Zaufaj mi…

 

Jesteś tylko ty”.
*
Czasem
nie wiadomo jak mocno by się opierało pożądaniu i rodzącemu się
uczuciu ono i tak nas dogoni. Oplącze swoimi sidłami, by potem
zachęcić do zaryzykowania, walki z lękami i niechęcią do tego by
zaufać. I chociaż nigdy nie jest się pewnym jaki będzie finał
tego decydującego kroku warto go zrobić. Prawda?
Erica
Hathaway kończy właśnie studia i od roku wraz z przyjaciółmi
prowadzi modowy portal społecznościowy, który chce rozbudowywać i
zdobywać coraz więcej czytelników. Aby mogło się to udać
potrzebuje zastrzyku gotówki na rozwój marketingu, w tym celu musi
przedstawić projekt przed grupą inwestorów, z nadzieją, że
któryś zainwestuje w jej pracę. Jednym z nich jest arogancki,
pewny siebie i bardzo bogaty Blake Landon, który zachowuje się
wobec Ericy niezwykle chamsko. Okazuje się, że w tak pokręcony
sposób chciał się dowiedzieć czegoś o niej, bo bardzo mu się
spodobała, nie tylko pod względem wyglądu, ale i charyzmy. Do tej
pory dostawał wszystko czego chciał czy jednak zdobędzie Erice?
Na
zapowiedź Jesteś tylko moja
trafiłam zupełnie przypadkiem, ale po przeczytaniu blurbu
wiedziałam, że to coś dla mnie. Dopiero później zerknęłam na
okładkę i aż zazgrzytałam zębami. Już kiedyś wspominałam o
tym jak krzywdzące dla danego tytułu może być porównanie do
jakiegoś tytułu. Czytelnik nastawia się na coś konkretnego a
potem przeżywa rozczarowanie. Tak może być właśnie z pierwszym
tomem Haker
porównywanym do Pięćdziesięciu twarzy Grey’a,
co jest krzywdzące, bo historia jest nawet ciekawa i wciągająca,
ale nie ma nic wspólnego z dziełem E. L. James.
Meredith
Wild nie odchodzi od znanego w tym gatunku schematu, ale nie sprawia
również, że podczas czytania ziewa się z nudów. Stworzyła
fabułę, która ostatecznie nie zaskakuje, ale bywały momenty
niespodziewanych zwroty akcji gdzie zachowania bohaterów nie były
tak łatwe do przewidzenia. Niezaprzeczalnym plusem powieści jest
szybki bieg wydarzeń, przekaz emocji oraz przyjemny w odbiorze styl
pisania oraz opis scen intymnych. Były subtelne i pozbawione
wulgarności, co mi się bardzo podobało. Nie nazwałabym tej
książki erotykiem, to bardziej trochę pikantniejszy romans z
potrzebą dominacji przez partnera i kilkoma klapsami. I jako romans
Jesteś tylko moja
jest dobra, co prawda z lepszą pierwszą połową, ale jest
dopracowany, przemyślany i posiada zgrabnie rozbudowane wątki
główne oraz poboczne.
Ponadto,
nawet pomimo schematyczności, jeśli chodzi o bohaterów (on bogaty,
arogancki i władczy, a ona niezbyt majętna, z bagażem doświadczeń,
nieśmiała, ale uparta) nie można odmówić im indywidualności.
Tym bardziej, że zarówno Erica, jak i Blake są charakterni i
dialogi między nimi aż kipią od emocji. Droczą się, kłócą i
godzą. Ona ucieka, bo boi się zaufać i prędkości z jaką ją
przyzwyczaja do siebie, on chce wszystko i na raz, pragnie dominacji
i roztoczenia nad ukochaną opieki. Brak mi tu trochę etapów
docierania się, które były, ale zostały jakby pominięte w
opisach. Niemniej główni bohaterowie oraz ci poboczni są
wykreowani realnie i rzeczywiście, co uważam za duży plus.
Co
prawda trochę ponarzekałam, ale koniec końców jestem zadowolona z
książki. Przeczytałam ją w kilka godzin i od samego początku
dałam się wciągnąć w wir wydarzeń i z zainteresowaniem
obserwować poczynania bohaterów. Może za specjalnie się z nimi
nie zżyłam, ale niebyli mi też obojętni. Polubiłam ich, podobało
mi się, że każdy miał swoją osobowość, ale co ważniejsze
cieszę się iż napięcie i pociąg fizyczny został przedstawiony
tak naturalnie i ze smakiem. Dało się odczuć posmak dominacji, ale
tak jak wspominałam prędzej to pikantniejszy romans – nic więcej.
Chociaż nie obyło się bez kilku zgrzytów Meredith Wild udało się
napisać naprawdę dobry romans i mnie nim zaintrygować. Z chęcią
sięgnę po kolejne tomy.
Jesteś
tylko moja
jest bardzo udanym i
dobrze rokującym, pomimo kilku niedociągnięć, początkiem serii.
Wild udało się stworzyć coś, co spodoba się wielbicielkom
romansów oraz nurtu New Adlut. Osobiście nie żałuję poświęconego
czasu na zapoznanie się z tym tytułem i polecam zapoznanie się z
nim, bo to może być dopiero wstęp do czegoś lepszego.
*Meredith
Wild, Jesteś tylko moja, s. 196
Autor:
Meredith Wild
Tytuł:
Jesteś tylko moja
Wydawnictwo:
Burda Książki
Data
wydania:
2015-11-18
Kategoria:
erotyk, romans
ISBN:
9788380530195
Liczba
stron:

304
Ocena:
6/10
Haker:
Jesteś
tylko moja

| Dla twojego dobra | Hardline | Hard Limit | Hard Love
(Karo,
10 – Ma trzy słowa w tytule)
Klucznik 2016
(Ich noce)

Ten post ma 11 komentarzy

  1. Lustro Rzeczywistosci

    Łeee myślałam, że to jednak będzie coś lepszego. Szkoda, bo Martyna już mi narobiła ochoty na tę książkę ale po Twojej recenzji wiem, że specjalnie się rzucać nie będę ☺

    1. Irena Bujak

      No szału nie ma, ale jak będziesz miała okazję, to przeczytaj. 😉 Zobaczymy jaka będzie druga część, może będzie lepiej? 😉

    2. Martyna Lewandowska

      No właśnie Lusterko, bo jak ja Ci ją polecałam, to byłam dopiero w połowie, a później już było troszkę słabiej 😀
      Niemniej jednak choć w całości zgadzam się z opinią Irenki, oceniłam książkę wyżej 😉 i nadal polecam, bo jest bardzo sympatyczna i w dalszym ciągu uważam, że jest bardzo dobrze przetłumaczona, co po "Uwikłanych" jest dla mnie jeszcze większym plusem 😉

    3. Irena Bujak

      Martyna, masz rację, książka jest sympatyczna i lekka w odbiorze. Pomimo marudzenia wspominam ją miło, ale no cóż – czytałam lepsze. 😉

  2. Nan ochotę na tę książkę, nawet jeżeli okaże się kiepska, to muszę przekonać sie o tym na własnej skórze. Kiedyś po nią sięgnę, ale póki co, mam przesyt tym gatunkiem muszę odpocząć 😉

    1. Irena Bujak

      Prawidłowe podejście, może tobie spodoba się bardziej niż mi. 😉

  3. cyrysia

    Trochę ostudziłaś mój zapał co do tej książki, ale skoro leży już na półce i ''patrzy kuszącym wzrokiem'' to się nad nią ulituje 🙂

    1. Irena Bujak

      Czytaj, czytaj. Jestem ciekawa jak ty ją odbierzesz. 😉

  4. Le Sherry

    Okeeej. Skoro tak – chętnie poznam. Może nie OD RAZU i nie będę wymagać od niej nie wiadomo czego, ale ostatnio zdałam sobie sprawę, że brakuje mi pozycji, które byłyby takie po prostu… no dobre, ale które pozwoliłyby mi dostrzec, czemu moi ulubieni autorzy są moimi ulubieńcami. 🙂 Bo przekraczają wszystko inne swoim talentem.
    Także chętnie poznam, ale pewnie nie szybko.
    Pozdrawiam,
    Sherry

Dodaj komentarz