Święta to czas, który w większości przypadków chcemy spędzić z rodziną. Chcemy mieć obok siebie najbliższych, porozmawiać na spokojnie, a nawet tylko pobyć obok siebie. Czasami jednak jest to bardzo trudne, gdy zachodzi w niej rozłam i dochodzi do rozwodów. Czy da się w takiej sytuacji pogodzić pobyt w dwóch miejscach naraz, a może wymyślić coś innego?
Claire i Matt nie są już razem, ale jest ktoś, kto na zawsze połączył ich losy. Scarlett ma siedem lat i wymyślonego przyjaciela królika. Oboje mają nowych partnerów i chcą spędzić święta ze swoją córką. Powstaje plan spędzenia ich wspólnie z obecnymi partnerami. Wyjeżdżają do ośrodka wypoczynkowego Szczęśliwy Las na całe święta i starają się, by te dni były jak najlepsze. Tylko czy w takim składzie jest to możliwe? Zwłaszcza gdy na wierzch wychodzą skrywane żale i ukrywane fakty?
Muszę przyznać, że dałam się złapać na promocję tego tytułu. Gorączka świątecznej nocy była porównywana do Holiday i To właśnie miłość, a ja kocham oba filmy. Naprawdę miałam nadzieję, że dostanę w swoje ręce coś równie uroczego, ale nie przesłodzonego. Niestety zderzenie z rzeczywistością było bardzo bolesne i rozczarowujące.
Co takiego nie podobało mi się w tej powieści?
Szczerze mówiąc, nie wiem, od czego zacząć, bo dawno nie czytałam książki, w której tyle rzeczy na raz, by mnie denerwowało. Gorączka świątecznej nocy miała być pełna angielskiego humoru i intrygująca. Okazuje się jednak, że albo ze mną jest coś nie tak i nie dostrzegam tych wszystkich zabawnych momentów, albo ich tutaj zwyczajnie nie ma. No i pomysł na fabułę, dobry to on może był, ale wykonanie, to już inna rzecz i niestety nie bardzo się udała. Mam wrażenie, że w tej książce nic się nie dzieje, a bohaterowie tylko gadają, jedzą i piją. Naprawdę. Wieje nudą z każdej strony, a do tego to, co autorka chce przekazać tą historią, znajduje się na kilkunastu ostatnich stronach. Nijakie dialogi, brak emocji, zaskakujących momentów i jakiegoś biegu wydarzeń. Znaczy, wiecie, bohaterowie robią coś nieustannie, ale jest to tak pasjonujące, jak czytanie instrukcji.
Zarzut też mam do postaci.
Ściślej mówiąc, chodzi mi o tych dorosłych. Dawno nie spotkałam się z tak przerysowanymi bohaterami. Niby dorośli a ich zachowanie nieraz było dalekie od dojrzałego postępowania chyba w każdej możliwej chwili. Jakieś kłamstwa, tajemnice, kręcenie, brak szczerych rozmów, udawanie kogoś, kim się nie jest i nie wiem, co jeszcze. Trudno jest tutaj kogoś polubić i zrozumieć postępowanie. Z drugiej jednak strony jestem świadoma, że takie zachowania w życiu realnym są na porządku dziennym. Nie zmienia to jednak faktu, że cała czwórka irytuje swoim postępowaniem na każdym kroku.
Gorączka świątecznej nocy dzieje się w święta, ale ich samych tutaj praktycznie nie ma. Są jakieś wzmianki i niby wspólne ich spędzanie, ale mam wrażenie, że autorka o nich notorycznie zapominała. Historia tak naprawdę może dziać się o każdej porze roku. I nie czepiałabym się tego, gdyby nie była ona reklamowana, jako świąteczna opowieść. Nie bawiłam się dobrze podczas czytania tej książki i strasznie mi się to dłużyło. Miałam wrażenie, że stoję w miejscu i nic się nie zmienia. Ani to nie było zabawne, ani ciekawe. Szkoda.
Dla mnie Gorączka świątecznej nocy nie jest powieścią wartą polecenia, ale wzbudza ona różne emocje u czytelników. Jednym się podoba, innym nie bardzo. Myślę, że jeśli ktoś będzie chciał przeczytać, to i tak to zrobi. Jednak ja tego tytułu nie polecam.
Autor: Caroline Hulse
Tytuł: Gorączka świątecznej nocy
Wydawnictwo: Znak
Wydanie: I
Data wydania: 2019-11-27
Kategoria: obyczajowa
ISBN: 9788324059263
Liczba stron: 416
Ocena: 3/10
Tak! Też nie lubię dorosłych, którzy zachowują się jak dzieciaki. Wieczne fochy, kłótnie o nic.. Dodatkowo, jak to jest w książkach, mam ogromne wrażenie, że książka na dzień dobry jest już ‘spalona’. A szkoda. Dzieło wydaje się być ciekawe, ale wykonanie gorsze.. Recenzja świetna! Pozdrawiam!
Hmmm, to rozczarowuje, kiedy sięgamy po książkę spodziewając się określonego klimatu, a tu zong.
Szkoda, że aż tyle rzeczy się w tej książce nie udało.
Czytałam właśnie sporo pozytywnych opinii i jestem zaskoczona Twoją, ale zdecydowanie to właśnie jej zaufam 🙂
Skoro nie polecasz, to nie będę tracić na nią czasu 😉
Ojej, jaka niska ocena. To ja się nawet za nią nie biorę skoro Ciebie tak zirytowała.
Nie kupiła mnie ta książka swoim opisem, dlatego też nie sięgnęłam po nią gdy miałam ku temu okazję 😉
Nie miałam jej w planach. Po twojej recenzji widzę, że dużo nie straciłam, a nawet zyskałam czas nie zabierając się za jej czytanie.
Nawet nie słyszałam o takim tytule, ale fanką świątecznych powieści też jakoś bardzo nie jestem 😛 Ale w takim razie chyba nie mam czego żałować 😛
Nie miałam jej w planach i po Twojej opinii tak raczej pozostanie 😉
To już wiem, co mam omijać szerokim łukiem, chociaż bardzo rzadko czytam książki świąteczne.
Nie lubię czuć się rozczarowana… Na szczęście nie zdarza mi się to zbyt często. Zwykle jestem w stanie powiedzieć coś pozytywnego o przeczytanej lekturze – nawet jeśli ma drobne mankamenty 😉
Raczej nie dla mnie…