„Bo
miłość nie potrzebuje odmierzonego zegarem i kalendarzem czasu. Potrzebuje
tylko naszego, wewnętrznego ognia i tęsknoty. Motywacji.”*
miłość nie potrzebuje odmierzonego zegarem i kalendarzem czasu. Potrzebuje
tylko naszego, wewnętrznego ognia i tęsknoty. Motywacji.”*
Tak naprawdę
o marzeniach było już wspominane na tysiąc różnych sposobów. Za każdym razem
coraz bardziej widać jak bardzo ważne są dla człowieka. Marzenia to nadzieja,
siła i chęć do działania, marzenia to bodziec do tego by pragnąć zmian w swoim
życiu. Do tego by nie poprzestać na myśleniu, a robić coś by je spełnić i nawet
gdy nie wychodzi, nie poddać się. Bo w życiu bywa raz lepiej, a raz gorzej. Jednak
dla szczęścia warto się trochę pomęczyć.
o marzeniach było już wspominane na tysiąc różnych sposobów. Za każdym razem
coraz bardziej widać jak bardzo ważne są dla człowieka. Marzenia to nadzieja,
siła i chęć do działania, marzenia to bodziec do tego by pragnąć zmian w swoim
życiu. Do tego by nie poprzestać na myśleniu, a robić coś by je spełnić i nawet
gdy nie wychodzi, nie poddać się. Bo w życiu bywa raz lepiej, a raz gorzej. Jednak
dla szczęścia warto się trochę pomęczyć.
Ludmiła
to dziennikarka kobieta w średnim wieku, pracująca w lokalnej Mrągowskiej
gazecie. W jej życiu pojawia się nagle dwóch mężczyzn: Jeden to Artur, nowy
szef, który okazuje się być wrednym i wymagającym. Osiągnięcia, które odnoszą
pracownicy po części przypisuje sobie, choć tak naprawdę nie rusza się za
biurka. Do tego okazuje się, że na pewno coś kombinuje, a efekt tego odczuje
ona. Drugim mężczyzną jest Martin, Niemiec szukający swoich korzeni i tak się
złożyło, że ślady prowadzą go do kamieniczki Ludmiły, a traf chciał, że tych
dwoje się spotkało. Kobieta wyczuwając szansę na dobry artykuł postanawia pomóc
mężczyźnie. Jak dalej potoczą się losy Ludmiły? Jakie zmiany zajdą w jej życiu
po ingerencji tych dwóch panów?
to dziennikarka kobieta w średnim wieku, pracująca w lokalnej Mrągowskiej
gazecie. W jej życiu pojawia się nagle dwóch mężczyzn: Jeden to Artur, nowy
szef, który okazuje się być wrednym i wymagającym. Osiągnięcia, które odnoszą
pracownicy po części przypisuje sobie, choć tak naprawdę nie rusza się za
biurka. Do tego okazuje się, że na pewno coś kombinuje, a efekt tego odczuje
ona. Drugim mężczyzną jest Martin, Niemiec szukający swoich korzeni i tak się
złożyło, że ślady prowadzą go do kamieniczki Ludmiły, a traf chciał, że tych
dwoje się spotkało. Kobieta wyczuwając szansę na dobry artykuł postanawia pomóc
mężczyźnie. Jak dalej potoczą się losy Ludmiły? Jakie zmiany zajdą w jej życiu
po ingerencji tych dwóch panów?
To
już moje czwarte spotkanie z twórczością Katarzyny Enerlich i muszę stwierdzić,
że jestem w kropce. Nigdy za bardzo nie wiem co myśleć o danym utworze, bo
mimo, że historie same w sobie są ciekawe, to coś, nie jestem w stanie
stwierdzić co dokładnie, sprawia że czuje niedosyt pewnego rodzaju
rozczarowanie. Do tego, czasem mam wrażenie, że niektóre książki są lepsze, a
niektóre gorsze. Jak było zatem z
pierwszą częścią tryptyku?
już moje czwarte spotkanie z twórczością Katarzyny Enerlich i muszę stwierdzić,
że jestem w kropce. Nigdy za bardzo nie wiem co myśleć o danym utworze, bo
mimo, że historie same w sobie są ciekawe, to coś, nie jestem w stanie
stwierdzić co dokładnie, sprawia że czuje niedosyt pewnego rodzaju
rozczarowanie. Do tego, czasem mam wrażenie, że niektóre książki są lepsze, a
niektóre gorsze. Jak było zatem z
pierwszą częścią tryptyku?
Trzeba
przyznać, że polska powieściopisarka ma niewątpliwy talent do opisywania
miejsc, w których wszystko się dzieje. Z łatwością przelewa na papier urok
Mazur, styl życia małego miasteczka i ludzi w nim mieszkających. Barwne i
rzetelne opisy urozmaicały czytanie oraz pobudzały nie raz i nie dwa moją
wyobraźnię do tego by wyobrazić sobie miejsca, w których są akurat bohaterowie.
To co jeszcze przykuło moją uwagę to porównanie dzisiejszych Mazur z tymi w
czasach wojny, może nie do końca to autorce wyszło, ale miało swój urok i bardzo
mnie ciekawiło. Okazuje się, że bardzo lubię takie kombinacje i niecierpliwie
wyczekiwałam najmniejszego fragmentu z tym związanego.
przyznać, że polska powieściopisarka ma niewątpliwy talent do opisywania
miejsc, w których wszystko się dzieje. Z łatwością przelewa na papier urok
Mazur, styl życia małego miasteczka i ludzi w nim mieszkających. Barwne i
rzetelne opisy urozmaicały czytanie oraz pobudzały nie raz i nie dwa moją
wyobraźnię do tego by wyobrazić sobie miejsca, w których są akurat bohaterowie.
To co jeszcze przykuło moją uwagę to porównanie dzisiejszych Mazur z tymi w
czasach wojny, może nie do końca to autorce wyszło, ale miało swój urok i bardzo
mnie ciekawiło. Okazuje się, że bardzo lubię takie kombinacje i niecierpliwie
wyczekiwałam najmniejszego fragmentu z tym związanego.
Zaś
co do samej historii głównej bohaterki, było sympatycznie. Choć przyznaje, że
bywały momenty, które mnie drażniły. Wydawały się takie sztuczne i nie na
miejscu. Niektóre sprawy jak dla mnie działy się za szybko i powstawały
znienacka. Szkoda trochę, bo mogło być naprawdę bardzo dobrze, a tak coś mi
zgrzyta niestety. Dziwie się sobie, że te same rzeczy: opisy, zachowania, w
różnych sytuacjach odbierałam inaczej. Raz było dobrze, tak jak powinno, a raz
aż zgrzytałam zębami. Jeśli mam być szczera to sama nie wiem o co do końca mi
chodzi.
co do samej historii głównej bohaterki, było sympatycznie. Choć przyznaje, że
bywały momenty, które mnie drażniły. Wydawały się takie sztuczne i nie na
miejscu. Niektóre sprawy jak dla mnie działy się za szybko i powstawały
znienacka. Szkoda trochę, bo mogło być naprawdę bardzo dobrze, a tak coś mi
zgrzyta niestety. Dziwie się sobie, że te same rzeczy: opisy, zachowania, w
różnych sytuacjach odbierałam inaczej. Raz było dobrze, tak jak powinno, a raz
aż zgrzytałam zębami. Jeśli mam być szczera to sama nie wiem o co do końca mi
chodzi.
Nie
byłabym sobą jeśli nie wspomniałabym o tym jak ta książka została zredagowana.
Ten kto sprawdzał ją przed oddaniem do druku nie bardzo się postarał przy
sprawdzaniu. Nie wyjustowany tekst, jak ja tego nie lubię, nigdy wtedy nie wiem
czy zaczyna się nowa myśl. Brak podziału
na dialogi tylko wszystko leci jednym ciągiem, a ja muszę się głowić kiedy
kończy się jedna wypowiedz, a zaczyna druga. Do tego tekst jest też łamany w
środku zdania. No zgłupieć przez to można! Bardzo mi to przeszkadzało w
czytaniu i sprawiało, że musiałam coś czytać po kilka razy by zrozumieć czytany
tekst.
byłabym sobą jeśli nie wspomniałabym o tym jak ta książka została zredagowana.
Ten kto sprawdzał ją przed oddaniem do druku nie bardzo się postarał przy
sprawdzaniu. Nie wyjustowany tekst, jak ja tego nie lubię, nigdy wtedy nie wiem
czy zaczyna się nowa myśl. Brak podziału
na dialogi tylko wszystko leci jednym ciągiem, a ja muszę się głowić kiedy
kończy się jedna wypowiedz, a zaczyna druga. Do tego tekst jest też łamany w
środku zdania. No zgłupieć przez to można! Bardzo mi to przeszkadzało w
czytaniu i sprawiało, że musiałam coś czytać po kilka razy by zrozumieć czytany
tekst.
„Prowincja
pełna słońca” mimo wszystkich moich „ale” przypadła mi do gustu i mile spędziłam z nią czas. Piękne opisy,
historia człowieka z czasów przedwojennych, oraz życie ludzi współczesnych.
Może nie jestem zachwycona, ale spodobała mi się fabuła stworzona przez autorkę
i z ciekawością śledziłam losy bohaterów. Zżyłam się z bohaterami, którzy
wywoływali mieszane uczucia. Podobała mi się postać Ludmiły, taka zdecydowana i
pewna tego co chce, ale jednak nie idealna. Może to i dobrze, bo wydaje się być
bardziej realna. Za to nie polubiłam Martina, irytował mnie od samego początku
i zostało tak do końca. Jest taki, no nie wiem jak to ująć, ale wydaje się zbyt
pewny siebie i trochę za bardzo zarozumiały.
pełna słońca” mimo wszystkich moich „ale” przypadła mi do gustu i mile spędziłam z nią czas. Piękne opisy,
historia człowieka z czasów przedwojennych, oraz życie ludzi współczesnych.
Może nie jestem zachwycona, ale spodobała mi się fabuła stworzona przez autorkę
i z ciekawością śledziłam losy bohaterów. Zżyłam się z bohaterami, którzy
wywoływali mieszane uczucia. Podobała mi się postać Ludmiły, taka zdecydowana i
pewna tego co chce, ale jednak nie idealna. Może to i dobrze, bo wydaje się być
bardziej realna. Za to nie polubiłam Martina, irytował mnie od samego początku
i zostało tak do końca. Jest taki, no nie wiem jak to ująć, ale wydaje się zbyt
pewny siebie i trochę za bardzo zarozumiały.
Już
dawno nie miałam takiego problemu jak w przypadku tej książki by wyrazić co
czuje po jej przeczytaniu. Z jednej strony mi się podobała, a z drugiej nie i
jak na złość nie bardzo wiem jak ubrać to w słowa. „Prowincja pełna marzeń” nie
jest złą książką. Jest naprawdę dobra, wciąga i spełnia swoje zadanie dając
potencjalnemu czytelnikowi dobrą zabawę. Nie wiem, może sięgnęłam po nią w złym
czasie… Chociaż… Sześć punktów na dziesięć możliwych to nie jest taka zła
ocena, prawda?
dawno nie miałam takiego problemu jak w przypadku tej książki by wyrazić co
czuje po jej przeczytaniu. Z jednej strony mi się podobała, a z drugiej nie i
jak na złość nie bardzo wiem jak ubrać to w słowa. „Prowincja pełna marzeń” nie
jest złą książką. Jest naprawdę dobra, wciąga i spełnia swoje zadanie dając
potencjalnemu czytelnikowi dobrą zabawę. Nie wiem, może sięgnęłam po nią w złym
czasie… Chociaż… Sześć punktów na dziesięć możliwych to nie jest taka zła
ocena, prawda?
*cytat z „Prowincja pełna marzeń” K.
Enerlich
Enerlich
Autor: Katarzyna
Enerlich
Enerlich
Tytuł: Prowincja
pełna marzeń
pełna marzeń
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: lipiec 2009
Liczba stron: 369
Prowincja:
Prowincja
pełna marzeń|Prowincja pełna gwiazd|Prowincja pełna
słońca|Prowincja pełna smaków
pełna marzeń|Prowincja pełna gwiazd|Prowincja pełna
słońca|Prowincja pełna smaków
Właśnie się szykuję do przeczytania wszystkich czterech części:)
Dla mnie to, że książka jest sympatyczna to trochę za mało. Poza tym te błędy redaktorskie, by mnie dobiły. Nie sięgnę.
A ja uwielbiam tę trylogię, a Prowincja pełna marzeń to jedna z moich ulubionych książek 🙂
Mam ją w planach
Ja czytam najnowsza ksiązkę Kasi, której chyba jeszcze nie ma na rynku. Jak zwykle autorka czaruje pięknie.
Przed chwilą skończyłam "Prowincję pełną smaków". To najlepsza część całej sagi. Powieść jest po prostu magiczna. Wiem, że nie trafiła do mnie przez przypadek.
Trzy części już za mną i miło je wspominam:)
Nie znam twórczości tj autorki, ale pragę to zmienić, gdyż mam wielki sentyment do naszych rodzimych pisarzy.
Mam już tę książkę na półce, teraz czeka na swoją kolej. A potem zamierzam sięgnąć po następne części 🙂
Miło było przeczytać Twoją recenzję, ale książka nie jest w moim guście
Oj…Chętnie zapoznam się z książką 🙂
Kocham Mazury, więc już samo to sprawia, że mam ogromną ochotę na tę powieść 😀