– Nie, panienko. Proszę zapytać tuż za rogiem.”*
Oj chciało by się do raju, chciało. Do miejsca gdzie nie ma niewoli, zakazów, nakazów. Gdzie każdy człowiek jest równy człowiekowi. Z Lliosą zetknęłam się pierwszy raz. I nie żałuję czasu poświęconego na Raj tuż za rogiem. Zachwycił mnie opisami, pobudził moją wyobraźnię do działania. Strasznie mi się podoba to, że rozdziały są raz o Florze, a raz o Paulu. Każdy ma swoją chwilę, swoją historie do opowiedzenia. Za nim zaczęłam czytać zachwyciła mnie okładka… Taka kolorowa 😉
W książce poznajemy Floritę (kobietę upartą, dążącą do tego by robotnicy też godziwie żyli, a nie jako ludzie niższego poziomu) i Paula (człowieka, który ucieka od cywilizacji, od wszystkiego co łączy go z cywilizowanym światem by oddać się malarstwu. Co może łączyć tak dwie inne osoby? A jednak… Oprócz tego, że obydwoje dążą do spełnienia swoich planów może ich łączyć też coś innego.
Jako, że książka zaczyna się od losów Flory i ja od niej zacznę. Kobieta, która poświęca całą siebie na głoszenie poglądów robotnikom związanymi z Jednością Robotniczą. W związku małżeńskim czuje się nieszczęśliwa, nie kochana i wykorzystywana. Sex dla niej jest czymś strasznym. Gdy odchodzi od męża w raz z dziećmi zostaje potępiona społecznie – kobieta, która tak postępuje jest gorsza od prostytutki i jest poszukiwana jako zbrodniarka – nawet własna matka ją od trąca. Czeka ją dużo przykrości. Mimo tego, że się ukrywa mąż ją znajduje i zabiera córkę. Nigdzie nie zamieszka na dłużej. Ale jednocześnie nauczy się samej siebie na nowo. Nauczy się walczyć o godność swoją, pozna hart ducha i wiarę w siebie i swoje możliwości. Będzie jeździć od miasta do miasta by i inni – robotnicy – też się tego nauczyli. Flora nie szuka raju tylko dla siebie, ale i innych.
Teraz kolej na Paula. Jako młody człowiek, zaledwie dwudziestoparolatek ma pracę jako finansista w potężnej Paryskiej firmie. Żeni się z Mattą i ma dzieci. Przykładny mąż, ojciec, pracownik. Jednak to go męczy czuję się jakby nie był na swoim miejscu. Nagle w jego życiu pojawia się malarstwo. Zostawia wszystko i podróżuje by zająć się nowo odkrytą pasją, szuka natchnienia. Ucieka na Thaiti gdzie nie miał już żadnych oporów aby robić co chce. Zaczyna żyć rozwiązłym życie. Ma kochanki, które są da niego muzami czy nie wstydzi się swojej nagości. To co dzięki kochanką ma przelewa na płótno. Powstają obrazy takie jak Manao Tupapau”, „Atit”, „Pape Moe” oraz wiele innych. Niestety nie jest łatwo żyć bez pieniędzy nawet na wyspie. Paul wraca do Franci i robi wystawę swoich dzieł.
Dwoje ludzi, dwa inne światy, a te same pragnienia. Szczęście, spokój i akceptacja. Po prostu raj. Flora i Paul szukają swojego raju i próbują nam pokazać, że my też taki możemy mieć. Wystarczy działać.
Polecam z czystym sumieniem.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Znak
* str. 435
Autor: Mario Vargas Llosa
Tytuł: Raj tuż za rogiem
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: październik 2010
Liczba stron: 464
Dostałam tę książkę na urodziny :). Wcześniej nic Llosy nie czytałam, więc ja tak samo, przygodę z tym autorem zacznę od "Raju tuż za rogiem". Myślę, że się nie zawiodę – w końcu raczej nie bez powodu dostał Nobla :). I też zwróciłam uwagę na piękną okładkę. W ogóle trzeba zauważyć, że prawie wszystkie nowe książki wydawnictwa Znak, mają niebanalne i ładne okładki :). Widać, że się starają.
Już nie mogę się doczekać. Recenzja brzmi bardzo kusząco:). Pozdrawiam!!
Jeszcze nie miała przyjemności czytać Llosy, ale po Twojej recenzji nabrałam ochoty 🙂
szybciutko przeczytałaś;). A dopiero czekaął na półce:).
Pozdrawiam.
Uwielbiam książki M. V. Llosy, mimo że są dość "trudne", wymagające i mogą szokować czytelnika. Tej książki jeszcze nie czytałam, ale mam też w planach.
Moją przygodę z Llosą zaczęłam od "kto zabił Palomina Molero?" 🙂 tej pozycji jeszcze nie czytałam, więc z chęcią to nadrobię;))
Llosę uwielbiam, a Twoja recenzja narobiła mi apetytu na niego od nowa. "Raj" jeszcze przede mną, ale Twoja recenzja zaciekawiła mnie bardzo. Chyba sięgnę po niego szybciej niż planowałam, lubię takie opowieści
Mam w planach tę książkę i po Twojej recenzji nie mogę się doczekać kiedy ją w końcu przeczytam :).
Ja czytałam "Szelmostwa…" i jakoś mi się nie spodobało. Ale może kiedyś jeszcze coś Lliosy przeczytam
Nigdy nie czytałam nic Lliosy, więc może sięgnę po tę książkę, bo wydaje się być ciekawa;)
Nie chcę wyjść na czepialską… Ale nie pisze się Lliosa tylko Llosa 😉
A po książkę chętnie sięgnę 😉
Pozdrawiam! 🙂
Izo a ja myślę, że Bujaczek będzie Ci wdzięczna 🙂 Sama w dobrej wierze, czasem szepnę komuś słówko i cieszę się, gdy ktoś zwróci uwagę mnie… znaczy to, że czytamy recenzje! 🙂
Raj tuż za rogiem już za mną. Nie skończę na nim jednak swej przygody z Llosą 🙂 Następne będą Szelmostwa… 🙂
@ madit – prawda, Znak ma teraz bardzo ładne i przyciągające okładki 😉
@ kasandra_85, Dosiak – miłej lektury 😉
@ Iza – tak mnie wciągnęła, że jakoś tak szybko poszło 😉
@ agnieszkapohl, Scathach, Maya, Rudzielec – polecam, bo warto 😉
@ Mooly – cieszę się, że moja recenzja narobiła Ci tyle apetytu 😉
@ Viconia – nie wszystko nam się podoba 😉
@ Isabelle – Kinga ma racje jestem Ci wdzięczna, że zwróciłaś mi na to uwagę 😉
@ Kinga – to czekam na recenzje Szelmostwa 😉
Fajnie, że polecasz, bo zastanawiałam się ostatnio po którą z jego pozycji sięgnąć 🙂
A ta pozycja w tematyce wojny jest naprawdę godna uwagi;)
Rzeczywiście wydania Llosy bardzo kolorowe i przyciągające, znam przeciwników oceniania książek po okładkach, ale dla mnie opakowanie ma znaczenie wielkie. Jak sroka lecę do tego, co błyszczy!
Nie czytałam jeszcze nic Llosy, ale jeśli spotkam się gdzieś z ta książką to raczej sięgnę ;). A co do okładki to rzeczywiście jest bardzo ładna 🙂
[ksiazki-dla-mlodziezy—chasm.blog.onet.pl]
Przeczytałam Twojego bloga od deski do deski i wybrałam sobie pare fajnych pozycjii. Bardzo fajne i ciekawe recenzje!!!
chociaż lubię ten typ literatury, nie miałam okazji sięgać po tego autora, muszę w końcu nadrobić