Każda opowieść jest drogą. I podobnie jak na wszystkich drogach trafiają się na niej dziury, wyboje, zdarzają się objazdy i mają miejsce niespodziewane spotkania.*
Przeszłość jest czymś, czego nigdy nie zapomnimy. To jak cień zawsze nam towarzyszący i wpływający na tu i teraz. Przez nią boimy się ryzykować, wybaczać i wierzyć, że może być lepiej. Czujemy wręcz strach na myśl o przyszłości.
Zarys fabuły
Elle jest samotną matką czarnoskórego kilkuletniego synka. Wiecznie zapracowana, by związać koniec z końcem, zmęczona, ale zawsze myśli o innych. Pomimo tego, że nie ma zbyt wiele i wiecznie coś się na nią zwala, potrafi wyciągnąć pomocną dłoń. Nie podejrzewa nawet, że ponowna wizyta w warsztacie, to nie tylko kolejny wydatek, na który jej nie stać, ale początek czegoś, o czym nawet nigdy nie pomyślała.
Nie wyobrażam sobie, że w okresie czytania książek świątecznych nie sięgam po powieść Richarda Paula Evansa. Jest dla mnie czymś stałym w tym czasie i gwarancją niezapomnianych wrażeń. Dlatego też bez wahania zabrałam się za jego najnowszą historię. Czy Ulica Noel jest warta przeczytania?
Moje wrażenia
Ulica Noel wciąga od pierwszych stron i trudno się od niej oderwać. Richard Paul Evans jak mało kto potrafi oczarować stworzonym przez siebie klimatem. Sprawia, że za każdym razem czuję, jakby wszystko toczyło się niespiesznie, a przecież w jego powieściach jest tak dużo emocji, wydarzeń oraz pięknych przesłań. Podoba mi się w jego pisaniu, że nie boi się emocji i naturalnie je opisuje, ze smakiem i subtelnością. Nie boi się mówić o miłości, tęsknocie, żalu i nadziei. Nie wstydzi się słabości i lęku. Ta historia pokazuje, że chociaż codzienność może być naprawdę trudna, to zawsze jest nadzieja na szczęście. I wybaczenie. Nie tylko sobie, ale i innym.
Słów kilka o bohaterach
Nie potrafię wyróżnić jednej czy dwóch postaci. Każdy z bohaterów ma w sobie coś, co powodowało, że zapadali mi w pamięci. Jest ich sporo, ale każdy jest inny i chociaż bardzo ich lubię, nie są tacy idealni. Mają swoje wady, potrafią popełniać błędy, ale jednocześnie wyciągają z tego lekcje. Podoba mi się w nich, że dają się poznać, a zachodzące w nich zmiany nie są natychmiastowe. To sprawiało, że miałam wrażenie, iż mogę ich spotkać w swoim życiu. Niestety nawet Lady Ketchup, za którą szczerze nie przepadam. Muszę jednak wspomnieć, że Elle mi zaimponowała, ale z drugiej strony znam kogoś, kto dla swojego dziecka zrobi wszystko i nie pozwoli, by czuło się inne czy gorsze. Dlatego też nie było to dla mnie niczym nadzwyczajnym. Jednak godnym szacunku.
Na zakończenie
Ulica Noel to jedna z tych książek, których nie chce się kończyć. Pomimo tego, że byłam zachwycona tym, co czytam, z żalem przewracałam kolejne strony, wiedząc, że nieuchronnie zbliżam się do końca. Ta historia mnie otuliła swoim klimatem i emocjami zawartymi w każdym zdaniu. Z zachwytem śledziłam bieg wydarzeń i byłam ciekawa finału. Niby łatwo go przewidzieć, ale już drogi do niego bywały zaskakujące. Ta historia nie tylko daje poczucie ciepła i spokoju, ale skłania również do refleksji. Jestem nią oczarowana i zachwycona. Pomimo tego, że dotarłam do ostatniej kropki, nadal duchem jestem w tym miasteczku i chłonę magię świąt oraz nadzieję.
Z czystym sumieniem i z całego serca polecam. Ulica Noel porusza do głębi, dociera do najgłębszych zakamarków duszy i sprawia, że jakoś piękniej się robi w naszej rzeczywistości, bo potrafimy dostrzec najmniejsze radości.
Autor: Richard Paul Evans
Tłumaczenie: Hanna de Broekere
Tytuł: Ulica Noel
Tytuł oryginału: Noel Street
Wydawnictwo: Znak Literanova
Wydanie: I
Data wydania: 2021-11-10
Kategoria: obyczajowa
ISBN: 9788324072491
Liczba stron: 304
Noel
Dziennik Noel | Świąteczny nieznajomy | Ulica Noel
Książki tego autora dostarczają mi zawsze wiele przyjemności z lektury. Mam nadzieję, że tym razem będzie podobnie.
Gdyby nie te przeszkody na drodze życia, nie poznalibyśmy, na czym tak naprawdę ono polega, jak wiele przyjemności daje w realu i w powieściach. 🙂
Bardzo lubię zapoznawać się z takimi historiami, w domu mamy prawie wszystkie książki tego autora.
To chyba spora kolekcja. Myślę jednak, że warto, bo jego powieści zawsze oceniane są jako ciepłe i pełne uroku.
Lubię takie poruszające historie. Ocena dość wysoka więc chyba warto się skusić
Bardzo lubię takie umilacze. Zwłaszcza przy ostatnich miesiącach w nerwach. 🙂
Ja przeczytałam na razie Dziennik Noel – niezłe, ale nie jakieś super dobre. Może kolejne części mi się bardziej spodobają. Na pewno przeczytam 🙂
ostatnio jestem jakaś strasznie ckliwa, często się wzruszam, więc raczej się nie skusze, chociaż pięknie o niej napisałaś
Cudne zdjęcie! Uwielbiam zimowe książki, ale tej jeszcze nie miałam okazji poznać.
Już po okładce widzę, że jest to ciepła opowieść. To trochę rzecz nie w moim typie, nie mam też chwilowo czasu, ale kiedyś może sięgnę po tę pozycję.
Nie słyszałem o tym autorze, a okładka trochę mnie zniechęca – sugeruje świąteczny romans. Jednak po Twojej opinii i podejmowanych w książce tematach, może to być całkiem ciekawa powieść dla mnie.
Tytuł, który może spodobać się mojej córce, chętnie podsunę go jej pod rozwagę. 🙂
Twórczość autora ciągle przede mną, ale wiem, że jego książki są klimatyczne i warto sięgnąć po nie właśnie bliżej zimy.
Myślę, że taka powieść sprawdzi się też w roli prezentu dla kogoś bliskiego. Idealna na czas świąteczny.
Wydaje mi się że już czytałam książke tego autora. Ja teraz też bardzo lubię czytać książki z tematyka świąteczną w tle.
Jestem bardzo ciekawa książki i chętnie skuszę się na tę lekturę.
Bardzo podoba mi się ta książka i chętnie skuszę się na tę lekturę. Uwielbiam twórczość tego autora.
Dobrze kojarzę autora kilka książek wpadli mi w gust i chętnie czytałam kolejne
Ulica Noeol jeszcze nie mialam okazji
Będę właśnie wybierać jakieś świąteczne lektury. Wezmę tę książkę pod uwagę.
Jestem bardzo ciekawa książki. Uwielbiam sięgać po takie książki.
często trafiam na recenzje tej książki i wszystkie są przychylne, jak Twoja, muszę ją przeczytać
Zawsze myślałam, że Evans, to kobieta. Nigdy nie czytałam książek tego autora.
ja tam wybieram kryminały 🙂 chyba jestem za stara, albo za młoda na tego typu klimaty 😉