Przeszłość powraca

            „Bart zaczął mnie już naprawdę
denerwować. Przerażał mnie. Żyć z nim to tak, jakby mieszkać pod jednym dachem
z Jekyllem i Hyde’em.”*
            Konsekwencje
tego co robimy najczęściej dotykają tylko nas, ale bywa, że nasze działania
ciągną się nie tylko za nami, ale i za naszymi bliskimi. Wtedy też i oni
cierpią za nasze winy, co może przynieść nie pożądane skutki i doprowadzić do
powtórzenia błędów lub zrobienia czegoś o wiele gorszego. Zamyka się błędne
koło, które może nigdy nie zniknąć.
            Chary i Chris żyją w małym domu jako małżeństwo, ale tak
naprawdę ukrywają straszliwą prawdę. Wraz z nimi mieszkają jej dwaj synowie z
poprzednich małżeństw, Jory i Bart, którzy uważają Chrisa za swojego ojczyma. Pewnego
dnia do rezydencji obok wprowadza się starsza kobieta z lokajem. Od tego
momentu w miarę ustabilizowane życie rodziny jest zagrożone. Kobieta jest
bardzo zainteresowana chłopcami, a młodszy Bart ulega jej gdy zarzuca go
prezentami i słodyczami. Zakrada się do staruszki gdy tylko może, a gdy podczas
jednej z takich wizyt lokaj daje mu pewien dziennik chłopiec zmienia się nie do
poznania. Jory także odkrywa coraz więcej z przyszłości, a prawda, z którą
przyjdzie mu się zmierzyć może na zawsze zmienić jego życie. Co takiego
ukrywają rodzice chłopców? Co z tym wszystkim mają wspólnego kobieta i jej
lokaj? Jak odkrycie prawdy o rodzicach wpłynie na życie braci?
            Gdy rozpoczynałam swoją przygodę z sagą Dollanganger nie
byłam pewna czego mogę się spodziewać. Wiedziałam, że jest to wznowienie, ale
prędzej nawet o niej nie słyszałam. Kiedy sięgnęłam po „Kwiaty na poddaszu”
przytłoczyły mnie emocje, których do dziś nie jestem w stanie jednoznacznie
opisać, ale siedzą we mnie jak zadra. Wzbudziła kontrowersje, szok i
niedowierzanie. Z „Płatkami na wietrze” było podobnie i mimo tego, czegoś mi
tam zabrakło również wywołała masę sprzecznych emocji. A jak było z „A jeśli
ciernie”?
            Z przykrością muszę stwierdzić, że była to jak dotąd
najgorsza część jaką czytałam. Strasznie mi się dłużyło jej czytanie, a do tego
irytowała mnie i sprawiała, że jednocześnie chciałam rzucić ją w kąt i czytać
dalej by jednak poznać zakończenie. To co mi się nie podobało to sztuczność z
niej bijąca. Wiem, że w przypadku tej serii trudno mówić o naturalności, ale są
jakieś granice. Denerwowało mnie zachowanie Barta, nie mówię tu o jego
problemach psychicznych, ale o tym jak się wysławiał. Chłopak miał dziewięć
lat, a mówił jak jakiś trzydziestolatek. Nie pasowało mi to i do tego
irytowało. Być może się czepiam i są to skutki tego co przeżywa, ale z drugiej
strony ciągnie się to od samego początku. Do tego cały czas odnosiłam wrażenie,
że cała ta książka była naciągana i napisana aby była.
            Mimo tych mankamentów nie byłam w stanie przerwać
czytania, bo jednak mimo odczuwanej frustracji musiałam poznać zakończenie i
odnaleźć odpowiedzi na pojawiające się pytania. Jest w niej coś takiego co mnie
zarazem odpychało i przyciągało. Sama do końca nie wiem co to było, ale z
pewnością jednym z powodów brnięcia przez nią był Bart. Chłopak był tak bardzo
fascynujący mimo tego dorosłego słownictwa. Jego rozdwojenie jaźni i sposób
myślenia, czucia i bycia. Nie jest to normalny chłopiec, który żyje sobie
beztrosko. Jego dusza jest ciemna i trudno do niego dotrzeć. W całej książce aż
kipi od tego jak przeszłość wpływa na rodzinę. Gdy trwa coś co nie ma racji
bytu cierpią nie tylko sami zainteresowani, ale i ich bliscy.
            Niezmiernie ważni są dla mnie bohaterowie i to jak
zostają wykreowane, a trzeba przyznać, że Andrews tych najważniejszych
stworzyła po mistrzowsku. Odnoszę wrażenie, że szczególnie skupiła się na Cathy
oraz Barcie. Zadbała oto by jak najlepiej ukazać ich wnętrze, rozmyślania i
rozterki. Ich przemyślenia i poglądy wywołują masę odczuć, których nie da się
uporządkować. Nie da się też ich ocenić. 
Czasem aż dreszcze mnie przechodziły gdy czytałam rozdziały, których
narratorem był Bart. Innym postaciom, te ważniejszym  oczywiście, również poświęciła należytą uwagę
sprawiając, że są realne. Może nie jest łatwo wczuć się w ich sytuacje, bo sami
przyznacie, ci co znają cykl, że jest dość nieprawdopodobna, ale automatycznie
zastanawiałam się co ja bym myślała lub zrobiła w danej sytuacji.
            Mam mieszane uczucia względem tej książki. Przez około
trzysta stron czytanie mi się dłużyło, ale mimo tego nie potrafiłam jej
odłożyć, ciągnęło mnie do niej jak ćmę do światła. Za to ostatnie strony
pochłonęłam w ekspresowym tempie i ze zniecierpliwieniem. Akcja nabrała tempa i
wreszcie zaczęło się coś dziać. Autorka obniżyła poziom, ale w dalszym ciągu
wywołuje we mnie masę przeróżnych emocji, od niedowierzania po konsternację i
niesmak. Od początku cyklu nie jestem wstanie całkowicie opisać emocje po tym
co przeczytam, ponieważ nie mogę dojść z nimi do ładu. Nie wiem czemu, ale sam
fakt, że jak dotąd tylko pierwsza część była bardzo dobra, a kolejne coraz
słabsze, nie jestem w stanie odłożyć tej serii. Nie wiem jaki trzeba mieć
otwarty umysł by stworzyć taką historię, ale podziwiam autorkę za odwagę, że
odważyła się ją wydać.
            Reasumując, „A jeśli ciernie” są jeszcze gorsze od swojej
poprzedniczki, ale nadal wywołują wachlarz przeróżnych emocji, a postacie i
wydarzenia mamią nas i nie pozwalają o sobie zapomnieć. Strasznie żałuje tego
obniżonego poziomu i wydaje mi się, że lepiej byłoby to zamknąć góra w dwóch
częściach. Jest jednak jak jest i nawet gdy jest coraz bardziej źle skończę
serię. 
*str. 191
Autor: Virginia
Cleo Andrews
Tytuł: A jeśli
ciernie
Wydawnictwo: Świat
Książki
Rok wydania: wrzesień
2012
Liczba stron: 432
Dollanganger:
Kwiaty na poddaszu|Płatki na wietrze|A jeśli
ciernie
|Kto wiatr sieje|Ogród cieni

Ten post ma 14 komentarzy

  1. Mała Mi

    Ja również niedługo będę czytać "A jeśli ciernie". Muszę przyznać, że mnie zaskoczyłaś – dotąd słyszałam opinie, że jest to najlepsza część, najbardziej naładowana emocjami.. cóż, niebawem sama się przekonam!

  2. Paulina

    Znam tylko "Kwiaty na poddaszu", na resztę serii zbieram siły.

  3. Kate

    W sumie to mnie do niej jakoś nie ciągnie, jak do samej serii 🙂

  4. magdalenardo

    Jestem w połowie czwartej części i wydaje mi się, że jest lepsza od trzeciej…

  5. Magda K-ska

    A ja dopiero wczoraj otrzymałam w prezencie pakiet trzech części, tak więc zaczynam moją przygodę z sagą. Ciekawa jestem jakie będą moje odczucia?

  6. Monika Zbozień

    Szkoda, że ta część jest jeszcze słabsza niż poprzednia, bo sporo osób narzekało na drugą po zachwytach nad pierwszą 🙂 No w każdym razie mam zamiar przeczytać przynajmniej tę najbardziej chwaloną, a reszta wyjdzie w praniu 🙂

  7. Sylwuch

    Dwie pierwsze części kupiłam, ale jakoś nie mogę zabrać się za nie. To pewnie przez ten komfort posiadania – wiem, że nie muszę oddawać ich do biblioteki, bo są moje, zatem mogę poczekać jeszcze trochę… Mimo tego, iż jeszcze nie poznałam tej sagi, to mam zamiar zakupić kolejne części, aby mieć możliwość całkowitego zaznajomienia się z Dollangangerami.

  8. Magda

    ja jeszcze się za pierwszą nie zabrałam;/

  9. kultur-alnie

    Trzecia część wciąż przede mną. Pierwsza była świetna, druga podobała mi się mniej i trochę załamuje mnie opinia, że im dalej, tym gorzej. Jednak, podobnie jak Ty, choćby nie wiem co, skończę czytać całą serię:)

  10. Bardzo fajna i zachęcająca recenzja. Słyszałem już podobne opinie na jej temat ale mam zamiar sprawdzić sam. Pozdrawiam

  11. J.

    Ta cześć była nudna ale czwart to dopiero…

Dodaj komentarz