Nie jestem niczyją mamą, nie pragnę zostać czyjąś mamą. Mam już dość roboty sama ze sobą. Od dnia, gdy przyszłam na świat, do chwili śmierci muszę żyć w swoim towarzystwie, i to mi zupełnie wystarczy.*
Od dziecka wpaja się dziewczynkom, że gdy dorosną założą swoje rodziny i urodzą dużo dzieci, a potem będą się nimi zajmować. To ma być ich najważniejszy cel w życiu mogą pracować, mieć marzenia, ale priorytetem powinno być posiadanie potomstwa. Co jednak gdy część z nich nie czuje się na siłach, by być mamą?
Zarys fabuły
Bohaterka powieści od zawsze czuła, że nie chce być mamą. Nie ukrywa się z tym i otwarcie mówi o tym wśród znajomych oraz każdemu potencjalnemu partnerowi. Od ośmiu lat jest w stałym związku z Philipem, który twierdzi, że wystarczy mu bycie z nią i też nie musi zostać ojcem. Do tej pory byli szczęśliwi robiąc, co i kiedy chcą, kiedy jednak muszą stanąć przed poważnym wyborem, a także przyjąć do wiadomości, że ich bliscy oczekują dzieci, coś się zmienia. Mężczyzna zaczyna rozumieć, że chociaż ją kocha, to czegoś mu brakuje. Nie pomaga jej też fakt, że inni zewsząd napominają o macierzyństwie. Czy nasza bohaterka będzie trwać w swojej decyzji?
Po Nigdy, nigdy, nigdy sięgnęłam z polecenia dziewczyn na bookstagramie, ale głównie dlatego, że ten temat mnie dotyczy i byłam ciekawa, jak został opisany. Po skończeniu długo myślałam, co i czy w ogóle chcę coś napisać. Bo może nie jest to książka wybitna, ale daje mocno do myślenia i zapewnia kokon bezpieczeństwa dla kobiet zmagających się z tą decyzją.
Moje wrażenia
Linn Strømsborg swoją publikacją Nigdy, nigdy, nigdy ukazuje jak różne może być postrzeganie rodzicielstwa, ale przede wszystkim opowiada, że nie każdy musi być rodzicem. Autorka nie staje po jednej ze stron, przedstawia plusy oraz minusy posiadania dzieci lub braku chęci mienia potomstwa. Ten tytuł jest lekcją, że nie możemy oceniać wyborów innych przez pryzmat naszych decyzji, a także przypomina, iż każdy wybór ma wady oraz zalety, ale mamy do nich prawo i to my z nimi będziemy żyli.
Słów kilka o bohaterach
Nasza bohaterka to taki sam człowiek, jak my i chociaż jest pewna swojej decyzji, to jednak gnębią ją czasami wątpliwości, czy nie zmieni zdania i czy wtedy nie będzie już za późno. Jednak przez większość czasu czuje, że bycie mamą nie jest dla niej i chociaż zmaga się z naciskiem społecznym, niezrozumieniem i wytykaniem, to stawia na siebie. Wie, że nie czyni tym nikomu krzywdy, więc wybiera swoje szczęście, przy czym akceptuje i rozumie wybory innych, wspiera przyjaciół.
Na zakończenie
Jestem w szoku, ale i ogromnie cieszy mnie tak pozytywny odbiór tego tytułu u nas, gdzie panuje kult Matki Polki. Bohaterka jasno określiła swój wybór, podała powody i opisuje jak się z tym czuje. A ja ją rozumiem, sama mam 35 lat i chociaż bardzo lubię dzieci to nie chcę mieć własnych. I mój wybór nie jest spowodowany ograniczeniami z powodu mojej niepełnosprawności. Ja po prostu cenię sobie moją niezależność, możliwość czytania, spania i wszystkich innych rzeczy, kiedy i jak długo chcę. Samolubne? Nie, to mój wybór i mam do niego prawo. Wiem co czuła bohaterka słysząc, kiedy wyjdzie za mąż, kiedy urodzi. Nigdy, nigdy, nigdy pokazuje jakie to niewłaściwe i pozbawione wrażliwości na uczucia tych atakowanych, wykluczanych i nierozumianych. Przecież są sytuacje, gdy ktoś nie może mieć lub się boi. Zamiast wchodzić z butami w życie innych, lepiej zająć się swoim.
W moim odczuciu Nigdy, nigdy, nigdy to pozycja obowiązkowa dla każdego. Nastolatkowie, dorośli ludzie, kobiety czy mężczyźni, matki i bezdzietne – każdy powinien zapoznać się z tym tytułem. Skłania do przemyśleń, otwiera oczy na wiele spraw i uczy empatii oraz pokory. To niezwykle ważny głos w dzisiejszych czasach.
Autor: Linn Strømsborg
Tłumaczenie: Karolina Drozdowska
Tytuł: Nigdy, nigdy, nigdy
Tytuł oryginału: Aldri, aldri, aldri
Wydawnictwo: ArtRage
Wydanie: I
Data wydania: 2022-11-07
Kategoria: lit. piękna
ISBN: 9788367515061
Liczba stron: 280
Przekonałaś mnie o wartości tej publikacji i chcę po nią sięgnąć. 🙂
Mam wrażenie, że czytały to wszystkie blogerki tylko nie ja. Może kiedyś nadrobię.
Nigdy nie rozumiałam tego, że społeczeństwo generalnie odmawia prawa do nieposiadania dzieci, szanuję bezdzietne wybory singli czy par.
Dobrze wiedzieć o istnieniu takiej publikacji. Na pewno będę chciała się z nią zapoznać.
Nie miałam okazji czytać, ale widziałam ją chyba wszędzie. Mam tak, że jak coś jest mega popularne to mnie zniechęca – podchodzę do tego później jak szał mija..
Bardzo mi się podobała ta pozycja. Świetny temat, skłania do przemyśleń. Poleciłam ją znajomej, jestem ciekawa jej opinii.
słyszałam o tej ksiązce już parę razy
poruszono w niej ciekawy temat, chętnie przeczytam
Nie potrafię skupić się na literaturze pięknej, więc raczej nie skuszę się na tę pozycję.
Społeczeństwo się zmienia. Wydaje mi się, że coraz więcej ludzi jest świadomych, że nie każdy musi obierać taką sama ścieżkę życia. Najważniejsze by nie poddawać się presji, a kierować głosem serca.
Wychodzę z założenia, że każdy z nas sam najlepiej zdaje sobie sprawę z tego, która z podjętych przez niego decyzji będzie tą najtrafniejszą w danym momencie życia.
Presja społeczna to coś przerażającego, nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego ludzie nie są w stanie uszanować cudzych decyzji.