„(…) nie można zmusić nikogo do
miłości.”*
miłości.”*
Życie nie zawsze układa się tak,
jakbyśmy tego chcieli. Czasem układa się idealnie i każdy dzień jest, jak z
bajki, ale bywa też tak, że musimy połknąć gorzką pigułkę przygotowaną przez
los i zmagać się ze zdradą osoby, którą brało się za ideał, pogodzić
odrzuceniem oraz niepowodzeniami. Trzeba jednak wierzyć, że kiedyś będzie
dobrze…
jakbyśmy tego chcieli. Czasem układa się idealnie i każdy dzień jest, jak z
bajki, ale bywa też tak, że musimy połknąć gorzką pigułkę przygotowaną przez
los i zmagać się ze zdradą osoby, którą brało się za ideał, pogodzić
odrzuceniem oraz niepowodzeniami. Trzeba jednak wierzyć, że kiedyś będzie
dobrze…
„Zoe”
Dwudziestosześcioletnia Zoe Balfour
dowiedziała się nie dawano, że jej biologicznym ojcem nie jest Oscar Balfour,
bogaty i sławny mężczyzna posiadający osiem córek, a jakiś mężczyzna z Nowego
Jorku. Czuje się nieszczęśliwa i nie może odnaleźć się w zaistniałej
sytuacji. Postanawia odnaleźć tego
mężczyznę i uporządkować chaos w sobie. Jeszcze nie wie jak bardzo zmieni ją ta
jedna podróż.
dowiedziała się nie dawano, że jej biologicznym ojcem nie jest Oscar Balfour,
bogaty i sławny mężczyzna posiadający osiem córek, a jakiś mężczyzna z Nowego
Jorku. Czuje się nieszczęśliwa i nie może odnaleźć się w zaistniałej
sytuacji. Postanawia odnaleźć tego
mężczyznę i uporządkować chaos w sobie. Jeszcze nie wie jak bardzo zmieni ją ta
jedna podróż.
„Emily”
Kiedy Emily, najmłodsza córka Oskara,
dowiaduje się, że ma przyrodnią siostrę przeżywa szok i czuje się oszukana, do
tej pory uważała rodzinę za idealną, a małżeństwo rodziców bardzo udane. Nie
potrafi wybaczyć ojcu tej zdrady i znika z domu po cichu i praktycznie bez
niczego. Od tej pory musi ciężko pracować by móc przeżyć kolejny dzień. Pewnego
dnia na drodze kobiety staje mężczyzna, którego wolałaby nie spotkać i
proponuje jej posadę nauczycielki baletu. Nie wie jednak, że za tą propozycją kryje się jeszcze
coś innego.
dowiaduje się, że ma przyrodnią siostrę przeżywa szok i czuje się oszukana, do
tej pory uważała rodzinę za idealną, a małżeństwo rodziców bardzo udane. Nie
potrafi wybaczyć ojcu tej zdrady i znika z domu po cichu i praktycznie bez
niczego. Od tej pory musi ciężko pracować by móc przeżyć kolejny dzień. Pewnego
dnia na drodze kobiety staje mężczyzna, którego wolałaby nie spotkać i
proponuje jej posadę nauczycielki baletu. Nie wie jednak, że za tą propozycją kryje się jeszcze
coś innego.
Bywają momenty, w których ma się ochotę
na coś bardzo lekkiego i nie zmuszającego do myślenia, szczególnie gdy z nieba
leje się skwar lub deszcz. U mnie w takich chwilach idealnie sprawiają się
romanse z Miry. Seria „Córeczki tatusia” zaciekawiła mnie od początku ukazania
się zapowiedzi pierwszej części, ale wyjątkowo przygodę z tym cyklem zaczynam
od drugiego tomu. Jakie są moje odczucia względem „Za jakie grzechy”?
na coś bardzo lekkiego i nie zmuszającego do myślenia, szczególnie gdy z nieba
leje się skwar lub deszcz. U mnie w takich chwilach idealnie sprawiają się
romanse z Miry. Seria „Córeczki tatusia” zaciekawiła mnie od początku ukazania
się zapowiedzi pierwszej części, ale wyjątkowo przygodę z tym cyklem zaczynam
od drugiego tomu. Jakie są moje odczucia względem „Za jakie grzechy”?
Zarówno India Grey, jak i Kate Hewitt piszą lekko i przyjemnie. Co prawda nie
odstępują od schematów, ale fabuły obydwóch opowiadań są na tyle ciekawe iż ta
schematyczność aż tak bardzo nie przeszkadza. Niemniej da się zauważyć, że
momentami niektóre wątki są opisane tak, aby tylko były. Brakuje w nich
chociażby odrobiny emocji. Akcja toczy się szybko, wydarzenia łączą się w
spójną i logiczną całość, ale odnosiłam wrażenie, że obie panie chciały
zmieścić jak najwięcej na określonej liczbie stron i wyglądało to jakby duże
fragmenty były powycinane. Ale pomimo tych minusów historie są wciągające, na
dodatek Hewitt porusza temat
niepełnosprawności, może nie wgłębia się w szczegóły, ale za to skupia się na
emocjach osoby tracącej wzrok. Patrząc na całokształt, jest naprawdę dobrze.
odstępują od schematów, ale fabuły obydwóch opowiadań są na tyle ciekawe iż ta
schematyczność aż tak bardzo nie przeszkadza. Niemniej da się zauważyć, że
momentami niektóre wątki są opisane tak, aby tylko były. Brakuje w nich
chociażby odrobiny emocji. Akcja toczy się szybko, wydarzenia łączą się w
spójną i logiczną całość, ale odnosiłam wrażenie, że obie panie chciały
zmieścić jak najwięcej na określonej liczbie stron i wyglądało to jakby duże
fragmenty były powycinane. Ale pomimo tych minusów historie są wciągające, na
dodatek Hewitt porusza temat
niepełnosprawności, może nie wgłębia się w szczegóły, ale za to skupia się na
emocjach osoby tracącej wzrok. Patrząc na całokształt, jest naprawdę dobrze.
Nie poczułam
żadnych szczególnych sympatii, czy też antypatii do bohaterów, po prostu sobie
są. Tacy zwyczajni, nie wyróżniający się niczym szczególnym, ale zarazem nie są
jak marionetki, czują, mają swoje poglądy, posiadają wady oraz zalety. Po
prostu zabrakło mi w nich tego czegoś. Najbardziej polubiłam chyba Emily oraz
Maxa – mieli w sobie najwięcej iskry.
żadnych szczególnych sympatii, czy też antypatii do bohaterów, po prostu sobie
są. Tacy zwyczajni, nie wyróżniający się niczym szczególnym, ale zarazem nie są
jak marionetki, czują, mają swoje poglądy, posiadają wady oraz zalety. Po
prostu zabrakło mi w nich tego czegoś. Najbardziej polubiłam chyba Emily oraz
Maxa – mieli w sobie najwięcej iskry.
Pomimo wymienionych
mankamentów miło spędziłam z tą pozycją jedno bardzo upalne popołudnie. Zrelaksowałam
się przy niej, zapomniałam na chwilę o problemach, a tego właśnie oczekuję po
książkach tego typu. Czytało mi się ją płynnie i szybko, bez zbytniego
okazywania emocji, ale wczułam się w obie historie i byłam ciekawa, jak sprawy
potoczą się dalej. Takie czytadło na jeden raz z przewidywalnym zakończeniem,
kiedy nie ma się ochoty na nic trudniejszego, tylko coś lekkiego,
niezobowiązującego do intensywnego myślenia, ale posiadającego jakąś
wartość.
mankamentów miło spędziłam z tą pozycją jedno bardzo upalne popołudnie. Zrelaksowałam
się przy niej, zapomniałam na chwilę o problemach, a tego właśnie oczekuję po
książkach tego typu. Czytało mi się ją płynnie i szybko, bez zbytniego
okazywania emocji, ale wczułam się w obie historie i byłam ciekawa, jak sprawy
potoczą się dalej. Takie czytadło na jeden raz z przewidywalnym zakończeniem,
kiedy nie ma się ochoty na nic trudniejszego, tylko coś lekkiego,
niezobowiązującego do intensywnego myślenia, ale posiadającego jakąś
wartość.
Jeśli ktoś
lubi typowe romanse, to „Za jakie grzechy” w mniejszym lub większym stopniu, na
pewno przypadnie mu do gustu. Pokazuje, że nie ma idealnych osób ani rodzin,
ale zawsze istnieje coś takiego jak wybaczenie i danie szansy.
lubi typowe romanse, to „Za jakie grzechy” w mniejszym lub większym stopniu, na
pewno przypadnie mu do gustu. Pokazuje, że nie ma idealnych osób ani rodzin,
ale zawsze istnieje coś takiego jak wybaczenie i danie szansy.
*str. 67
Tytuł:
Za jakie grzechy
Za jakie grzechy
Wydawnictwo:
Mira
Mira
Rok
wydania: 24 kwietnia 2014
wydania: 24 kwietnia 2014
Liczba
stron: 320
stron: 320
Córeczki
tatusia:
tatusia:
Za żadne
skarby (S. Morgan, S. Kendrick | Za
jakie grzechy (I. Grey, K. Hewitt) | Za nic w
świecie (M. Way, K. Lawrence) | Za żadną cenę (M. Reid, C. Mortimer)
skarby (S. Morgan, S. Kendrick | Za
jakie grzechy (I. Grey, K. Hewitt) | Za nic w
świecie (M. Way, K. Lawrence) | Za żadną cenę (M. Reid, C. Mortimer)
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Book lovers
Book lovers
O, cieszę się, że to cała seria. Dostałam od Wydawnictwa "Za żadne skarby", więc niedługo pojawi się u mnie recenzja. I już wiem, co dalej…
Tak, to ca ła seria, ale spokojnie można czytać je w różnej kolejności, bo każde opowiadanie mówi o innej córce. 😉
Ja tam lubię typowe, banalne romanse, więc chętnie poznam powyższą książkę.
Ja czasami też, jak widać 😉 Miło spędziłam z nią czas, a oto mi chodziło 😉
Bardzo nie lubię, jak w książce autor zamieszcza masę różnorodnych wątków, często wręcz zbędnych, nie skupiając się w rzeczywistości na żadnym w pełni, nie oddając w odpowiedni sposób jego piękna. Książka chyba, niestety, nie do końca w moim guście.
Też tego nie lubię, ale tu tego na szczęście nie ma. Chodziło mi bardziej o to, że autorki skracały wydarzenia ile się da i tak nie do końca fajnie to wyszło…
Słyszałam o tym cyklu różne opinie. Może kiedyś, jak będę miała więcej czasu, to poszukam czegoś z tej serii 🙂
Pozostałych tomów jakoś specjalnie szukać nie będę, chyba, że mama się będzie domagać, bo dorwała ten tom. 😉
"Za jakie grzechy" to drugi tom? Oooo…właśnie przywędrowała do mnie, a ja nie czytałam pierwszej części. Nie lubię zaczynać od środka, ale cóż – nie mam wyjścia w takim razie. 🙂
Tak, ale spokojnie, to są odrębne historie 😉
Romanse lubię, aczkolwiek w niewielkich ilościach, bo gdy czytam ich sporo naraz bądź po sobie, czuję się strasznie przytłoczona i aż za bardzo oderwana od rzeczywistości 😉
W recenzji strasznie zaintrygowałaś mnie tą serią bo… osiem córek? Serio?! 😮 Domyślam się, że książki opowiadają o poszczególnych kobietach. 🙂 Ciekawy wydaje mi się też motyw, że to różne autorki piszą te opowieści…
Tytuł zapamiętam, choć prawdopodobnie jeśli będę chciała rozpocząć przygodę z tą serią, zacznę od tomu pierwszego 🙂
Pozdrawiam!
Sherry
Taaaak 😀 Mnie to tak nie szokuje, bo moja mama ma ze mną ma siedmioro dzieci. 😉 Tak, to, że każde opowiadanie jest innej autorki to bardzo fajny pomysł 😉
Lubię romanse ale nie chcę zaczynać żadnej romansowej serii…
Powiem Ci, że nie byłam świadoma, że to seria…
Niebawem się za nią biorę.
Czekam na opinię 😉