Dla większości z nas pełna lodówka, ogrzany dom z własnym łóżkiem, prąd i bieżąca woda jest czymś oczywistym. Dla niektórych to luksus, o którym przez większość czasu mogą tylko pomarzyć. Skrajna, bieda i brak perspektyw to ich rzeczywistość.
W stanie Kentucky leży mała mieścina Dennville, miejsce o którym najwyraźniej zapomniał Bóg, a od czasu katastrofy w koplani, która zabrała rodzinom mężów i synów, panuje przejmująca bieda. Tenleigh wie, że jej jedyną szansą jest zdobycie stypendium Tyton Coal, które pozwoli jej na studia i nowy start w innym miejscu. Pracowała na to przez cztery lata nauki i wiedziała, że jest dobra. Z tego miejsca równie mocno chce się wyrwać Kyland, on także uczył się tak, by uzyskać stypendium. Tych dwoje zna się z widzenia, ale nie spędzają wspólnie czasu, kiedy przez zbieg okoliczności zaczynają rozmawiać wiedzą, że nie mogą przebywać ze sobą, w końcu któreś z nich wyjedzie z Dennville…
Kolejna książka Mii Sheridan za mną. Przyznam, że od pojawienia się zapowiedzi Bez szans nie mogłam się doczekać, aż poznam tę historię. Byłam jej ciekawa – czułam, że ta będzie inna niż jej dotychczasowe powieści. Czy rzeczywiście tak było?
– Przepraszam – powiedział.
– Za co? – wyszeptałam.
– Za to, że nie potrafię trzymać się od ciebie z daleka. Za to, że nie potrafię przestać o tobie myśleć. Za to, że od momentu, kiedy się obudziłem, a ciebie nie było, ruszałem w stronę twojej przyczepy co jakieś pięć minut. Że jestem taki cholernie samolubny. [s. 150]
Amerykańska pisarka po raz kolejny pokazała, że nie brak jej talentu i napisanie dobrej młodzieżówki nie jest dla niej problemem. Historia została przemyślana i starannie opisana. Sheridan w tym tytule porusza temat trudny, ale często występujący, o którym nie chce się słuchać ani mówić. Biedota, bezrobocie, brak perspektyw – trzeba przyznać, że udało się autorce przedstawić, jak trudne i wyczerpujące może być takie życie, gdy się głoduje, marznie i brakuje prądu. Cieszę się jednak, że pokazała również iż nawet w tak trudnych warunkach można mieć nadzieje, być szczęśliwym i liczyć na pomoc innych osób. Książka jest przesiąknięta smutkiem, brutalną, szarą rzeczywistością, ale nie brak w niej jasnych promyków nadziei, śmiechu oraz miłości.
Mia Sheridan nie zawiodła mnie również z postaciami. Stworzyła różnobarwne osobowości, które pomimo swojej sytuacji walczyli, by przetrwać i zachować w sobie swoją indywidualność, dumę i sposób zachowania. Nie użalają się, chociaż mieli do tego prawo, po prostu przyjmowali, co dawał los i trwali dzień za dniem. Potrafili cieszyć się z drobiazgów.
Kiedy zaczynałam czytać ten tytuł spodziewałam się ogromu przeróżnych emocji, ale cały czas nad innymi uczuciami dominował smutek, oczywiście pozostałe też były odczuwalne, jednak w mniejszym stopniu. Bez szans okazało się lepsze od Bez słów, ale nie przebiła w moim odczuciu Bez winy. Autorce należą się brawa za to, jaki poruszyła temat i jak do tego podeszła. Książkę czyta się szybko, z ogromnym zainteresowaniem i zaangażowaniem w losy bohaterów. Ich historia pokazuje, ile można zrobić dla najbliższych nam osób oraz samo to, że zawsze warto mieć nadzieje.
Serdecznie polecam fanom autorki i obyczajówek. Niezależnie od wieku odbiorcy Mia Sheridan chwyci za serce i nawet po odłożeniu przez czytelnika książki, pozostawi ślad w jego sercu.
Życie potrafi okaleczyć, ale można znów się podnieść, jeśli się ma wystarczająco wiele siły, a zwłaszcza jeśli istnieje właściwa osoba, która ci w tym pomoże. [s.168]
Autor: Mia Sheridan
Tytuł: Bez szans
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2017-02-01
Kategoria: romans, obyczajowa
ISBN: 9788375152975
Liczba stron: 344
Ocena: 8/10