Miłość jak z bajki

            „Dwa serca, jedno bicie, niech mnie
odnajdzie miłość na całe życie”*
            Dość
często, choć się do tego nie przyznajemy, skrycie marzymy o miłości. Tej
jedynej i na całe życie. Świadomie lub nie robimy wszystko by odnaleźć swoją
drugą połówkę. Jesteśmy gotowi nawet uwierzyć w czary i wymówić magiczne
zaklęcie, za pomocą którego w naszym życiu pojawi się ten wymarzony.
Przeznaczenie, a może zwykły przypadek losu sprawiają, że czasem to czego tak
bardzo pragniemy, spełnia się, ale jak to w życiu bywa, trzeba trochę się
natrudzić, by być z ukochanym, oczywiście jeśli tak jest nam pisane…
            Larista
świętuje właśnie osiemnaste urodziny, mieszka w małej wiosce, uczęszcza do
liceum i ma jedno marzenie – pragnie się zakochać, a dokładniej mówiąc, marzy o
wielkiej miłości. Gdy w dniu urodzin wracając ze szkolnej imprezy spotyka
tajemniczego nieznajomego chłopaka, którego widziała w swoim śnie, w dość
dziwnej i strasznej sytuacji, nie podejrzewa nawet, jak bardzo jej życie
ulegnie zmianie. Najpierw pojawia się Gabriel, bo tak ma na imię tajemniczy
chłopak, który coraz bardziej ją intryguje, a i ona nie jest mu obojętna, a
potem Daniel, o zapachu cedrowego drzewa, równie pociągający jak i
niebezpieczny. Jak zakończy się znajomość Laristy z tymi dwoma chłopakami? Co
takiego ukrywa Gabriel i co łączy go z Danielem? Czy rodząca się więź miedzy
dziewczyną a chłopakiem będzie na tyle silna, by przetrwać nadchodzące kłopoty?
            Książki
z gatunku paranormal romance są z reguły pisane na jedno kopyto i naprawdę
rzadko wyróżniają się czymś szczególnym. Już od dłuższego czasu przestałam
poszukiwać w nich czegoś nowego, a zaczęłam zwracać uwagę na to, jak autor
przedstawia historię. Bo okazuje się, że w tym tkwi ich siła, w tym jak dana
powieść zostanie opisana. Jak więc było z „Laristą”?
            Cóż,
nie grzeszy ta książka niczym nowym w tym gatunku. Bo wszystko co się w niej
znajduje spotkałam nie raz i nie dwa w innych powieściach tego typu. Ten Jedyny
jest zabójczo przystojny, bogaty i aż kipi pewnością siebie. Jest oczywiście
również ten zły, który kiedyś zbłądził, a teraz stoi po złej stronie i broi.
Ona to szara myszka, ale o dziwo strasznie uparta, dąży do tego, co uważa za
właściwe. Troszeczkę znajome, prawda? No ale, żeby nie było, że książka jest
taka zła, muszę wspomnieć o tym, że Melissa Darwood zaskoczyła mnie tym, kim
byli Gabriel i Daniel – dla mnie to było coś nowego i bardzo ciekawego. Ich
historia została przedstawiona w skrócie, ale zawierała tyle informacji, by
zaspokoić moją ciekawość i na tyle, by nie czuć zawodu. Była przedstawiona
krótko, ale rzetelnie i nie wydawała się wzięta z powietrza, co uważam za duży
plus. Fabuła, choć przewidywalna od początku okazała się bardzo dobra,
miejscami nawet zaskakująca. Akcja toczy się miarowo, ale z każdą kolejną
stroną wydawała się bardziej dynamiczna.
            Choć
bohaterowie nie prezentują sobą niczego nowego, są przedstawieni wyraziście i
bardzo realnie. Z miejsca polubiłam Laristę, ma bowiem ona w sobie coś takiego,
co przyciąga do niej i nie da się jej nie lubić. Co do Gabriela i Daniela od
razu można rozpoznać, który z nich jest tym złym. Szkoda tylko, że autorka
skupiła się bardziej na tym trójkącie, a resztę postaci stworzyła z mniejszym
poświęceniem. Nie są to puste lale, ale też nie zapadają w pamięci na dłużej.
Ot, są, bo muszą być. Jest dobrze, ale mogło by być o wiele lepiej.
            Denerwujące
jest dla mnie to, że zarówno nazwisko autorki, jak i imię głównej bohaterki
dają sprzeczne informacje. Dopóki nie zagłębiłam się w powieść, nawet przez
chwilę nie podejrzewałam, że jest to dzieło polskiej pisarki. Zabrakło
informacji o tym, że to polska powieść i pisana jest pod pseudonimem. Jakoś tak
dziwnie mi było i początkowo nie mogłam się przestawić, że się tak wyrażę. Wiem
jedno, jako potencjalny odbiorca lubię wiedzieć, co nabywam i ten mały
mankament jest krzywdzący dla powieści. Nie powinno tak być.
            Tak,
historia ma dużo niedociągnięć. Tak, można wymieniać i wymieniać podobieństwa
do innych publikacji. Ale z drugiej strony czytając ją zapomniałam o
otaczającym mnie świecie, czekających na mnie obowiązkach i przykrych sprawach.
Całkowicie zatraciłam się w historii Laristy, która jest banalna, ale zarazem
słodka i upragniona. Mam na myśli to, że marzymy o takiej historii i fajnie
jest od czasu do czasu, o tym poczytać i choć przez chwile przeżywać wszystko
wraz z bohaterami. A na brak emocji i wrażeń nie mogę narzekać, działo się
wiele i ciekawie. Wątek uczuciowy, jak przystało na paranormal romance, był
bardzo rozbudowany, ale mnie nie irytował, co było dla mnie miłą odmianą.
Pozytywnym zaskoczeniem były sceny łóżkowe, które okazały się dużo ciekawsze
niż w niektórych erotykach, które czytałam. Opisane z wyczuciem, a zarazem
lekką pikanterią. Do tego doszedł wątek Guardianów i Tentatorów, który dużo
daje powieści. Możliwe, że oceniam ją tak wysoko, bo akurat potrzebowałam
takiej lekkiej, niezobowiązującej powieści. Według mnie spełniła się ona
idealnie jako odskocznia od rzeczywistości. Styl pisania Darwood jest typowo
młodzieżowy, ale nie jest denerwujący, umilił mi tylko czytanie. Ostatnie
zdanie daje nadzieję na kontynuację, ale czy takowa powstanie?
            Książka
ta jest powieścią jakich wiele na rynku wydawniczym. Traktuje ona o miłości,
poświęceniu, akceptacji i przyjaźni. Zbiera różne opinie i nie wszystkim może
się podobać, ale moim zdaniem jest dobra jako odskocznia od publikacji
poważnych lub tych z dreszczykiem. Ważne, by nie oczekiwać po niej zbyt wiele,
a się nie rozczarujecie. Mnie Melissa Darwood przekonała do swojej twórczości,
ale miło by było gdyby popracowała trochę nad swoim indywidualnym stylem.
TEKST
STANOWI OFICJALNĄ RECENZJĘ DLA PORTALU Secretum
*str. 15
Autor: Melissa
Darwood
Tytuł: Larista
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Rok wydania: 4 kwietnia
2013

Liczba
stron:
384

Ten post ma 13 komentarzy

  1. Meg Sheti

    Mnie ta książka rozczarowala. Jak dla mnie była schematyczna i stereotypowa.

  2. Dominika S.

    Szkoda, że brakuje oryginalności tej historii. Nie przypuszczałabym też, że autorka jest Polką. Nie wiem skąd ta moda na pseudonimy.

  3. cyrysia

    Mnie zaciekawiłaś. I chociaż jest to kolejny banalny romans paranormal, to jednak mam chęć go przeczytać.

  4. kasjeusz

    Nie jestem fanką paranormal romance, ale zauważyłam, że bohaterki tego rodzaju książek często mają niespotykane imiona. Próbowałam nawet wyguglać Laristę – niewiele znalazłam. 😉

  5. Karolka

    Mnie jakoś nie przekonuje ta książka zupełnie, więc raczej ją sobie odpuszczę ;)) Tym bardziej, że pewnie za klika miesięcy i tak nikt nie będzie o niej pamiętał…

  6. monalisap

    Osobiście nie przeczytam, ale dobrze, że pozycja pozwoliła Ci na relaks i chwilę zapomnienia 🙂

  7. Moje książki

    Cóż, paranormal romance to gatunek który kompletnie do mnie nie przemawia. Pewnie miło się czyta tak dla odmiany ale po lekturze recenzji dochodzę do wniosku że moja byłaby bardziej krytyczna … Pozostawiam więc zwolennikom gatunku, niech im się dobrze czyta 🙂

  8. Anne18

    Podoba mi się ta recenzja. Chcesz zadać pytanie Caty Glass ? Masz taką okazję. zapraszam na nowy wpis.

  9. Sylwia Węgielewska

    Czytałam. Dla mnie mocno średnia. Wielu rzeczy mi w niej zabrakło, wiele było niedociągnięć. I masz racje. Denerwujące jest wprowadzanie czytelnika w błąd kryciem się za pseudonimami i nie podawanie nigdzie jasno do zrozumienia, że to nasza rodzima autorka napisała tę książkę.
    pozdrawiam
    Miłośniczka Książek

  10. Tala Z

    Cieszę się, że mam ją już na półce bo pomimo przewidywalności wydaje się być dość ciekawa 🙂

  11. Bartek Grabowski

    Niestety mimo bardzo ciekawej recenzji, nie przeczytam. Za dużo książeczek w kolejce 🙂

Dodaj komentarz