Fragment: Hugh Howey – Silos

Parę dni temu wspominałam o premierze tejże książki, a dziś mam dla was jej fragment. 😉

Polska premiera – 5.12.2013

  

         Mijały kolejne godziny, a Allison wciąż
nie chciała się odezwać – to zachowanie też narobiło niezłego zamieszania w
silosie. Holston przez cały dzień płakał za kratami, mózg mu płonął z rozpaczy
i niedowierzania To wydarzyło się w jednej chwili, niszcząc wszystko, co znał.
Próbował skupić się na tym, co zrobiła Allison, gdy ona tymczasem siedziała
spokojnie w celi, wpatrując się w posępny krajobraz. Na pierwszy rzut oka
wydawała się zadowolona z uzyskania statusu czyściciela.
         Dopiero po zmroku po raz pierwszy się
odezwała, wcześniej odmówiwszy ostatniego posiłku. W końcu technicy skończyli
przygotowania wewnątrz śluzy, zamknęli żółte drzwi i udali się na spoczynek,
który tak naprawdę mógł wcale nie nadejść. Odezwała się niedługo po tym, jak
zastępca Holstona opuścił posterunek, dwukrotnie klepiąc go po ramieniu.
Zdawało się że od tamtej chwili minęło już wiele godzin, i gdy Holston niemal
już tracił przytomność,  zmęczony łkaniem
i ochrypłymi błaganiami, długo po tym jak zamglone słońce zniknęło za
wzgórzami, widocznymi ze stołówki i holu – wzgórzami, za którymi kryła się
reszta odległego, obróconego w ruinę miasta – w półmroku celi Allison
wyszeptała coś niemal niesłyszalnego: To nie jest prawdziwe.
         A przynajmniej Holstonowi wydawało się,
że te właśnie słowa usłyszał. Poruszył się nerwowo.
         – Skarbie? – Ścisnął kraty i podniósł
się z kolan. – Kochanie? – wyszeptał, ścierając zaschnięte łzy z policzków.
         Odwróciła się. I było tak, jakby słońce
zmieniło zdanie i znów wyłoniło się zza wzgórz. Zauważyła go i to dało
Holstonowi nadzieję. Kompletnie go zatkało i doszedł do wniosku, że to była
tylko choroba, gorączka, coś, co lekarz będzie w stanie bez trudu zdiagnozować,
ratując ją przed karą. Ona tego nie chciała. Otrząsnęła się już, była zatem
ocalona, a Holston także był ocalony widząc, że żona się do niego odwraca.
         – Nic, co widzisz, nie jest prawdziwe –
powiedziała cicho. Jej ciało zdawało się zupełnie spokojne, mimo że szaleństwo
trwało nadal, każąc Allison wypowiadać zakazane słowa.
         – Porozmawiaj ze mną – poprosił
Holston, kiwając do niej zza krat.
         Allison pokręciła głową. Poklepała
cienki materac leżący na pryczy
         Holston sprawdził zegar. Godziny
odwiedzin już dawno minęły. Za to, co zamierzał teraz zrobić, mogą i jego wysłać
do czyszczenia.
         Bez wahania jednak wsunął klucz do
zamka.
         Metaliczne szczęknięcie zabrzmiało
wyjątkowo donośnie.
         Holston wszedł do celi i usiadł przy
żonie. Przeżywał istną agonię, nie mogąc jej dotknąć, przytulić albo zabrać w
jakieś bezpieczne miejsce, z powrotem do łóżka, żeby mogli udawać, że to był
tylko zły sen.
         Ale nie śmiał się ruszyć. Usiadł i
splótł dłonie, gdy ona nie przestawała szeptać:
         – To nie musi być prawdziwe. Nawet w
najmniejszym stopniu. Zupełnie. – Patrzyła na ekran.
         Holston nachylił się na tyle blisko, że
mógł poczuć woń wyschniętego potu po tym całym ciężkim dniu. – Kochanie, co się
dzieje?
         Jej włosy zadrżały od towarzyszącego
tym słowom oddechu. Wyciągnęła dłoń i potarła ciemniejący wyświetlacz,
dotykając pikseli.
         – W tej chwili może być już rano, a my
się nie dowiemy. Na zewnątrz mogą znajdować się ludzie. – Odwróciła się i
spojrzała na niego. – Mogą nas obserwować – dodała, uśmiechając się
złowieszczo.
         Holston nie odwrócił wzroku. Wcale nie
wydawała się szalona, nie w taki sposób, co wcześniej. Jej słowa były szalone, lecz ona wcale się taka nie wydawała. – Skąd
ten pomysł? – zapytał. Wydawało mu się, że wie, ale i tak wolał spytać. –
Znalazłaś coś na twardych dyskach? – Słyszał wcześniej, że pobiegła w stronę
śluzy prosto ze swojego laboratorium, ogarnięta nagłym szaleństwem. Coś musiało
się wydarzyć, kiedy była w pracy. – Co takiego odkryłaś?
         – Pokasowali nie tylko rzeczy dotyczące
powstania – wyszeptała. – To było oczywiste. Wszystko pokasowali. Także bieżące
dane. – Parsknęła śmiechem. Nagle jej głos stał się głośniejszy, a oczy zaszły
mgłą. – E-maile, których mi nigdy nie wysłałeś, mogę się założyć!
         – Skarbie. – Holston odważył się
chwycić jej dłonie, a ona się nie odsunęła. Trzymał je w mocnym uścisku. – Co
takiego odnalazłaś? To był jakiś e-mail? Od kogo?
         Pokręciła głową. – Nie. Znalazłam
programy, których używają. To dzięki nim obrazy na ekranie wydają się takie
rzeczywiste. – Obejrzała się na zapadający zmierzch. – Dział IT – powiedziała.
– Nasi informatycy, to właśnie oni. Oni wiedzą.
Ten sekret znają tylko oni. – Pokręciła głową.
         – Jaki sekret? – Holston nie potrafił
stwierdzić, czy to zwykłe bzdury, czy coś ważnego. Wiedział tylko, że wreszcie
zaczęła mówić.
         – Ale teraz ja też wiem. I ty też
będziesz wiedział. Wrócę po ciebie, przysięgam. Tym razem będzie inaczej.
Przełamiemy ten cykl, ty i ja. Wrócę i razem przejdziemy przez to wzgórze. –
Zaśmiała się. – Jeśli ono tam jest – dodała podniesionym głosem. – Jeśli to
wzgórze tam stoi i jest zielone, razem przejdziemy na drugą stronę.
         Odwróciła się do niego.
         – Nie ma tak naprawdę żadnej rewolty,
to tylko stopniowy wyciek. Ludzie, którzy wiedzą, i chcą się wydostać na
zewnątrz. – Uśmiechnęła się. – Więc wychodzą. Dostają to, o co proszą. Wiem,
czemu czyszczą, czemu mówią, że tego nie zrobią, a i tak się za to biorą. Wiem.
Wiem doskonale. I nigdy nie wracają. Czekają, czekają i czekają, ale ja nie
będę czekać. Ja tutaj wrócę. Tym razem będzie inaczej.
         Holston ścisnął jej dłonie. Po
policzkach płynęły mu łzy. – Kochanie, czemu to robisz? – Czuł, że teraz, gdy w
silosie pogaszono światła i zostali całkiem sami, chciała się usprawiedliwić.
         – Wiem już wszystko na temat powstań –
odpowiedziała.
         Holston skinął głową. – Rozumiem.
Mówiłaś mi. Były też inne…
         – Nie. – Allison odsunęła się od niego,
ale zrobiła to tylko po to, by móc spojrzeć mu prosto w oczy. W jej spojrzeniu
nie było już tej dzikości, co poprzednio.
         – Holston, ja wiem dlaczego te
powstania miały miejsce. Wiem dlaczego.
         Allison przygryzła dolną wargę. Holston
czekał, ciało miał napięte.
         – Zawsze powodem były wątpliwości i
podejrzenia, że na zewnątrz wcale nie jest tak źle, jak może się wydawać. Też
to czułeś, prawda? Że możemy być gdziekolwiek,
ale żyjemy w kłamstwie?
         Wiedział, że nie należy na to pytanie
odpowiadać, nie można ani drgnąć. Poruszanie tego tematu oznaczało
natychmiastowe  czyszczenie. Siedział jak
skamieniały i czekał.
         – To mogły być młodsze pokolenia –
ciągnęła Allison. – Mniej więcej co dwie dekady. Wydaje mi się, że pragnęli iść
naprzód, odkrywać nowe rzeczy. Nie miałeś nigdy takiej potrzeby? Nawet jak
byłeś młodszy? – Jej oczy znów zaszły mgłą. – A może chodziło o pary, o
nowożeńców, których do szaleństwa doprowadzała myśl, że w tym naszym
przeklętym, ograniczonym świecie nie będą nawet mogli mieć dzieci. Może dla
zyskania takiej szansy, byli gotowi postawić wszystko a jedną kartę…
         Wbiła wzrok w coś odległego. Może
wyobrażała sobie teraz ten los, którego nie wykorzystali i już nigdy nie
wykorzystają. Znów spojrzała na Holstona. Zastanawiał się, czy za milczenie też
mogą go wysłać na czyszczenie – za to, że nie nawrzeszczał na nią, gdy
wymawiała zakazane słowa.
         – Mogło też chodzić o starszych
mieszkańców – dodała. – Stłoczeni tu przez zbyt długi czas, na stare lata już
się nie bali; pewnie chcieli się wynieść i zrobić miejsce dla pozostałych, dla
tych kilkorga bezcennych wnuków. Ktokolwiek to był, powodem każdego powstania
była ta myśl, to uczucie, że miejsce, w którym żyjemy, jest dla nas po prostu
złe. – Rozejrzała się po celi.
         – Nie wolno ci tak mówić – szepnął
Holston. – To jedno z największych wykroczeń…
         Allison skinęła głową. – Wyrażanie
chęci wyjścia. Owszem. Wielkie wykroczenie. Nie widzisz, czemu tak jest? Czemu
jest to aż tak zakazane? Właśnie dlatego, że od tej chęci zaczęła się każda
rewolta.
– Dostajesz to, o co prosisz – Holston wyrecytował
słowa wyryte w jego umyśle już od wczesnej młodości. Rodzice ostrzegali go –
ich jedyne, ukochane dziecko – by nigdy nie zapragnął wyjść z silosu. Żeby
nigdy nawet o tym nie myślał. Żeby mu to nie przyszło do głowy. To oznaczało
natychmiastową śmierć. Wystarczyła sama myśl, żeby utracili  swojego najdroższego jedynaka.
         Znowu spojrzał na żonę. Nadal nie mógł
pojąć szaleństwa, które kazało jej podjąć taką właśnie decyzję… A zatem
odnalazła pokasowane programy, dzięki którym obraz na ekranach mógł zdawać się
wyjątkowo rzeczywisty. Co to znaczyło? I dlaczego tak się zachowała?
         – Czemu? – pytał ją. – Czemu tak
postąpiłaś? Czemu nie przyszłaś do mnie? Na pewno był jakiś lepszy sposób, by
sprawdzić, co się dzieje. Mogliśmy opowiedzieć ludziom o tym, co odnalazłaś na
tych twardych dyskach…
         – I wzniecić kolejną rewolucję? –
Allison parsknęła śmiechem. Nadal dostrzegał jej obłęd, a może była to tylko
rosnąca frustracja i wrzący gniew. Może wielka, trwająca od pokoleń zdrada
pchnęła ją na skraj przepaści. – Nie, dziękuję – odparła, tłumiąc śmiech. –
Wyczyściłam wszystko, co odnalazłam. Nie chcę, żeby się dowiedzieli. Skoro chcą
tutaj zostać, niech będą przeklęci. Wrócę tu tylko po ciebie.
         – Już nie wrócisz – stwierdził ze
złością Holston. – Wydaje ci się, że wygnani nadal gdzieś tam są? Myślisz, że
nie chcą wracać, bo czują się przez nas oszukani?
         – A myśli że czemu czyszczą obiektywy?
– zapytała Allison. – Czemu podnoszą swoje pady i bez wahania przystępują do
pracy?
         Holston westchnął. Czuł, że jego gniew
słabnie. – Nikt nie wie czemu – odparł.
         – Ale co ty o tym sądzisz?
         – Już o tym rozmawialiśmy – powiedział.
– Ile razy już dyskutowaliśmy o tej sprawie? – Był przekonany, że wszystkie
pary omawiały ten problem, gdy nikt nie mógł ich usłyszeć. Przypomniał sobie,
jak sami też to robili. Popatrzył na ścienny kran i odszukał wzrokiem księżyc,
z jego położenia odczytując godzinę. Mieli niewiele czasu. Jutro jego żony już
tu nie będzie. Ta myśl raz po raz rozświetlała jego umysł, jak błyskawica
pośród burzowych chmur.
         – Każdy ma jakieś teorie – rzekł. –
Wiele razy o tym gadaliśmy. Po prostu…
         – Ale teraz dowiedziałeś się czegoś nowego –
powiedziała mu Allison. Puściła jego dłoń i odgarnęła włosy z twarzy. – Ty i ja
dowiedzieliśmy się czegoś nowego i teraz wszystko nabrało sensu. A jutro będę
wiedziała już w stu procentach. – Allison uśmiechnęła się. Poklepała dłoń
Holstona, jakby był dzieckiem. – I pewnego dnia, kochany, ty też będziesz
wiedział.*
*notatka prasowa

Ten post ma 4 komentarzy

  1. cyrysia

    Miałam dać sobie spokój z tą książką, ale po jej fragmencie zmieniłam jednak zdanie.

Dodaj komentarz