Zaufanie to dziwna rzecz; buduje się je długi czas, burzy w jednej chwili.*
Zaufanie. To na nim buduje się fundamenty związków, przyjaźni, czy wspólnego biznesu. Budowane długo i z wielkim trudem. Zwłaszcza gdy tak trudno zaufać i pozwolić zbliżyć się do siebie. Wystarczy jedno potknięcie i tracimy wiarę w tych, którzy mieli nas nigdy nie zawieść. Jak wtedy przekonać się, czy zaufaliśmy właściwej osobie?
Zarys fabuły
Po stracie męża Alice się załamała i nie potrafiła poradzić sobie z życiem ani z opieką nad dzieckiem. Kiedy myślała, że nie spotka jej już nic dobrego, na jej drodze staje Nathan. Mężczyzna nie tylko pomaga jej stanąć na nogi, ale również daje szansę na szczęśliwą rodzinę. Mijają lata, pojawia się drugie dziecko, a Alice zdobywa przyjaciółkę, na którą zawsze może liczyć. Sielanka jednak się kończy i w ich życie wkrada się coraz więcej zgrzytów. Co tutaj może być nie tak? Czy Alice była zbyt ufna, czy też komuś tylko zależy, by namieszać jej w głowie?
Jej pierwszy błąd zaciekawił mnie już opisem i byłam bardzo ciekawa tego, co znajduje się wewnątrz powieści. Obiecywano mi dobry thriller. Czy taki dostałam, a jeśli nie, to czy poczułam rozczarowanie?
Moje przemyślenia
Po lekkim rozczarowaniu Troskliwą miałam pewne opory sięgać po kolejny thriller, ale jednak się przemogłam. I mówiąc szczerze, to była bardzo dobra decyzja. Jej pierwszy błąd wciągnął mnie od pierwszych stron. I sprawił, że straciłam czujność, bo dużo w tej historii niewiadomych, dziwnych zbiegów sytuacji i niewyjaśnionych rzeczy. Jednak jak na thriller za mało było w moim odczuciu poczucia strachu, jakiegoś zagubienia i konsternacji tym, komu wierzyć, a komu nie. Nie oceniam tej historii jako powieści z dreszczykiem, a bardziej jako nieco mroczniejszą obyczajówkę. Historię kobiety, która nie ma szczęścia w życiu prywatnym i która może wiele stracić. To opowieść o stracie, tajemnicach, zemście, oszustwach i niespodziewanych zakończeniach. Akcja powieści jest dynamiczna, autorka ciekawie poprowadziła każdy z wątków i potrafiła mnie zaskoczyć. Do samego końca zastanawiałam się, jak to wszystko zostanie rozwiązane i gdzie leży prawda.
O bohaterach słów kilka
Paradoksalnie to nie główna bohaterka zaciekawiła mnie najbardziej. Polubiłam ją i jej kibicowałam, w jakimś stopniu się z nią nawet zżyłam. Zaimponowała mi swoją siłą i tym, że nie daje sobą manipulować. Że dostrzega, iż coś jest nie tak. Jednak to postacie Nathaniela i Beth zdobyły moją całkowitą uwagę. Sandie Jones świetnie poradziła sobie z ich charakterystyką. Na pierwszy rzut oka nie miałam się do czego przyczepić, a z drugiej czułam, że coś jest nie tak. Byłam pewna, że z ich strony to tylko gra. Nie mogłam jednak dociec, o co im chodzi, czy oboje mają z tym coś wspólnego? Jak to wszystko się łączy i czy w ogóle mają ze sobą coś wspólnego?
Na zakończenie
Dla mnie Jej pierwszy błąd nie do końca jest thrillerem. Jeśli już to takim bardzo delikatnym. Nie znaczy, to jednak, że książka jest zła. Bo tak nie jest. Wystarczyły mi dwa dni na przeczytanie całej powieści. I świetnie mi się ją czytało. Ani razu nie byłam znudzona przebiegiem wydarzeń. Z zainteresowaniem przewracałam kolejne strony i analizowałam każde wydarzenie czy słowo. Brakowało mi trochę tej nutki strachu i napięcia, ale nie na tyle, by zepsuło mi to przyjemność z czytania. Książkę czytało mi się szybko i płynnie, autorka miała pomysł na fabułę i go wykorzystała.
Ze swojej strony z czystym sumieniem mogę polecić Jej pierwszy błąd każdemu. Jestem pewna, że każdy znajdzie tu coś dla siebie i poczuje zaskoczenie po zakończeniu powieści. Ja się nie rozczarowałam.
Autor: Sandie Jones
Tłumaczenie: Agnieszka Myśliwy
Tytuł: Jej pierwszy błąd
Wydawnictwo: Otwarte
Wydanie: I
Data wydania: 2020-08-12
Kategoria: thriller
ISBN: 9788381358774
Liczba stron: 376
Ocena: 7/10
Lubię tego typu książki, choć o tej czytałam sprzeczne opinie. To chyba znaczy, że muszę po prostu sama sięgnąć i się przekonać, czy mi odpowiada.