Wakacyjny czas

         „Ma pypeć na nosie i każe pić syrop z
cebuli i pokrzywy. Poza tym ma czarny zeszyt z różnymi przepisami. Założyłam
się kiedyś z siostrą, że ciotka Jadźka jest czarownicą…”*
         Ach wakacje! Już niedługo, za
chwileczkę wraz z rodzeństwem pojedziesz tam gdzie czeka na was zabawa od rana
do nocy. Bieganie na bosaka, kąpiele w jeziorze, jedzenie kiedy się chce, a nie
kiedy cię będą wołać. Możliwość wymyślania przeróżnych zabaw i brak mnóstwa
ograniczeń. Już czekacie niecierpliwie, już snujecie plany i absolutnie nic nie
jest w stanie wam tego zepsuć… Prawda?
         No cóż
Lilce i jej młodszemu bratu Matewce coś, a właściwie ktoś, dokładniej mówiąc
ich starsza siostra Wiktoria,  plany
wakacyjne popsuła. Szczerze mówiąc to trochę z ich winy, ale fakty są takie, że
Wiki ma uszkodzoną nogę i nie może jechać do ukochanej cioci Frani. Rodzeństwo
jest bardzo zgrane i koniec końców cała trójka ląduje u ciotki Jadźki z
Jastarni, którą niezbyt lubią. Zapowiadają się im niezbyt udane lato, ciągle
pada deszcz, ciocia słodycze pozwala jeść tylko w sobotę, a co gorsze każe jeść
flaki! Koszmar! Ale, ale… To nie wszystko, dzieci przez przypadek odkrywają, że
ich tymczasowa opiekunka jest… kryminalistką! Co zrobią z tą wiedzą i jaki
będzie finał ich pobytu w Jastarni?
         Magdalenę
Witkiewicz, a raczej jej twórczość, poznałam już w odsłonie komediowej,
życiowej, a nawet erotycznej. Z zamiarem przeczytania tej książeczki nosiłam
się od dawna, bo ciekawiło mnie jak w tym wydaniu poradziła sobie polska
powieściopisarka. Przygody Lilki i jej rodzeństwa mam już za sobą, a jakie są
moje wrażenia?
         Przyznać
muszę, że już na samym początku, gdy poznajemy postacie i zobaczyłam imiona
kotów: Rutinoscorbin, Witamina i Rapahacholin, uśmiałam się prawie do łez.
Prawda, że są oryginalne? Dalej jest równie ciekawie i zabawnie. Lilka i jej
rodzeństwo to dzieciaki pełne energii oraz pomysłów. Humor wylewa się wręcz
każdej kolejnej strony, nie brak zabawnych sytuacji oraz rozmów. Magdalena
Witkiewicz stworzyła historię dla dzieci, pełną przygód, śmiesznych, czasem
niesamowitych wydarzeń. Pisze językiem, który bez problemu trafi do młodszego
grona czytelników, ale nieskąpi też słów trudniejszych, które oczywiście od
razu tłumaczy. Zdania są krótkie, ale jako całość barwnie przedstawiają losy trójki
bohaterów. Fabuła opowieści intryguje od samego początku, a niespodziewane
zwroty akcji sprawiają, że ani przez chwilę nie idzie się nudzić w trakcie
czytania.
         Dużym
plusem jest charakterystyka postaci. Lilka to ośmiolatka spragniona wiedzy,
Mateusz, najmłodszy i wiecznie głody, przeuroczy chłopiec, który jednym
spojrzeniem oczaruje każdego. No i Wiki, przyszła modelka, dbająca o swój
wygląd i uważana przez rodzeństwo już za dorosłą, która wszystko wie. Różnie
się od siebie, jak ogień i woda, często sprzeczają i nie znoszą swoich
zachowań, ale gdy trzeba stają za sobą murem, są jednogłośni i tak naprawdę to
się kochają i nie pozwolą zrobić drugiemu nic złego. Ujęło mnie to, jak bardzo
pewni są tego, że mama ich kocha i zawsze mogą na nią liczyć, nie zdziwiło, bo
ja mam tak od dziecka ze swoją mamą, ale właśnie ujęło. Witkiewicz zobrazowała
rodzinę, której fundamentem jest zaufanie i miłość.
         Książka
ta umiliła mi dwa wieczory i sprawiła, że uśmiech nie schodził mi z twarzy
przez cały czas trwania czytania. Bawiły mnie wszystkie zaistniałe sytuacje,
rozmowy oraz pomysłowość dzieci, że o komentarzach Lilki na temat tego co mówią
dorośli nie wspomnę. Nie dało się nie polubić tej trójki tryskającą niewyczerpalnymi pokładami energii. Książkę czyta się bardzo szybko i
przyjemnie, a co ważniejsze, jestem przekonana, że nie jedno dziecko będzie
czytało ją czy też słuchało z zainteresowaniem i wraz z bohaterami przeżywać
ich przeżycia. Dodatkowym plusem są czarno-białe rysunki odzwierciedlające to o
czym akurat jest napisane. Są one szczegółowe i nie raz wywołują śmiech. Okazało
się, że i w tym wydaniu Magdalena Witkiewicz mnie nie zawiodła i niecierpliwie
wyczekuję już kolejnej części „Lilki i spółki”.
         Lekka,
zabawna, z humorem. Idealna dla dziecka w wieku szkolnym (7-12 lat),
jak i dorosłego jeśli tylko lubi czasem sięgnąć literaturę dziecięcą. Nie raz
pokręcicie głową nad pomysłowością rodzeństwa i pośmiejecie się z ich działań
tak samo jak ja. Jeśli dzieci autorki są takie jak te w książce to zarówno
zazdroszczę ej i współczuję, bo z pewnością ma z nimi trzy światy i mnóstwo
śmiechu.  Polecam!
*str. 8
Autor:
Magdalena Witkiewicz
Tytuł:
Lilka i spółka
Wydawnictwo:
Nasza Księgarnia
Rok
wydania:
29 stycznia 2014
Liczba
stron:
208
Lilka i
spółka:
Lilka i spółka
Książka
przeczytana w ramach wyzwań: Serie na starcie

Ten post ma 9 komentarzy

  1. Wiesz co poprzednia okładka jakoś bardziej mi się podobała, albo to już było opatrzenie;) heeh nazwa rutinoscorbin to jeszcze, z rapaholinu wymiękłam;D

    1. Irena Bujak

      No do mnie ta okładka bardziej przemawia 😉 No ja patrze na te postacie, oczy przecieram i jak rykłam śmiechem na te nazwy 😀

  2. Oli

    Fajna i przyjemna. Z pewnością dzieci ją pokochają 🙂

  3. Paula

    Magda Witkiewicz po prostu ma talent, co tu dużo mówić:) I sprawdza się w każdym wydaniu:)

  4. Magdallena M

    Magdalena Witkiewicz uwielbia swoje dzieci, i z tego co wiem, niechętnie się z nimi rozstaje 🙂
    Sięgnę po tę historię z Jastarnią w tle i kotami, pewnie się nie zawiodę.

Dodaj komentarz