Każdy ma swój Błękitny Zamek

„Strach jest największym grzechem. Prawie
każde zło na świecie ma źródło w tym, że ktoś się czegoś boi.”*

Jako stara
panna jesteś zmuszona znosić docinki rodziny, która uważa za zabawne wieczne
przypominanie ci o tym, że nie masz męża ani nawet adoratora. Wieczne pretensje
matki, która uskarża się na swój los, który pokarał ją taką właśnie córką.  Nie jest ci łatwo, musisz stwarzać pozory
kogoś kim nie jesteś, a co gorsza uświadamiasz sobie, że nigdy nie byłaś tak
naprawdę szczęśliwa i niczego w życiu nie zrobiłaś dla siebie. Zawsze musisz
postępować tak, aby to inni byli zadowoleni. Czy ten stan ulegnie kiedyś
zmianie?
Valancy
Sterling ma dwadzieścia dziewięć lat i jest tarą panną. Mieszka wraz z matką i
ciotką, które, tak jak reszta rodziny, uważają ją za kobietę brzydką,
nieciekawą i bez charakteru. Kobieta pod ich presją sama zaczyna tak o sobie
myśleć i dlatego robi zawsze to co jej się każe lub jest stosowne. Mimo
niechęci do rodziny, która żyje surowymi zasadami i nie potrafi czerpać z życia
radości, Valancy z coraz bardziej uświadamia sobie, że będzie musiała grać tak
do końca życia. Grać, bo tak naprawdę ma ona poczucie humoru, uwielbia czytać i
dyskutować. Ma też w marzeniach Błękitny Zamek, w którym jest śliczna, ma
mnóstwo adoratorów i może robić co chce. Czy taki stan rzeczy będzie trwał już
do końca życia kobiety czy może oś sprawi, że zdobędzie się na odwagę, aby
sprzeciwić się temu co jest wbrew niej samej?
Przytaczając
notę wydawcy: „Romantyczna to seria książek, do których wraca się z sentymentu
i z zachwytem, które towarzyszą w stawaniu się kobietą, a ponadczasowe wartości
przekazują klasycznym językiem dzieł literatury.”. W serii do tej pory ukazała
się „Pollyanna” oraz pozycja omawiana w dniu dzisiejszym. O ile pierwszą
czytałam kilkakrotnie, o tyle z „Błękitnym Zamkiem” nie miałam dotąd
do czynienia. Co w sumie mnie trochę dziwi, bo uwielbiam to jak pisała ta
autorka (cykl o Ani z Zielonego Wzgórza przeczytałam wielokrotnie).
„Błękitny
Zamek”, jak się okazuje, jest dla nieco starszych czytelniczek, ponieważ
omawiane są w nim tematy związane z dojrzewaniem i wszystkim co wokół tego,
czyli zmiany poglądów, priorytetów. A że zmiana głównej bohaterki zachodzi już
w dorosłym życiu pokazuje tylko to, że na przewartościowanie swojego życia
nigdy nie jest za późno. To że nasi bliscy mówią czy też myślą, że wszystko co robią
to dla naszego dobra nie znaczy wcale, że tak jest. Zwłaszcza gdy czuje się, że
jest to wbrew temu co się czuje i myśli. Widać tu również doskonały wizerunek
tego jak wpływowi są ci co mają pieniądze, jeśli wszystko jest po ich myśli są
przychylni tym, którzy potrzebują ich pieniędzy, ale gdy tylko coś jest wbrew
nim cofają swoją pomoc. Fabuła powieści jest spójna i łączy się ze sobą w
logiczną całość, akcja toczy się spokojnie, ale na brak wydarzeń nie ma co
narzekać, dostarcza wielu wrażeń i emocji. Pełna opisów ludzi, ich zachowań,
ale i malowniczych krajobrazów. Napisana pięknym językiem, którego już raczej
się nie spotyka, no chyba, że w takich ponadczasowych historiach.

Montgomery
ukazała obraz kobiety, która została stłamszona przez swoją rodzinę dbającą
bardziej o swój wizerunek niż uczucia kogoś innego. Gdzieś między słowami
obrazuje się historia dziewczynki, która od dziecka jest nieszczęśliwa, zawsze
na drugim planie i porównywana do lepszej we wszystkim kuzynki. Nie ma prawa
mówić tego co myśli czuje, obojętnie jakie sprzeciwienie się spotyka się z
surową krytyką i brakiem akceptacji. Czytanie książek, które tak lubiła było
stratą czasu, bo w tym czasie można zrobić wiele pożyteczniejszych rzeczy. A
mimo tego surowego zachowania, ciągłego upominania i wypominania
staropanieństwa Valancy wyrosła na kobietę, która ma swoje poglądy, jest dobrą
obserwatorką, gdy już się odważy potrafi powiedzieć co myśli i czuje, cechuje
się również niesamowitym poczuciem humoru. I tylko szkoda, że odebrano jej brak
wiary w siebie.
„Błękitny
Zamek” mnie zauroczył, pochłonął bez reszty i ustawił się na półce z książkami
do których będę lub wracam bardzo często. Mimo tego, że początkowo jest smutna
z czasem nabiera pozytywnych barw i aż nie można powstrzymać się od uśmiechu
wypływającego na ustach. Pełna humoru podszytego odrobiną złośliwości, uczuć
przykrych, raniących serce i zmuszających do znielubienia, ale i tych
radosnych, a nawet romantycznych. Bo tu, moi drodzy, jest pisane również o
miłości, takiej, która pojawia się nagle i jest tak oczywista, że aż nie ma
czego tłumaczyć oraz taka, która rodzi się z sympatii, a potem przyjaźni, która
potrzebuje czasu. Zżyłam się z Valancy i z prawdziwą przyjemnością obserwowałam
jej perypetie, trzymając za nią mocno kciuki. Ubawiłam się przy niej,
pomarzyłam wraz z bohaterką i zachwyciłam warsztatem pisarskim Mongomery po raz nie wiem już który. Ta
książka jest dla mnie idealna pod każdym możliwym względem. Mam szczerą nadzieje, że Egmont zajmie się wznowieniem również innych jej powieści.
Może
i lekko naiwna w swej prostocie, ale z wartościami i morałem, które nie
zmieniają się z biegiem czasu. To właśnie jedna z tych powieści, które TRZEBA
znać i które trafią do każdego czytelnika, niezależnie od wieku. To, tak po prostu,
historia o miłości, z dużą dawką śmiechu, ale walce o własne ja. Z mojej strony
pozostaje mi tylko polecić – warto!
*cytat pochodzi z książki
Autor: Lucy Maud
Mongomery
Tytuł: Błękitny
Zamek
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 25 września
2013
Liczba stron: 280

Seria/Cykl
wydawniczy:
Romantyczna

Ten post ma 6 komentarzy

  1. Paulina Ch.

    Bardzo dobry tytuł! Byłam pod wrażeniem tej książki, ponieważ spodziewałam się jakiegoś zwykłego romansidła (skoro seria romantyczna!), ale muszę przyznać, że uwielbiam takie rozczarowania 😀

  2. Martyna x

    Opis wydaje się bardzo ciekawy. Dodatkowo lubię książki, które zaczynają się smutno i melancholijnie, a później nie sposób się przy nich nie uśmiechnąć. No i oprawa graficzna także jest interesująca 🙂

  3. Esa Czyta

    Bardzo lubię tego typu książki – są świetne szczególnie na leniwe popołudnia, kiedy chcę odpocząć od wstępów z BN-ek, które wiecznie czytam 😛 🙂

  4. Agnieszka T

    Uwielbiam autorkę, ale nie wiem jak to się stało, że umknęła mi ta powieść

  5. Fuzja

    Z całą pewnością sięgnę nie tylko po tę książkę, ale także po jej poprzedniczkę w cyklu. Czemu wydawało mi się, że Montgomery napisała tylko cykl o Ani? :/ heheh

Dodaj komentarz