„Ciekawe, co by zrobił, gdybym mu teraz tą kulą przywalił, pomyślał Zakrzeński. Przecież nawet by nie zdążył podnieść parasola.”*
Przez chwile wciel się w postać policjanta przed, którym kolejna sprawa związana z morderstwem. Główny podejrzany ma idealne alibi, nawet zbyt idealne jak na Wasz gust. Tak samo reszta, która też miała motyw by zabić. Kluczysz w dowodach, poszlakach oraz domysłach. Czujesz, że niektóre elementy układanki do siebie nie pasują i coś ważnego cały czas Ci umyka… tylko co takiego?
W pewne popołudnie w Podkowie Leśnej ginie kobieta. Zostaje zabita strzałem w głowę. Gdy do jej willi wkraczają policjanci zastają ją martwą i związaną taśmą. Obok niej leży obraz, który przy ściąganiu go włączył alarm i najwyraźniej spłoszył włamywacza. Sprawę tego morderstwa przejmują Jacek Zakrzeński z Komendy Stołecznej Policji oraz prokurator Kacper Wilk. Tych dwoje różni się jak ogień i woda przez co Jacek ma nadzieję na jak najszybsze zamknięcie sprawy. Jednak co rusz odkrywane dowody, a czasem ich brak odsuwa zakończenie sprawy coraz dalej. Kto jest mordercą? Czy rzeczywiście chodziło o obrazy? Jak tak dwie różne osoby jak Zakrzeński i Wilk się dogadają?
Intrygujący opis, magnetyzująca okładka, która wywołuje ciarki na ciele i fakt, że to utwór polskiego pisarza trafia do Czarnej serii. Te trzy rzeczy sprawiły, że musiałam sięgnąć po „ani żadnej rzeczy…”. Gdy zaczynałam czytać targały mną sprzeczne emocje. Niby z wyżej wymienionej serii mam za sobą dopiero jedną książkę naczytałam się o niej tyle pozytywnych opinii, że byłam w szoku iż pojawiła się w niej powieść PM Nowaka. Z drugiej zaś strony uważałam, że przecież Polacy naprawdę potrafią pisać i skoro ta pozycja została wydana w takim towarzystwie musi być naprawdę dobra. Już po kilku pierwszych stronach moje obawy prysły, a ja z prawdziwą przyjemnością i dreszczykiem emocji oddałam się śledztwu. Muszę Wam zdradzić, że już dawno się tak nie wczułam w przebieg sprawy jak w przypadku tej. W kryminałach lubię gdy cały czas coś się dzieje, zagadka goni zagadkę. Cenię sobie gdy autor potrafi manipulować Czytelnikiem i wprowadzać go w błąd. Ten debiut na szczęście to wszystko mi dał co sprawiło, że historia „czytała się sama”, że się tak wyrażę. Mam tu na myśli, że gdy już zagłębiałam się w treść nie zauważałam płynącego czasu oraz tego, że koniec coraz bliżej, a ja nadal nie wiem kto zabił. Teoretycznie nie wiem. Na końcu bowiem dowiedziałam się, że moje początkowe podejrzenia były słuszne.
„ani żadnej rzeczy…” to kryminał, który trzyma w napięciu od pierwszych do ostatnich stron. Gdy musiałam odłożyć książkę cały czas myślałam co będzie dalej. PM Nowak nie stworzył może czegoś nowego i nie to się liczy. Ważne jest jak tego dokonał. Zwykłymi słowami stworzył coś co, powtórzę się, przyciąga nas do opowieści od samego początku. Wielkim plusem są postacie, szczególnie Zakrzeński oraz Wilk. Tych dwoje to dwa tak różne charaktery aż dziwne, że ze sobą współpracują bez jakiś większych zgrzytów. Najbardziej jednak intrygował mnie Pan prokurator swoim sposobem bycia. Przyznaje otwarcie, że go nie doceniałam. Zmylił mnie swoim pokrętnym i często niedorzecznym sposobem myślenia. Tak zajmującej postaci już dawno nie spotkałam. Chciałam jeszcze wspomnieć o tajemniczej Laurze. Nie wiem czy autor zrobił to świadomie żeby czytelnik zastanawiał się kim jest owa tajemnicza Laura, czy też może pojawiła się tylko żeby czasami móc odbiec od tematu. Mnie jednak zaciekawiła i w życiu nie domyśliłabym się kto lub co to jest.
Najnowszą książkę PM Nowaka rozpoczynającą serię o policjancie Zakrzeńskim i prokuratorze wilku polecam miłośnikom zagadek, morderstw nietuzinkowych postaci, dialogów pełnych napięcia i ani na chwilę nie zwalniającej akcji. Dodam też, że nie raz trudno będzie Wam powstrzymać wybuch śmiechu. Panie Nowak, kiedy kolejna część? Czekam na nią z niecierpliwością…
Za możliwość przeczytania dziękuję:
Baza recenzji Syndykatu ZwB
*str. 317
Autor: PM Nowak
Tytuł: ani żadnej rzeczy…
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 25 lipca 2012
Liczba stron: 352
Bardzo,ale to bardzo lubię kryminały:D
Dlatego zapewne sięgne:D
Muszę przeczytać tę książkę, blogowe opinie zaostrzyły mi apetyt na nią 🙂 Mam ochotę poznać lepiej czarną serię, bo póki co czytałam tylko powieść Lackberg. Pozdrawiam 🙂
O książce już słyszałam, a Twoja recenzja utwierdza mnie w przekonaniu, żeby dać jej szansę 🙂
książka bardzo mi się podobała, a wszystko za sprawą jej bohaterów. już wypatruje kolejnych części.
Niedawno czytałam opinię o tej książce, w której wymieniona wiele jej wad i szczerze mówiąc przeszła mi na nią ochota, a teraz nie wiem co o niej myśleć…
coś w sam raz dla mnie 🙂
Czytałam i podobała mi się, polecam nie tylko fanom kryminałów 😉
Tak to jest gdy się ma internetowe zaległości. Dopiero teraz trafiłam na Twoją recenzję. Sama jestem po lekturze tej książki, chyba oceniłyśmy ją podobnie! 🙂