Tytuł miał być „Miły początek tygodnia”, ale wcale miły nie był. Jakieś fatum nade mną wisi ;(
W poniedziałek przybyła do mnie kolejna już „Włóczykijka”. Tym razem mam (a właściwie miałam, bo dzisiaj już śle ją do następnej osoby) przyjemność gościć „Jak to robią twardzielki…”.
O to główna bohaterka dnia, która od razu rozgościła się na moim łóżku i w łapkach 😉
Teraz czas na dodatki, które po męczącej podróży w ciasnej kopercie rozłożyły się by odetchnąć 😉 Dostałam coś na osłodę oraz piękną kartkę, kolczyki i… coś 😉
O to ta piękna kartka, która chwilowo stoi na półce i cieszy me oko. Na zdjęciu jednak jeszcze się wyleguje 😉
A tu wszystko razem, bo książka zatęskniła za kompanami podróży. Wiedziała też, że dalej powędrują z nią tylko zakładki i jakieś inne nieznane jeszcze „osobistości” ;).
Jeśli mi starczy cierpliwości do mojego psującego się najwyraźniej neta to za chwile ukaże się następna fotorelacja i recenzja 😉
Jakie to miłe widzieć, że Włóczykijka sprawia Wam tak wiele radości 🙂
Karta prześliczna! 🙂
Tajemnica.
uwielbiam takie włóczenie się książek, trochę mi się kojarzy z latami 90 kiedy przegrywało się kasety i one krążyły po wielu domach