Gościnnie występuje Marley 😉
„Los i ścieżki, które
pojawiają się przed nami. To jak wielka układanka, gdzie w końcu wszystko się dopasowuje”.* |
Nie miałam tej książki
początkowo w ogóle w planach, ale zaciekawiona opinią pewnej zaprzyjaźnionej
bloggerki stwierdziłam, że dam jej szansę. Okładka kojarzy mi się z erotykiem i
szczerze mówiąc nie przyciąga mojej uwagi, ale to wnętrze książki jest
najważniejsze. Jakie było w przypadku „Collide”? Rozczarowałam się czy zostałam
mile zaskoczona?
początkowo w ogóle w planach, ale zaciekawiona opinią pewnej zaprzyjaźnionej
bloggerki stwierdziłam, że dam jej szansę. Okładka kojarzy mi się z erotykiem i
szczerze mówiąc nie przyciąga mojej uwagi, ale to wnętrze książki jest
najważniejsze. Jakie było w przypadku „Collide”? Rozczarowałam się czy zostałam
mile zaskoczona?
Emily po śmierci mamy,
będącej jedną z najważniejszych osób w życiu, przeprowadza się do Nowego Jorku
gdzie zamieszkuje wraz z przyjaciółką. Wraz z swoim chłopakiem Dillonem chce
rozpocząć nowe życie. Mężczyzna nie jest zachwycony osobnym mieszkaniem, a co
gorsze przejawiać skłonności do dominacji i nerwowość. Emily nie zauważa lub
nie chce tego dostrzec i zawsze tłumaczy sobie jakoś jego inne zachowanie. Pewnego
dnia przypadkowo spotyka mężczyznę Gavina, który jednym spojrzeniem wywołuje w
niej przeróżne emocje. Stara się być lojalna wobec Dillona, ale czy rozum i
przymus bycia z kimś z wdzięczności wygra z sercem? Jak potoczą się ich losy?
będącej jedną z najważniejszych osób w życiu, przeprowadza się do Nowego Jorku
gdzie zamieszkuje wraz z przyjaciółką. Wraz z swoim chłopakiem Dillonem chce
rozpocząć nowe życie. Mężczyzna nie jest zachwycony osobnym mieszkaniem, a co
gorsze przejawiać skłonności do dominacji i nerwowość. Emily nie zauważa lub
nie chce tego dostrzec i zawsze tłumaczy sobie jakoś jego inne zachowanie. Pewnego
dnia przypadkowo spotyka mężczyznę Gavina, który jednym spojrzeniem wywołuje w
niej przeróżne emocje. Stara się być lojalna wobec Dillona, ale czy rozum i
przymus bycia z kimś z wdzięczności wygra z sercem? Jak potoczą się ich losy?
Gail McHugh napisała
romans nie byle jaki, wyróżniający się pośród innych tym, że nie jest to słodka
opowiastka a historia poruszająca tematy poważne i trudne, nieakceptowane w
związku czy jakiejkolwiek relacji międzyludzkiej (chociażby nękanie psychiczne),
ale przy tym jest też zabawna i kipiąca uczuciami. Autorka zgrabnie prowadzi
fabułę i nie pisze schematycznie, ukazuje szereg przeróżnych emocji, to jak
reaguje człowiek manipulowany i jak trudno jest wyrwać się spod tej destrukcyjnej więzi. Osoba nękana
zawsze znajdzie wytłumaczenie dla dziwnego i niewłaściwego zachowania oprawcy.
McHugh, moim zdaniem, idealnie ukazała to jak główna bohaterka zmagała się z
tym problemem oraz innymi uczuciami zmuszającymi ją do przemyślenia kilku
spraw. Książka jest napisana płynnie i ciekawie, chociaż czasem zdarzały się
momenty jakby jakiś wątek był nagle urwany, co na szczęście nie wpływa na
odbiór całości.
romans nie byle jaki, wyróżniający się pośród innych tym, że nie jest to słodka
opowiastka a historia poruszająca tematy poważne i trudne, nieakceptowane w
związku czy jakiejkolwiek relacji międzyludzkiej (chociażby nękanie psychiczne),
ale przy tym jest też zabawna i kipiąca uczuciami. Autorka zgrabnie prowadzi
fabułę i nie pisze schematycznie, ukazuje szereg przeróżnych emocji, to jak
reaguje człowiek manipulowany i jak trudno jest wyrwać się spod tej destrukcyjnej więzi. Osoba nękana
zawsze znajdzie wytłumaczenie dla dziwnego i niewłaściwego zachowania oprawcy.
McHugh, moim zdaniem, idealnie ukazała to jak główna bohaterka zmagała się z
tym problemem oraz innymi uczuciami zmuszającymi ją do przemyślenia kilku
spraw. Książka jest napisana płynnie i ciekawie, chociaż czasem zdarzały się
momenty jakby jakiś wątek był nagle urwany, co na szczęście nie wpływa na
odbiór całości.
Oczywiście muszę również
wspomnieć o idealni wykreowanych bohaterach, szczególnie Emily, Dillon oraz
Gavin. Emily z opisów wydawała się być kiedyś kobietą zwykłą, ale pełną życia,
radosną, nawet trochę zakręconą. W ostatnim czasie przeżycia, które ją spotkały
trochę ją przygniotły. Utrata mamy, przeprowadzka sprawiły, że była słabsza i rozbita psychicznie,
zdawała sobie sprawę, że bez Villona byłoby o wiele ciężej i jest mu wdzięczna.
Dillon to mężczyzna z pozoru idealny,
pomocny, oddany, ale ma drugą twarz – już
nie tak wspaniałą a mroczną i złą, którą do pewnego momentu idealnie ukrywał.
Gavin zaś nie jest może idealny, ale zapewniam, że każda z nas chciałaby
takiego spotkać na swojej drodze. Zabawny, czuły, okazujący uczucia, wierzący w
partnerstwo, a nie dominacje. Do tego jak on pięknie mówi o uczuciach! Samymi
słowami potrafi sprawić, że serce mięknie i zaczyna szybciej bić.
wspomnieć o idealni wykreowanych bohaterach, szczególnie Emily, Dillon oraz
Gavin. Emily z opisów wydawała się być kiedyś kobietą zwykłą, ale pełną życia,
radosną, nawet trochę zakręconą. W ostatnim czasie przeżycia, które ją spotkały
trochę ją przygniotły. Utrata mamy, przeprowadzka sprawiły, że była słabsza i rozbita psychicznie,
zdawała sobie sprawę, że bez Villona byłoby o wiele ciężej i jest mu wdzięczna.
Dillon to mężczyzna z pozoru idealny,
pomocny, oddany, ale ma drugą twarz – już
nie tak wspaniałą a mroczną i złą, którą do pewnego momentu idealnie ukrywał.
Gavin zaś nie jest może idealny, ale zapewniam, że każda z nas chciałaby
takiego spotkać na swojej drodze. Zabawny, czuły, okazujący uczucia, wierzący w
partnerstwo, a nie dominacje. Do tego jak on pięknie mówi o uczuciach! Samymi
słowami potrafi sprawić, że serce mięknie i zaczyna szybciej bić.
Strasznie żałuje, że nie
mogłam usiąść i przeczytać powieści bez przerywania, bo każde odłożenie było
bardzo trudne. Wciągnęła mnie ona od pierwszych stron i trzymała w napięciu do
ostatniej kropki. Czułam się czasem jakbym oglądała bardzo dobry film, bo
oczami wyobraźni widziałam każdą scenę. Wraz z bohaterami przeżywałam ich
wzloty i upadki, śmiałam się, martwiłam, bałam, czułam emocje wylewające się z
każdej kolejnej strony. McHugh stworzyła powieść, której nie da się nie
przeżywać, wywołała we mnie przeróżne emocje. Czasami trudno było mi pogodzić
się z niektórymi decyzjami i krokami podjętymi przez postacie, ale jestem w
stanie je zrozumieć ponieważ osoba zaszczuta i manipulowana często traci odruch
obronny i daje sobie wmawiać różne rzeczy. Jestem oczarowana tym tytułem,
McHugh opisuje historię w sposób rzeczywisty, co jest jej dużym plusem. Ponadto
powieściopisarka dba o budowanie napięcia, a zakończeniem rozrywa serce i
wywołuje szok. To jeden z lepszych romansów jaki w ostatnim czasie czytałam i
już nie mogę doczekać się drugiej części – „Pulse”.
mogłam usiąść i przeczytać powieści bez przerywania, bo każde odłożenie było
bardzo trudne. Wciągnęła mnie ona od pierwszych stron i trzymała w napięciu do
ostatniej kropki. Czułam się czasem jakbym oglądała bardzo dobry film, bo
oczami wyobraźni widziałam każdą scenę. Wraz z bohaterami przeżywałam ich
wzloty i upadki, śmiałam się, martwiłam, bałam, czułam emocje wylewające się z
każdej kolejnej strony. McHugh stworzyła powieść, której nie da się nie
przeżywać, wywołała we mnie przeróżne emocje. Czasami trudno było mi pogodzić
się z niektórymi decyzjami i krokami podjętymi przez postacie, ale jestem w
stanie je zrozumieć ponieważ osoba zaszczuta i manipulowana często traci odruch
obronny i daje sobie wmawiać różne rzeczy. Jestem oczarowana tym tytułem,
McHugh opisuje historię w sposób rzeczywisty, co jest jej dużym plusem. Ponadto
powieściopisarka dba o budowanie napięcia, a zakończeniem rozrywa serce i
wywołuje szok. To jeden z lepszych romansów jaki w ostatnim czasie czytałam i
już nie mogę doczekać się drugiej części – „Pulse”.
W „Collide” nie zabrakło
dobrego humoru, gorących scen, czułych słów, trudnych decyzji, złych i dobrych
momentów. To książka, która pochłania i zachwyca. Gail McHugh pisze lekko, ale
nie byle jak, potrafi do mnie trafić i przykuć moją uwagę. Warto wyczekiwać tej
premiery i zapoznać się z niebanalną, realną i zapadającą w pamięć historią.
dobrego humoru, gorących scen, czułych słów, trudnych decyzji, złych i dobrych
momentów. To książka, która pochłania i zachwyca. Gail McHugh pisze lekko, ale
nie byle jak, potrafi do mnie trafić i przykuć moją uwagę. Warto wyczekiwać tej
premiery i zapoznać się z niebanalną, realną i zapadającą w pamięć historią.
*Gail
McHugh, „Collide”, s. 14
McHugh, „Collide”, s. 14
Tytuł: Collide
Wydawnictwo: Akurat
Rok wydania: 17 czerwca 2015
Liczba stron: 368
Ocena: 8/10
Ocena: 8/10
Collide:
Collide
|
Pulse
|
Pulse
Wyzwania:
Czytam
Opasłe Tomiska
Czytam
Opasłe Tomiska
Jestem ciekawa czy w wersji oficjalnej będzie ten dodatek z drugiego tomu ☺ bo jak nie to łzy będą się lały strumieniami… wiedziałam, że Ci się spodoba ☺
Mam nadzieję, że ten dodatek pozostanie 😉 On jest potrzebny 😀
Ehhh, teraz tyle czekać na drugi tom 🙁
Nie mogę się doczekać, kiedy poznam drugi tom, bo pierwszy szalenie mi się spodobał.
Ja tak samo, a to jeszcze tyle czasu… Ehhhh 😉
To super, bo właśnie zaczynam ją czytać 🙂
Moje-ukochane-czytadelka
Czekam na wrażenia 😉
Jakoś nie do końca jestem przekonana do tej książki. Może dlatego że zwykle nie sięgam po takie gatunki.
Pewnie tak, ale może warto dać szansę? 😉
Nie słyszałam o tej książce wcześniej. No cóż, mój stosik must read znowu się powiększył…
Galeria Książek
Skąd ja to znam 😉 Ale o tę książkę warto powiększyć listę 😉
Hurra! Cieszę się, że książka jest dobrą lekturą, bo właśnie przywędrowała do mnie w tym tygodniu. 🙂
To ja wyczekuję twojej opinii 😉
Do wszystkiego potrafisz zachęcić! 😀
http://skazani-na-ksiazki.blogspot.com/
Napisałaś: "W „Collide” nie zabrakło dobrego humoru, gorących scen, czułych słów, trudnych decyzji, złych i dobrych momentów." Czyli tak jak w życiu… To lubię w powieściach.
Coś czuję, że mi się spodoba:) Muszę się za tę książkę zabrać, jak najszybciej:))
Mam, mam, mam! Zaraz się zabieram do czytania 😀
Zachęciłaś mnie. Zapowiada się dobra lektura! 😉
Co prawda zdjęcie nieco rozmazane, ale sama recenzja bardzo zachęcająca 🙂
Lalala, staram się nie czytać, ale NO KURCZĘ. Czemu wy wszyscy mi to robicie?! 🙁 Ja naprawdę nie wygrałam jeszcze miliona, żeby kupić wszystkie te wspaniałości, o których tyle ostatnio jest na blogsferze, ale przecież nie zrezygnuje z potencjalnej miłości mojego książkowego życia. 🙁 Zamawiam, of course. 🙁 Kiedyś zasypię bloggerów rachunkami. Albo jak będę bezdomna, z pudłami książek, zadzwonię do czyichś drzwi i będę domagać się sprawiedliwości! SERIO!
Pozdrawiam,
Sherry