[…] najpiękniejsze opowieści, jakie kiedykolwiek się słyszy, są jednocześnie tymi, które najtrudniej jest zrozumieć i zaakceptować.*
Chyba nie ma osoby, która chociaż raz o czymś nie marzyła. Upragniona rzecz, wyczekiwane spotkanie, dobra praca, a nawet wymarzony mężczyzna. Układamy sobie w myślach, jaki powinien być. Co chcemy z nim przeżyć i jak ma wyglądać wspólna droga. Szukamy go i nie zwracamy uwagi na nic innego. Tylko co zrobić, gdy trafiamy na zupełne przeciwieństwo naszego wyobrażenia i nie potrafimy być wobec niego obojętni? Czy rzeczywiście to, czego pragniemy, jest tym, czego potrzebujemy?
O fabule słów kilka
Tyra od zawsze czekała na tego jedynego. Miała parę przelotnych związków, ale zawsze wiedziała, że to jeszcze nie to. Do momentu aż w pubie spotyka pewnego przystojniaka. Traci jednak trochę wiary, gdy ten rano wyrzuca ją z łóżka nawet bez przelotnego buziaka. Pech chce, że tym mężczyzną jest Kane „Tuck” Allen – jej nowy szef – który nie łączy przyjemności z interesami. Po początkowej niechęci pozwala jednak zostać kobiecie, chce poznać ją trochę bliżej, gdy zauważa, jak bardzo się stara. Czy jednak Tyra da mu drugą szansę?
Mam do tej serii jakiś sentyment. Wiem, że nie jest idealna, ale to przy niej przeżywam tak wiele emocji, a czytanie, to czysta przyjemność. Poprzednie tomy były świetne i dość wysoko ustawiły poprzeczkę ostatniej części. Jak Wymarzony mężczyzna sobie z tym poradził?
Jest dobrze, naprawdę dobrze
Kristen Ashley z pewnością nie tworzy niczego nowego, ale nie można jej odmówić, że pisze świetne romanse. Porusza się utartymi ścieżkami, a mimo to potrafi napisać książkę, która nie nudzi. Wymarzony mężczyzna wręcz od pierwszych stron ciekawi i mami tymi wszystkimi emocjami, które zmieniają się jak w kalejdoskopie. Na plus jest również szybki bieg wydarzeń. Powoduje, że cały czas coś się dzieje, od jakichś akcji, przez słowne przepychanki, aż do emocjonalnych momentów. I chociaż bardzo nie lubię, gdy relacja bohaterów rozwija się ekspresowo, to tutaj jakoś mi tak bardzo ten fakt nie przeszkadzał. No i poczucie humoru! Za to również należy się plus, bo pośmiać się można przy poznawaniu historii wielokrotnie. Autorka skupia się tutaj na wątku miłosnym, ale poruszono również tutaj temat gnębienia w pracy. Smuci trochę tematem rodzicielstwa, któremu brakuje sporo, chociażby do poprawnego.
A jak jest z bohaterami?
Mam jednak problem z bohaterami. Wzbudzają we mnie mocno mieszane odczucia. Drażniło mnie ich niezdecydowanie i to, że zamiast od razu wyjaśnić nieporozumienia, to Tuck pokazuje, jaki to z niego samiec, a Tyra chyba czasem zapomina, co to myślenie. Ugh, jak mnie to denerwowało. Jednak poza tym byli całkiem znośni i do polubienia. Ashley bez wątpienia potrafi tworzyć postacie o różnych charakterach. Nie spotka się tutaj dwóch takich samych osobowości. Potrafią zaskoczyć, rozbawić, wzruszyć i zdenerwować.
Polecam czy nie?
Pomimo marudzenia na bohaterów Wymarzony mężczyzna to książka, którą czyta się szybko i przyjemnie. Ciekawi od pierwszych stron i do samego końca utrzymuje ten stan zainteresowania. Miejscami trochę irytowała, ale nie na tyle, by porzucić książkę. Ashley potrafi grać na emocjach. Sprawia, że wraz z bohaterami przeżywa się wszystkie wydarzenia i wczuwa w ich emocje. Skupia się na emocjach i ich przekazie. Na pokazaniu, że czasem to, czego oczekujemy, nie jest tym, czego tak naprawdę potrzebujemy. To powieść na poprawę humoru i chwilę relaksu od poważniejszych lektur.
Jeśli czytaliście poprzednie tomy i jesteście ciekawi historii Tucka, to Wymarzony mężczyzna jest czymś dla was. Można ten tom czytać również bez znajomości poprzednich tomów (osobiście odradzam jednak). Były małe zgrzyty, ale i tak w trakcie czytania tego tytułu można się bardzo dobrze bawić.
Autor: Kristen Ashley
Tytuł: Wymarzony mężczyzna
Wydawnictwo: Akurat
Wydanie: I
Data wydania: 2019-06-26
Kategoria: romans
ISBN: 9788328712058
Liczba stron: 576
Ocena: 7/10
Mężczyzna marzeń
Tajemniczy mężczyzna | Niepokorny mężczyzna | Idealny mężczyzna | Wymarzony mężczyzna
Z chęcią zapoznam się z tą serią, ale przyznam, że głównie przez te cudne okładki <3
Raczej nie moje klimaty czytelnicze… 🙁
Na chwilę relaksu będzie idealna, może kiedyś się skuszę
Nie gustuję w romansach, więc nie sięgnę. 🙂
Nie znam serii, ale być może kiedyś to się zmieni. 😊