Miłość bez scenariusza

„Skąd miałbym wiedzieć,
czy kobieta chce się jedynie spotykać ze sławnym człowiekiem, czy zauroczyła ją
moja osobowość? Jakby zatarła się granica, między tym kim jestem i tym, jaki
jestem”.
[1]
Może nam się wydawać, że
świat celebrytów jest taki piękny i wspaniały, ale to, co widzimy w kolorowych
gazetkach i na ekranie to zaledwie niewielka część ich życia. Czasem bogactwo,
sława i uwielbienie fanów nie jest wystarczającym dobrem w momencie gdy nie ma
się prywatnego życia a o anonimowości można tylko pomarzyć. Jak odciąć się od
plotek i skandali aby ułożyć sobie w tym szale wmiarę normalne życie?
Taryn Mitchell,
właścicielka Clubu Mitchella, ma dość nieustannych rozmów i plotek o boskim
Ryanie Christensenie, który jest gwiazdą kręconego właśnie w jej miasteczku
filmu Seaside. Męczą ją tłumy i szał jaki zapanował wraz z przybyciem ekipy
filmowej. Nie uczestniczy w zachwytach nad wyglądem Ryana i dlatego też jest w
dużym szoku gdy pewnego dnia ten właśnie człowiek trafia do jej pabu. Okazuje
się, że musiał uciec przed oszalałym stadem fanek. Z ulgą przyjmuje fakt, że w
tym miejscu nic mu nie grozi może się schronić oraz uspokoić. Taryn odkrywa, że
ten sławny aktor jest zwykłym człowiekiem lubiącym piwo, bilard oraz łowienie
ryb. Między nimi zaczyna coś kiełkować, ale czy związek kogoś sławnego z kimś
nie przyzwyczajonym do braku prywatności może się udać?
Strasznie długo zwlekałam
z przeczytaniem debiutu Tiny Reber, z jednej strony byłam jej ogromnie ciekawa,
a drugiej bałam się połączenia objętość plus fakt, że to romans. No bo w końcu
ile można pisać o miłości i w końcu nie popełnić jakiejś gafy? Okazuje się, że
Reber mogłaby chyba pisać i pisać a i tak nie nużyłaby swojego czytelnika.
Jestem pod ogromnym wrażeniem
tego jak Tina Reber stworzyła historię dwóch osób z zupełnie dwóch różnych
światów. Fabuła na pierwszy rzut oka wydaje się banalna, ona jest zwyczajną kobietą,
on zaś wielką gwiazdą kina. Jednak to tylko pozory i im bardziej zagłębiałam
się w wykreowany przez autorkę świat tym bardziej nie mogłam uwierzyć, że to
debiut. Autorka starannie opisuje zderzenie dwóch światów, kontrast jaki je
dzieli, pokazuje blaski i cienie życia sławnych ludzi. Co mają, za czym
tęsknią. Przy czym udało  jej się też w
sposób realny i wręcz prawdopodobny opisać relacje między bohaterami, to jak
powstaje więź między nimi, jak zmagają się z szarą rzeczywistością, plotkami,,
przeszkodami i własnymi słabościami. Pomimo, że brak w książce szybkiej i
zawrotnej akcji nie ma mowy o nudzie. W tym tytule nie chodzi o szybki bieg
wydarzeń a o uczucia, o to jak pięknie autorka pisze o miłości, przyjaźni,
zaufaniu, pragnieniu stabilizacji i domu do którego chce się wracać.
Bardzo lubię Ryana, bo
pomimo sławy woda sodowa nie uderzyła mu do głowy. Potrafi oddzielić jedno od
drugiego i nie daje się ponieść tłumowi fanek, które czasem go przerażają. Jest
skromny, zabawny, rozważny, trochę nawet zamknięty w sobie, bo wie, że
większości chodzi by go wykorzystać. Nie chełpi się swoim statusem i nie boi
się pobrudzić rąk. Cieszą go drobne gesty i zwyczajne życie. Ale jeszcze
bardziej polubiłam Taryn, jest świadoma swojego wyglądu, wiedzy, jest
inteligentna, zabawna i oddana. Ma swój biznes i nie musi być zależna od
innych. Jej pracownicy, przyjaciele i znajomi ją uwielbiają. Podoba mi się w
niej właśnie to poczucie swojej wartości i zaradność.
Nie sądziłam, że Miłość bez
scenariusza

tak mocno przypadnie mi do gustu, od pierwszych stron dałam się wciągnąć w
świat bohaterów i wraz z nimi przeżywać kolejne dni przepełnione próbą
pogodzenia dwóch odmiennych światów, nauczenia się wzajemnego zaufania i
postawienia sobie priorytetów. Wraz z nimi i ich przyjaciółmi cieszyłam się dobrymi
chwilami i martwiłam tymi złymi. Wsiąkłam w tą historię i nie mogłam się od niej
oderwać, Tina Reber nawet bez brawurowej akcji zapewniła mi moc wrażeń i
prawdziwy kalejdoskop uczuć. Już nie mogę doczekać się lektury Próby uczuć i dalszych losów Taryn i
Ryana.
Tina Reber przekonała mnie
do siebie realizmem, prostotą i tym jaki nacisk kładła na wartości którymi my
sami zazwyczaj kierujemy się w życiu. Miłość bez scenariusza to romans, ale taki w którym łatwo się zatracić, bo
jest napisany w sposób przystępny i romantyczny. Z całego serca polecam.
[1]Tina
Reber, Miłość bez scenariusza, s. 123
Autor: Tina Reber
Tytuł: Miłość bez scenariusza
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 2014-06-11
Kategoria: romans
ISBN: 14793738
Liczba stron: 670
Ocena:
8/10
Miłość bez
scenariusza:
Miłość
bez scenariusza
| Próba uczuć

Ten post ma 6 komentarzy

  1. cyrysia

    Książkę czytałam i szalenie mi się podobała.

  2. Alicja Szerment

    Fabuła zapowiada się naprawdę ciekawie i wciągająco… bardzo chciałabym sięgnąć po tą powieść tym bardziej, że jestem pewna, że zadziałałaby na mnie rozluźniająco. Czasami prostota w książkach jest czymś szalenie ważnym 🙂

  3. Le Sherry

    Och, pamiętam jak dawno temu obiecałam sobie przeczytać tą książkę, bo przeczytałam o niej u Patki i pomysł wydawał mi się uroczy. Ale później… nie wiem. Zapomniałam. Jest tyle tytułów, tyle wszystkiego, że nie jestem w stanie ze wszystkim nadążyć i niektóre książki po prostu giną wśród pilniejszych nowości.
    "Miłość bez scenariusza" chętnie bym poznała, zwłaszcza skoro autorka pisze ładnie o miłości – to ważna umiejętność, przede wszystkim w romansach 😉 Natomiast nie wiem czy będę mieć okazję by ją poznać, zobaczymy. Jeśli gdzieś mi się nawinie – na pewno nie zrezygnuję z szansy poznania Taryn.
    Pozdrawiam,
    Sherry

Dodaj komentarz