Kevin był doskonałym plastrem na moje rany, ale nie Caden. On okazał się tym dobrym, tym złym i tym, co pomiędzy. Dzięki niemu czułam się cała i spełniona. Był dla mnie wszystkim.*
Kiedy tracimy kogoś bardzo bliskiego, to wstrząsa naszym światem, który chwieje się w posadach, a jedyne czego pragniemy, jest zapomnieć o tym przeszywającym nas bólu i chociaż chwili oddechu. Wtedy też nasze uczucia mogą szaleć, a decyzję być dalekie od tych, jakie podjęlibyśmy w normalnych okolicznościach. Co jednak zrobić, gdy rzeczywistość puka do drzwi i każe wybrać?
W życiu Summer nastąpiło wiele zmian, musiała pogodzić się ze śmiercią mamy oraz nowym związkiem ojca. Oboje przeprowadzają się do nowego domu, a nastolatka zyskuje macochę oraz przybranego brata, trochę bez czasu na oswojenie się z tym wszystkim, ot po prostu, kolejna nagła zmiana. Zamyka w sobie wszystkie uczucia, poza zauroczeniem do Kevina. Po pewnym wydarzeniu postanawia zacząć studia tam, gdzie on i liczy, że będzie między nimi coś więcej. Przyjazd na uczelnie szybko sprowadza ją jednak na ziemię i pokazuje jej, jaki naprawdę jest jej przyrodni brat. Wtedy też poznaje Cadena, całkowite przeciwieństwo Kevina. Którego z nich wybierze serce Summer?
Nie wiem czemu, ale Antybrat musiał odczekać na swoją kolej sporo czasu. Chociaż uwielbiam pióro Tijan za niecodzienną serię Fallen Crest i rozdzierające serce Pozwól mi zostać, to tutaj… miałam obawy. Czy były one uzasadnione?
No i tu się zaczyna mój problem. Obojętnie ile czasu bym myślała o tym tytule, nie będę w stanie jednoznacznie określić, czy jestem na tak, czy też na nie. Antybrat ma swoje plusy oraz minusy, które powodują, że ciężko jest stanąć po jednej ze stron. Zdecydowanie na plus zasługuje fabuła, bo chociaż motyw miłości do przybranego brata nie jest czymś nowym, to Tijan nie tworzy na siłę niczego kontrowersyjnego, mogę nawet śmiało przyznać, że podejmuje temat z zupełnie innej strony. I w sumie… to chyba jedyny plus, chociaż nie, jest jeszcze Caden, ale o nim za chwilę. Co do minusów – no tych jest sporo. Powieść jest chaotyczna, wątki porzucane bez ich domknięcia czy wyjaśnienia czegokolwiek, łatwo wyłapać nieścisłości i jednocześnie pogubić się w tym, kto z kim i dlaczego. Wszystkiego jest za dużo, a te wszystkie zawirowania nie potęgują napięcia, tylko wręcz je minimalizują.
Co się tyczy bohaterów – niestety nie zdobyli mojego uznania i wręcz nie zliczę, ile razy przez nich wzdychałam poirytowana. Summer zaskakuje tym, jakie decyzję podejmuje oraz swoim zachowaniem. Nawet fakt, że ma mętlik w głowie, jej nie tłumaczy, bo nie są to sporadyczne zachowania, a cały ich wachlarz. Ma też jednak jakieś pozytywne cechy, ale muszę przyznać, że to jedna z tych neutralnych postaci. Jest, bo musi być. Kevin za to dostarcza sporo emocji, niestety samych negatywnych, to dupek z prawdziwego zdarzenia i chyba nie chce się o nim rozpisywać, by nie zacząć używać brzydkich słów. Moim światełkiem w tunelu jest jednak Caden – nie jest idealny, ale z pewnością najnormalniejszy, szczery i daleki od tych wszystkich gierek.
Antybrat nie podbił mojego serca, robiłam do tej historii dwa podejścia i dopiero za drugim udało mi się wczuć w fabułę i ją skończyć. Czuć tutaj nadal styl Tijan, miejscami pokazuje, że nadal potrafi sprawić, iż serce zabije szybciej, ale przyznaję, że w moim odczuciu to jej najgorsza książka. Zabrakło jej dopracowania, emocji i jakiejś logiki miejscami. Jestem świadoma, że więcej w tej powieści jest na nie, niż na tak, ale nie potrafię jej całkowicie skreślić. W końcu jednak ją przeczytałam i ostatecznie tego nie żałuję.
Antybrat zbiera różne opinie i nawet je rozumiem, bo wszystko zależy od tego, jak spojrzy się na ten tytuł. Ja wiem, że Tijan stać na coś o wiele lepszego, a ta historia jest potknięciem, które zdarza się każdemu.
Autor: Tijan Meyer
Tytuł: Anti-stepbrother. Antybrat
Wydawnictwo: Kobiece
Wydanie: I
Data wydania: 2018-01-29
Kategoria: new adult
ISBN: 9788365740823
Liczba stron: 448
Ocena: 6/10
Nie znam osobiście Jej twórczości, ale wiele dobrego o Jej książkach słyszałam. Ta powieść wydaje się całkiem interesująca, mimo że to New Adult( które coraz częściej znajduje się u mnie na półce).
Nie do końca jestem przekonana czy jest to książka dla mnie. Zastanowię się, bo niezwykle rzadko sięgam po tego typu tytuły.
Tym razem zupełnie nie mój klimat.
Zgadzam się z tym, że każdemu może zdarzyć się potknięcie. Może dam szansę autorce.
Nie do końca jestem do niej przekonana, ale być może kiedyś ją przeczytam 🙂
W sumie też chyba by mnie nie porwała taka historia, nie dziwię się więc, że i Ciebie nie powaliła na kolana.