne zachwycające historię?
I tak, i nie. Czasami mam trzy powieści w “zapasie”, a czasami, tak jak teraz, nie mam nic. Nie mniej jednak stan pustki i świadomość, że nie wiem, kiedy uda mi się ukończyć kolejny tytuł, jest dla mnie niezwykle frustrujący. Chciałabym móc poświęcać więcej czasu na pisanie, niestety realne życie czasami skutecznie mi to utrudnia.
Trzy tytuły książek, które opisują najtrafniej pani osobę?
“Przeminęło z wiatrem” M. Mitchell, bo zawsze jeśli pojawia się jakiś kłopot, to twierdzę, że pomyślę o tym jutro. I wiele rzeczy w moim życiu faktycznie przeminęło, z wiatrem, czy też bez 😉
“Szaleństwa panny Ewy” K. Makuszyńskiego, bowiem bywam tak samo roztrzepana, jak tytułowa bohaterka książki.
“Jedz, módl się i kochaj” E. Gilbert, ponieważ kocham jedzenie, podróże i poszukuje własnej wersji duchowości.
Jakie jest pani książkowe niespełnione marzenie?
Zobaczyć swoją własną książkę na półkach w księgarni, ale wierzę, że w końcu i ono się spełni.
Zapraszamy na Fanpage autorki i serdecznie dziękujemy za udzielenie wywiadu.
Na koniec zapraszam jeszcze na recenzje najnowszej książki autorki, która pojawi się u jednej z patronek. (link będzie aktywny za godzinę)
Super wywiad 👏
Przeczytany .💗🍁☺