„Jak ty to robisz, że wywracasz mój świat do góry nogami samym głosem?”*
Nasza przeszłość ma bardzo duży wpływ na przyłoić, która nas czeka. To ona sprawia, że albo się boimy tego co nadchodzi czy też niecierpliwie tego wyczekujemy. To co było nas kształtuje i uczy życia. Czasem lekcje są gorzkie, a brak zaufania do samego siebie jest chyba najgorszą rzeczą, która dotyka nas samych…
Lauren Presley i Jason Langley – główni bohaterowie – współpracują ze sobą od jakiegoś czasu i pewnego dnia gdy zostają dużej w pracy dochodzi między nimi do zbliżenia, które może wszystko skomplikować. Kobieta bowiem uważa to za błąd i chce o tym zapomnieć. Niespodziewanie z pomocą przychodzi jej awans, który dostaje kochanek – nowa praca wymaga przeprowadzki co powoduje rozstanie się pary. Żadne z nich nie spodziewało się, że kiedykolwiek się jeszcze spotkają, ale pewnego dnia mężczyzna dostaje wiadomość ze zdjęciem kobiety, z którą się kochał i która jest w ciąży. Wie, że jego pracodawcy tego nie pochwalą i jedzie do Lauren z zamiarem przekonania jej do małżeństwa dla pozoru? Ale czy tylko o to mu chodzi? A może nadal ta piękna kobieta go pociąga? Czy przebije mur, który stworzyła?
Już dawno nie miałam tak dużych problemów z napisaniem recenzji jak przy tej książce. W sumie to dziwne gdyż bardzo mi się podobała, ciekawa fabuła, wartko tocząca się akcja, nie było momenty abym się nudziła. Czytelnik od pierwszych stron jest „rzucany na głęboką wodę”, ale w żaden sposób nie przeszkadza to w zrozumieniu o co chodzi. I choć łatwo przewidzieć co będzie dalej zdarzały się momenty gdzie byłam zaskoczona obrotem spraw. To oczywiście duży plus. W „Papierowym małżeństwie” jest poruszony ważny temat – strach przed odziedziczeniem choroby po rodzicach – Lauren ma matkę, która cierpi na psychiczną (niestety zapomniałam jej nazwy…) chorobę i boi się, że i ona to ma. Nie pomagał jej fakt iż jak była dzieckiem ojciec ich zostawił i od tej pory musiała sobie sama radzić ze zmiennymi humorami rodzicielki. Nic więc dziwnego, że bała się ufać i przywiązywać… Pozycja ta to naprawdę dobre czytadło, które pochłonie czytelnika jeśli lubi takie klimaty.
Bardzo polubiłam Jasona za jego sposób bycia i to jak obchodził się z matką jego dziecka – bronił, wspierał, pocieszał, pomagał no po prostu ideał. Widać było, że czuł coś do kobiety, ale robił wszystko by mu zaufała i uwierzyła. Zdecydowanie jest mężczyzną, który wie co i kiedy trzeba zrobić. Lauren zaś zaimponowała mi swoją siłą i samozaparciem, miała powody by się poddać, ale nie zrobiła tego. Brawo! Silna i mądra – potrafi pokazać pazurki gdy musi bronić bliskich.
Podsumowując romans ten jest napisany ciekawie i w sposób przemyślany. Lekki i przyjemny styl pisania sprawia, że szybko przewraca się kolejne strony i ani się obejrzysz, a czytamy ostatnią stronę. Polecam dla chwili oddechu.
*str. 118
Autor: Catherine Mann
Tytuł: Papierowe małżeństwo
Wydawnictwo: Harlequin
Rok wydania: styczeń 2012
Liczba stron: 160
Ja jednak nie przepadam za takimi klimatami, więc chyba podziękuję…
Recenzja jak zwykle ciekawa i kusząca:)
Dawno nie czytałam romansów ; )
Ostatnio też tak mam, ze co ciekawsza książka to trudniej napisać recenzję.
Jakiś czas temu obiecałam sobie, że w tym roku nie będę czytała tego typu romansów, jak na razie dotrzymuję sobie słowa i tego nie robię, więc odpuszczę sobie, ale jak najdzie mnie ochota to sięgnę 🙂
Pozdrawiam, Klaudia.
Lubie serię Gorący Romans, dlatego zawsze chętnie je czytam. Także i ,,Papierowe małżeństwo'' będę miała na uwadze.
Miłego dnia!
Choć recenzja jak najbardziej pozytywna i kusząca, to jakoś nie umiem się przekonać do romansów 😛 Na półce czekają dwa, które sprezentowała mi Mira i jakoś tak trzymam się od nich z daleka, nie moje klimaty, choć Norę Roberts polubiłam 😉 Może kiedyś mnie tknie ;D
Recenzja wyszła bardzo ciekawa i kusząca dlatego tę książeczkę będę miała na uwadze. 🙂 Pozdrawiam
Nie wiem sama, się zobaczy 🙂
Oj chyba nie dla mnie 🙂
Nie do końca moja bajka 😉
Gdy widzę w księgarni okładkę w stylu "Papierowego małżeństwa", od razu wiem, że znalazłam się w nieodpowiednim dziale 🙂 Od wszelkich romansów bez wyjątku, trzymam się z daleka.
Kiedyś uwielbiałam zaczytywać się w harlequinach, przeczytałam ich całą masę, jednak teraz jakoś mnie do nich nie ciągnie. Dlatego pomimo tak zachęcającej recenzji po nią nie sięgnę.
Lubię przeczytać takie książki kiedy chcę odetchnąć, więc niewykluczone, że sięgnę 😉
Ja dziś właśnie przeczytałam książkę i nawet fajna była. Na pewno mam chęć na kolejne części 😉
Mimo wszystko nie sięgnę: nie przepadam za romansami