„Ponieważ tak świetnie nam się ze sobą gadało, Tillmann i ja w milczeniu doczekaliśmy, aż powoli wstał świt, leśne ptaki zaczęły swój koncert.”*
Sen jest dla nas formą odpoczynku. Podczas jego trwania odpoczywamy i marzymy. W snach spełniają się nasze najskrytsze marzenia. Jesteśmy też pewni, że to jedyna rzecz do której jeśli tylko chcemy mamy dostęp tylko my. A co jeśli tak nie jest? Co jeśli jest ktoś kto karmi się naszymi pięknymi snami zabierając nam je i zostawiając po snach tylko pustkę, bul i smutek?
Ellie wraz z rodzicami przeprowadza się z Koloni do niewielkiej wioski gdzie każdy każdego zna. Dziewczyna zostawia przyjaciół i dawne życie, próbuje odnaleźć się w nowej sytuacji, ale nie zbyt jej to wychodzi. Buduje wokół siebie mur, który niezbyt przychylnie jest przyjmowany przez tutejszą młodzież. Uważają ja za paniusie z wielkiego miasta, która się wywyższa. Pozory jednak mylą ponieważ dziewczyna jest bardzo wrażliwa. Nie wie jak ma się zachować, a bycie sobą nie wchodziło w grę – jeszcze pamięta co było poprzednio gdy była sobą.
Nastolatka stroni od kontaktów z rówieśnikami do momentu gdy poznaje Colina. Chłopaka, który jest uważany za dziwaka. Im bardziej chce się do niego zbliżyć tym bardziej on ją odpycha. Nie chce się do niej zbliżać, ale gdy jest w tarapatach pomaga jej. Od ich rozmowy Ellie zaczyna mieć dziwaczne sny, traci poczucie czasu i rzeczywistości. Jej dociekliwość prowadzi ją do czegoś czego by nie chciała wiedzieć. Nic już nie jest takie jak powinno. Ojciec nie jest normalnym człowiekiem, Colin też nie… Czy jest zagrożona?
Właśnie… Czy pan Sturm jest zagrożeniem dla rodziny? I czym tak właściwie jest on i Colin? Czemu młody chłopak nie chce do siebie dopuścić Ellie? Czy sama bohaterka jest w niebezpieczeństwie…?
To co mnie zaciekawiło w „Pożeraczu snów” to fabuła. Nie pamiętam, żebym zetknęła się z podobną książką. Temat snów i ich mocy jest dla mnie nowy i ciekawy. Bynajmniej w takim wydaniu. Nie spotkamy tu wampirów, wilkołaków czy też elfów. Jakaś miła odmiana. Nie ma tu też nagłego i gwałtownego wybuchu uczuć, które pokonują wszelkie przeszkody i „żyli długo i szczęśliwie”. Choć tak naprawdę zakończenie można sobie różnie tłumaczyć. Mamy pole do popisu. Akcja toczy się powoli, ale wprowadza napięcie i nutkę tajemnicy.
Polubiłam Elizabeth za jej upór, poczucie humoru cięty język i tendencje do wpadania w tarapaty. Zdobyła moją sympatię też tym, że nie traktowała ludzi, którzy byli „inni” z wyższością bo przykładowo zachowywali się niestandardowo. Colin był dla mnie zagadką. Rozumiałam Ellie, że chciała go bliżej poznać. Taki tajemniczy, cichy, pewny siebie i… arogancki.
Czyta się szybko i przyjemnie, jednak początki były trudne. Jestem fanką akcji i tego że coś się dzieje. W „Pożeraczu snów” mi tego brakowało. Dopiero na końcu coś się ruszyło ;). Ma być kontynuacja i już nie mogę się jej doczekać z nadzieją, że będzie w niej to czego mi tam brakowało.
Polecam gdyż naprawdę warto przeczytać.
Za możliwość przeczytania dziękuję:
*str. 363
Autor: Bettina Belitz
Tytuł: Pożeracz snów
Wydawnictwo: Znak Emotikon
Rok wydania: czerwiec 2011
Liczba stron: 507
Mam tę książkę na półce i jak uporam się z zaległościami czytelniczymi, to chętnie po nią sięgnę, bo widzę, że zapowiada się ciekawie.
O książce dużo słyszałam i mam ją w planach 😉
Chcę!!!
Szczerze mówiąc to nigdy chyba nie czytałam książki, która zagłębia się w tematykę snu. Zaciekawiłaś mnie.
Czytałam niedawno i miło ją wspominam:))
Na pewno przeczytam. Co prawda niedawno zdobyłam (może sobie odstać), ale priorytet nadałam raczej wysoki 🙂
Czytałam, bardzo fajna 🙂
Może i ja przeczytam.Pozdrawiam!
Bardzo podoba mi się ta książka. Być może nie jest jakaś wybitna, jednak posiada w sobie swoisty urok, który przyciąga do siebie szerokie grono czytelników.
Chodzi za mną ta książka od dawna. Mam nadzieję, że niedługo będę mogła ją przeczytać. 🙂
Mam zamiar przeczytać tę książkę w najbliższym czasie. Temat snów rzeczywiście interesujący:) Na plus wypada również brak wilkołaków, wampirów, czy innych elfów;)
Kusicie recenzjami tej książki, oj kusicie! I jak tu po nią nie sięgnąć?
Pozdrawiam serdecznie!
Okładka fantastyczna, ale nie wiem, czy sama książka by mi się spodobała. Imię "Colin" kojarzy mi się tylko z "Tajemniczym Ogrodem" :))
Długo się broniłam przed tą książką, ale kilka dni temu zakupiłam. Zobaczymy, czy i mi się sposoba
Książkę od dłuższego czasu mam w planach, zobaczymy jakie będą wrażenia po lekturze.
Szczerze mówiąc ta pozycja nie przypadła mi do gustu.
Czytałam, lecz niezbyt mi się podobała. Bohaterka mnie nieziemsko irytowała.
Utknęłam w połowie i nie mogę ruszyć. Mimo że cos tam ma się rozwinąć potem, to na razie nie mam na nią siły 😉
No nie wiem. Pomimo pozytywnej recenzji nie jestem do końca pewna, czy chcę się z nią zapoznać. Lubię, gdy od początku coś się dzieje, ale może kiedyś dam jej szansę. 🙂
Czytałam i bardzo miło wspominam tę książkę. 😉 Pani Belitz stworzyła bardzo dobrą fabułę i bohaterów. Czekam na kontynuację. ^^
Książka bardzo mi się podobała 🙂
Mam chrapkę na tę książkę już od dłuższego czasu, może wreszcie uda mi się ją przeczytać. Pozdrawiam:)
mam na półce i czeka na swoją kolej, ale muszę najpierw uporać się z innymi zaległościami:)
Faktycznie książka może być ciekawa. Zwróciłaś moją uwagę na nią :).