Miłość jest jednym z najbardziej nieprzewidywalnych uczuć. Może uskrzydlać, przerażać, wzbudzać nienawiść, złamać serce. Potrafi z człowieka wyciągnąć jego najgorsze lub najlepsze cechy, sprawia, że nie zależnie od konsekwencji zrobi się WSZYSTKO dla kochanej osoby.
Olivii nikt nie nauczył miłości i ciepła, jest nieufna i nie potrafi się otworzyć. Dlatego też odrzuca zaloty Caleba, gwiazdę drużyny koszykówki, do czasu aż ten robi coś szalonego. To sprawia, że dziewczyna pozwala mu się do siebie zbliżyć zakochuje się w nim. To jednak ją przeraża, boi się odrzucenia i zranienia dlatego robi wszystko, by wyrzucić go z serca. Jednak czy skutecznie? Kiedy trzy lata później spotykają się ponownie okazuje się, że Caleb utracił pamięć, a Olivia nadal go kocha… Co będzie dalej?
Pamiętacie szum jaki powstał przy okazji premiery Mimo moich win? Na pewno, bo wszędzie o tym pisano, ja sama uległam temu szaleństwu. Czy to był dobry pomysł? Przesyłka promocyjna od wydawnictwa była rewelacyjna i zaostrzyła mój apetyt na samą książkę. Jesteście ciekawi jak ją odebrałam?
Ponownie zostanę tą złą ponieważ nie będę chwalić i tego tytułu. Rozumiem zamysł autorki, że chciała pokazać inne oblicze miłości, manipulacje, podłość i brak przyzwoitości, nawet cieszyłam się, że ktoś się odważył na taki krok. Tylko w moim odczuciu prawie nic tutaj nie wyszło. Fabuła jest w prawdzie przemyślana, dopracowana oraz logiczna, ale jak dla mnie było nudno. Naprawdę. Czytałam i pragnęłam, by w końcu dotrzeć do ostatniego zdania. Niby coś tam się dzieje, są zwroty akcji, ale nie odczuwałam tego. No i emocje, brakowało mi chemii między bohaterami, jakiś uczuć – nic, kompletnie nic między nimi nie iskrzyło, a podobno się kochali i tylko przez własną głupotę, upór oraz kręcenie nie byli razem. Więc gdzie ta miłość? Nawet jeśli na pierwszy plan miało wyjść manipulowanie, to emocje też powinny być odczuwalne.
Wielu czytelnikom było żal Olivii, a mnie ona zwyczajne irytowała. Nawet przez chwilę nie było mi jej szkoda. Kłamała, manipulowała, robiła wszystko, by było po jej myśli. Kiedy dostawała to czego pragnęła i tak za chwilę niszczyła swoją niepewnością i matactwami. Wkurzał mnie jej tok myślenia i nie potrafiłam przejść nad nim do porządku dziennego. Co do Caleba, nie rozumiem skąd ten zachwyt nad nim. Nudny, niewyróżniający się niczym. Ot zwykły bogacz, który jakimś dziwnym sposobem zdobywa kobiety.
Miałam względem tego tytułu bardzo wysokie oczekiwania więc możecie sobie wyobrazić jak bardzo był bolesny upadek. Ogromnie się rozczarowałam i z radością zamknęłam książkę. Nie zżyłam się z bohaterami, nie rozumiałam ich postępowania. Fabuła mnie nudziła i doprowadzała do szewskiej pasji. Nie lubię porzucać rozpoczętych serii, ale z tą moja przygoda kończy się na tym tomie, tym bardziej, że pobieżnie przewertowałam kolejne tomy i są podobne.
Mnie Mimo moich win do siebie nie przekonało i bardzo tego żałuję, bo liczyłam, że dostanę dobry romans ukazujący miłość w mrocznym klimacie. Fakt, to nie jest cukierkowate love story, ale do dobrego zdecydowanie mu daleko.
Autor: Tarryn Fisher
Tytuł: Mimo moich win
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2016-06-02
Kategoria: romans, lit. obyczajowa
ISBN: 9788375154030
Liczba stron: 320
Ocena: 3/10
Mimo moich win | Mimo twoich łez | Mimo naszych kłamstw