Zaufanie jest jak szklanka. Uszkodzone rozsypuje się na kawałki i choćbyś próbował je posklejać, to rysy zawsze będą widoczne. I już nigdy nie jest tak mocne, jak przed roztrzaskaniem.*
Związek może być niezwykle prosty lub niebywale skomplikowany. Życie różnie się układa, ukochane osoby zawodzą i sprawiają, że boimy się zaufać. Dzieje się też tak, że nie chcemy obciążać drugiej osoby tym, z czym sami się zmagamy. Wskutek tego rezygnujemy ze szczęścia i rodzinnego ciepła. Tylko czy warto się poddawać i decydować za kogoś?
Kilka słów o fabule
Nat i Hunter nigdy wcześniej się nie znali, jednak ślub ich przyjaciół jest początkiem znajomości tych dwojga. Oboje są po przejściach i nie szukają związku, coś ich jednak do siebie ciągnie. Ostatecznie do niczego między nimi nie dochodzi, a kobieta wraca do domu, pozostawiając Hunterowi fałszywy numer telefonu. Wiadomo jednak, że los bywa przewrotny, i kilka miesięcy później znowu się spotykają, a Natalia ponownie zostawia mężczyźnie niewłaściwy kontakt do siebie. Jak się okazuje, Hunter nie należy do mężczyzn, którzy się poddają i w końcu dopina swego, a następnie składa jej propozycję nie do odrzucenia.
Minęło trochę czasu, od kiedy ostatni raz czytałam coś VI Keeland. Bo chociaż bardzo lubię jej książki, to czasem muszę dać sobie chwilę oddechu od jej twórczości. Kiedy jednak ukazała się zapowiedź Seks, nie miłość, wiedziałam, że muszę ten tytuł przeczytać. Książka w końcu wpadła w moje ręce i niezwłocznie zabrałam się za jej czytanie. Co mogę o niej napisać po przeczytaniu?
Czy romans może być jeszcze ciekawy?
Pisząc romanse, nie da się uniknąć schematów. Obecnie na rynku wydawniczym jest tyle książek w tym gatunku, że można w nich przebierać. Jednak moim zdaniem większą sztuką teraz jest napisać coś, co zainteresuje czytelnika od samego początku i pomimo znajomych elementów wywoła emocje. I to za każdym razem udaje się VI Keeland pierwszorzędnie. Autorka może mieć nawet słabsze powieści, a i tak porusza moje serce. Seks, nie miłość to jedna z jej najlepszych historii, która niemalże od pierwszych zdań dała poczucie pewności, że nie będę się nudzić przy tej książce, a przeróżne emocje będą stałym elementem każdej ze stron. I faktycznie tak było. VI stworzyła fabułę, którą łatwo przewidzieć, jeśli chodzi o jej finał. Jednak sama droga do niego wywołuje sporo wzruszeń, śmiechu i drżenia serca. Mowa również tutaj o strachu przed zranieniem, ponownym zaufaniu, a także o życiu w niepewności, gdy coś nad nami wisi i nie pozwala żyć, jakbyśmy chcieli.
A co z bohaterami?
Polubiłam Nat i Huntera. Autorka nadała im szereg różnych cech, a do tego każdego obarczyła innym bagażem doświadczeń. To zupełnie dwie różne osobowości, ale są tak naturalni i prawdziwi w swoich zachowaniach oraz uczuciach, że trudno nie obdarzyć ich sympatią. Ona poczuła smak rozczarowania, gdy mąż ją oszukał i pozostawił z dzieckiem oraz długami. On nie chce ryzykować, że ktoś będzie cierpiał tak samo, jak on lata temu. Dwa różne punkty widzenia, które nietrudno zrozumieć, to chyba dzięki temu tak łatwo było się z nimi zżyć. No i swój udział miały również ich słowne utarczki oraz wzajemna opieka.
Polecam czy nie polecam?
Seks, nie miłość wbrew pozorom nie jest powieścią pełną miłosnych scen. Na łóżkowe igraszki trzeba trochę poczekać i są one niezwykle subtelne oraz pełne smaku. Tutaj bardziej liczą się emocje i sama relacja między bohaterami. Jest ona angażująca i poruszająca, z nimi się śmiałam, biłam z myślami i czułam toczącą się w nich walkę serca z rozumem. VI Keeland pokazała ponownie, że z pozoru banalna historia nie musi być pełna seksu, lecz może składać się z życiowych problemów. Z chwil dobrych i złych. Z codzienności, gdzie jest czas na radość, smutek, gdzie dotykają nas rozwody i choroby. Gdzie przemijanie jest czymś oczywistym. Cudnie mi się czytało ten tytuł i z pewnością powrócę do tej historii jeszcze nie raz.
Oczywiście polecam Seks, nie miłość wielbicielkom pióra Keeland i wszystkim tym, którzy lubią romanse pełne emocji. VI ponownie skłania do przemyśleń nad pozornym szczęściem, lękiem przed zaryzykowaniem, przeszłością i przyszłością. I – co najważniejsze – pokazuje, że dla miłości i szczęścia warto. Zawsze.
Czasami pewność siebie jest tylko maską, która ma nas chronić przed tym, by ludzie nie zobaczyli tego, jacy jesteśmy zagubieni.*
Autor: Vi Keeland
Tytuł: Seks, nie miłość
Wydawnictwo: Kobiece
Wydanie: I
Data wydania: 2020-02-12
Kategoria: romans
ISBN: 9788366436701
Liczba stron: 416
Ocena: 8/10
Powiem tak, na początku chciałam powiedzieć “znowu seks?!” ale z tego, co przeczytałam, seksu nie jest tak dużo – alleluja! Co prawda książka kompletnie do mnie nie przemawia, ale cholernie cieszę się, że wreszcie ktoś napisał taką książkę, gdzie sceny łóżkowe nie zajmują 3/4 historii 😀 BRAVO 😀
O, po tytule nie spodziewałabym się, że sceny łóżkowe będą subtelne 🙂 Tak czy siak raczej po nią nie sięgnę, chyba, że jakimś cudem wpadnie mi w łapki
Jestem pod wrażeniem tego jak ta historia wciąga. Uwielbiam pióro VI i to jak wciąż mnie zaskakuje.
Drobne nadszarpnięcia zaufania potrafię spokojnie posklejać, ale głębsze oszustwa na zawsze pozostawiają we mnie rysy, nie da się ich posklejać na tyle, aby nie powstało odczucie dyskomfortu.
Mocno chwali się, że historia, choć wyrasta z utartych schematów, to jednak broni się powiewem świeżości w jej przedstawieniu. 🙂
Jeszcze nie poznałam twórczości tej autorki, ale mogłabym zacząć od tej książki. 😊
Uwielbiam książki Keeland, no i tutaj nie mamy wyjątku, książka napisana w świetny sposób, czytałam ją z zaciekawieniem aż do ostatniej strony 😉
Lubię pióro Vi, więc z pewnością sięgnę również i po tę <3
Twórczość Vi Keeland mam w planach, jednak do tej konkretnej książki w ogóle mnie nie ciągnie. Mam zapisane pare tytułów, które mnie w obecnej chwili najbardziej interesują.
Czeka u mnie w dośc długiej kolejce, ale mam ją w planach. Zwłaszcza, że czytam mnóstwo dobrych opinii o niej 🙂
Jeśli książka wzbudza we mnie emocje to i tak oceniam ją wyżej nawet jeśli jest schematyczna
Z twórczością Vi Keeland miałam styczność tylko raz przy książce “Kusząca pomyłka” i byłam szczerze zachwycona <3
Pomimo pozytywnej recenzji na razie nie zamierzam jej czytać. Fajnie, że mimo schematów jest czymś świeżym.
Książki jak narkotyk