You are currently viewing “Romans po brytyjsku” Vi Keeland, Penelope Ward

“Romans po brytyjsku” Vi Keeland, Penelope Ward

– Zaufaj mi, powinieneś cieszyć się każdą chwilą dzieciństwa. Dorośniesz szybciej, niż ci się wydaje. To doświadczenia życiowe czynią z ciebie dojrzałą osobę, a nie włosy na twarzy. Poza tym nigdy tak naprawdę nie przestajemy dorastać. Sam w wielu kwestiach nie jestem jeszcze dojrzały.*

Nikt nie lubi cierpieć i kiedy ktoś lub coś nas krzywdzi, lub gdy to my sami zawodzimy, robimy wszystko, by to się nigdy nie powtórzyło. Stajemy się ostrożni, nieufni i zamykamy się w bezpiecznym kokonie, do którego trudno się dostać. Byleby serce nie cierpiało kolejny raz.

Bridget ma 34 lata i duży bagaż doświadczeń. Samotnie wychowuje syna, ponieważ jej mąż dwa lata temu zginął w wypadku samochodowym. Kobieta nie ma czasu na życie osobiste, bo jako samotna matka wszystkim musi zajmować się sama, dzieli swój czas między dom i dziecko, a pracę. Nie czuje się też jeszcze na siłach, by szukać nowego partnera i to takiego, który pokocha Brendana. Kiedy jednak poznaje Simona – lekarza, który usuwa z jej pośladka haczyk, a jakiś czas później staje się jej lokatorem, coś się w niej zmienia. Tylko czy jest on dobrym wyborem, skoro jest w tym mieście na kilka miesięcy i ostatnie, o czym marzy, to związek i dzieci?

Jestem pewna, że już się domyśliliście, iż duet Vi Keeland oraz Penelope Ward jest moim ulubionym i nie mogę odmówić sobie żadnej z ich książek. Uwielbiam, to jak się uzupełniają, tworząc historię i słodko-gorzkim posmaku. Na każdy tytuł czekam z utęsknieniem i niecierpliwie, dlatego też Romans po brytyjsku – ich najnowsze dzieło – nie czekał długo na swoją kolej. Czy spełnił moje oczekiwania?

– Prawdą jest, że największym ryzykiem jest unikanie ryzyka. Ale ryzyko polega na tym, że masz szansę coś zyskać lub stracić. Jeśli wiesz z całą pewnością, że stracisz, to nie masz do czynienia z ryzykiem. To jak skok z samolotu bez spadochronu z nadzieją, że i tak bezpiecznie wylądujesz.*

Obie autorki piszą językiem lekkim i przyjemnym, a każda z ich książek, czy to w duecie, czy osobno wciąga od pierwszych stron. Do tej pory trudno było mi rozróżnić, które fragmenty należą, do jakiej z autorek, ale teraz dotarło do mnie, że tymi lekkimi i zabawnymi zajmuje się Vi, a Penelope tworzy te z życiowymi zawirowaniami. I jak widać, wychodzi im to rewelacyjnie, bo Romans po brytyjsku jest ich kolejną udaną wspólną publikacją. Autorki ponownie pokazały, na co je stać. Napisały powieść pełną emocji, wzruszeń, zabawnych i romantycznych scen, trudnych decyzji oraz walki ze swoimi obawami, oraz uczuciami. Trudno się od niej oderwać, bo chociaż akcja nie jest zbyt szybka, to dużo się tu dzieje i nie ma mowy nawet o chwili nudy.

Muszę przyznać, że bardzo polubiłam bohaterów tej historii. Oboje mają zupełnie inne charaktery i inaczej patrzą na życie. Ich atutem jest to, że oboje czują chemię między sobą, ale jednocześnie wiedzą, że muszą być odpowiedzialni, bo nie liczą się tylko oni i ich pragnienia. To zachowanie jest bardzo dojrzałe i dzięki temu realne. Polubiłam ich za to, jacy są autentyczni, za ich poglądy, zachowanie i podobne podejście do wielu spraw. Za to, że rozmawiają i nie postępują pochopnie, ale nie są też idealni. Brendan również zdobył kawałeczek mojego serca, to świetny dzieciak.

Ponownie przepadłam. Od pierwszych stron i do samego końca. Autorki sprawiły, że nie liczyło się nic innego poza losami bohaterów. Zżyłam się z Bridget oraz Simonem i wraz z nimi przeżywałam każdą chwilę, a trochę tego było. Romans po brytyjsku to powieść pełna życiowych decyzji, wzlotów i upadków, a także skrajnych emocji. Śmiech miesza się ze smutkiem, strach z nadzieją, ból z miłością. Idealna mieszanka, która dostarcza mnóstwa wrażeń oraz zatracenia się w emocjach zawartych w historii tego duetu. Jestem tym tytułem zachwycona i oczarowana. No ale nie mogło być inaczej, prawda?

Z czystym sumieniem polecam Romans po brytyjsku każdej wielbicielce romansów oraz pióra Vi Keeland i Penelope Ward. Gwarantuję dużo wzruszeń, śmiechu oraz życiowych momentów.

– To, że nie życzysz sobie miłości, wcale cię przed nią nie uchroni, Simonie.*

Autor: Vi Keeland, Penelope Ward
Tytuł: Romans po brytyjsku
Wydawnictwo: EditioRed
Wydanie: I
Data wydania: 2019-06-19
Kategoria: romans
ISBN: 9788328347533
Liczba stron: 288
Ocena: 8/10

Ten post ma 11 komentarzy

  1. Muszę przyznać, że chyba wszystko mnie w tej książce zniechęca. Okładka jak z taśmy produkcyjnej, typowy opis fabuły… I pewnie bym na takiej ocenie poprzestała, gdyby nie twoja recenzja. Dała mi do myślenia i sprawiła, że zaczęłam się zastanawiać, czy jednak nie sięgnąć po ten tytuł. Wiem, że mamy podobny gust, a skoro chwalisz to warto.

  2. Radosna

    Muszę przyznać, że ta książka mnie zaciekawiła. Pierwsza książka tych autorek, o którą nie mam obaw, bo jeszcze nie natrafiłam na mieszane recenzje.

    Książki jak narkotyk

  3. Karolina Kosek

    nie jestem wielbicielką romansów, sama okładka mnie odstrasza, mogliby zrobić bardziej subtelną 😉

  4. Akacja

    Okładka może nie zachwyca, ale opis spotkania bohaterów “usuwa z jej pośladka haczyk”, sprawia, że mam ochotę dowiedzieć się, jak potoczyły sie losy tej znajomości!

  5. zaczytanamarzycielka8

    Ta książka stoi na mojej półce i czeka na swoją kolej, ale po twojej recenzji muszę się zabrać za nią szybciej ponieważ uwielbiam ten duet pisarski 😉

  6. Bookendorfina

    Wciąż się zastanawiam, czemu romanse otrzymują tak jednolite okładki, już większej bezpośredniości chyba nie można narzucić, a przecież okładka może działać na zmysły nie tylko gołymi klatami. Szkoda spłycania emocji pierwszego wrażenia.

    1. Bujaczek

      To prawda. I też mnie to strasznie boli, bo na przykład, ja jako wzrokowiec omijałabym takie książki. Tylko nazwiska mnie przyciągają.

  7. Aleksandra_B

    Mnie też dalej zastanawia, czemu wydawnictwa uparły się na okładki z gołymi klatami mężczyzn. Przecież nie każda kobieta lubi coś takiego. A jeszcze weź to czytaj w komunikacji miejskiej bez jakiejkolwiek osłony…

Dodaj komentarz