To, ile komuś dajesz, powinno być odbiciem tego, ile on daje tobie. A nie tego, jak bardzo chcesz z nim być.*
Czy istnieje miłość od pierwszego wejrzenia? Może to tylko chwila mocnego zauroczenia, jeden moment, w którym dwa serca na chwilę biją w jednym rytmie, by za chwile dopadło je życie i pokazało, że na szczęście trzeba ciężko zapracować a koniec drogi może okazać się gorzkim rozczarowaniem.
Kiedy zderzają się ze sobą dwa różne światy, to efekty tego nigdy nie są zbyt dobre. Matthew i Bethany przekonują się o tym na własnej skórze. On u progu ważnego momentu w swojej karierze, wymagającej wielu wyrzeczeń, Ona kończąca pewien etap w swoim życiu, z niepewną sytuacją finansową. Tych dwoje spotyka się po raz drugi i chociaż próbują udawać, że ich relacja jest czysto zawodowa, to nie oszukają swoich pragnień. Tylko czy ich kłamstwa i półprawdy nie zniszczą tego, co się między nimi dzieje?
Nie mogłam się doczekać premiery LOVE Line, wręcz przebierałam niecierpliwie nogami i gdy w końcu do mnie dotarła, poczułam blokadę, a i życiowe zawirowania sprawiły, że książka musiała swoje odczekać. Czy nowa powieść Niny Reichter spełniła moje oczekiwania?
Przyznam szczerze, że mam ogromny problem z napisaniem tej opinii, bo z jednej strony Nina Reichter miała świetny pomysł na fabułę, zrobiła porządny research na omawiany temat i nie szczędziła szczegółów. Jednak nie potrafię przeboleć tego, że całość okazała się dla mnie zwyczajnie nudna. Może nie cała, bo były chwile, kiedy czułam nutkę zainteresowania, ale to były krótkie momenty, coś jak w brazylijskich serialach, gdzie długo wieje nudą, by na chwilę zrobiło się ciekawie, ale zaraz wracała monotonia i znużenie. Kolejnym minusem były niepotrzebne wstawki z życia innych bohaterów, które nic nie wnosiły do powieści. Ani nie łączyły się z głównym wątkiem, ani nie rozwijały historii pobocznych postaci, były bardziej jak urywki scen mające na celu budować napięcie, którego i tak nie było. Bo musicie też wiedzieć, że czytając LOVE Line, nie czułam żadnych emocji, no chyba, że irytację. Treści nie można nic zarzucić, jest poprawna i językowo i stylistycznie, ale brak emocji i jakichkolwiek zwrotów akcji sprawił, że mozolnie brnęłam do przodu, czując się przy tym, jakbym cały czas stała w miejscu i nie zbliżała się do końca książki.
Problem mam też z bohaterami, bo podobał mi się ich rys psychologiczny, ale zachowanie już niekoniecznie. Nina Reichter stworzyła głównych bohaterów, nadając im cechy, które doceniam w dorosłych postaciach, ale ich zachowanie zaprzeczało temu, jacy podobno byli. Ja rozumiem obawy, przeszłość, ale to kluczenie, oszustwa, tajemnice. Nie pasuje mi to do dorosłych i doświadczonych przez los ludzi. Szkoda też, że pozostali bohaterowie zostali zaledwie „liźnięci” i mało co o nich się dowiedziałam.
LOVE Line mnie zmęczyło. Od jakiegoś czasu wróciłam do dawnego tempa czytania, jednej książki maksymalnie dwa dni, a ten tytuł zajął mi chyba z cztery czy też pięć. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że nie potrafię spojrzeć na książkę bardziej przychylnie. Nie zżyłam się z bohaterami, nie wczułam się w historię i dosłownie wyczekiwałam momentu przeczytania ostatniego zdania. Dla mnie tutaj było za dużo opisów, niepotrzebnych szczegółów i scen wydłużających opowieść i bez sensu ją komplikując. Czułam znużenie, przewracając kolejne strony i zagubienie, kiedy nagle wyskakiwały przerywniki. Niestety ja jestem rozczarowana tą powieścią i nawet zakończenie nie sprawiło, żebym wyczekiwała kolejnego tomu.
Dużo oczekiwałam od LOVE Line i niestety się zawiodłam. Coś, co miało być fajną obyczajówką, w moim odczuciu okazało się zwyczajnie nudne. Wiem, że jestem odosobniona w swoich odczuciach względem tego tytułu, ale nie potrafię wyłuskać z niego więcej pozytywów.
Autor: Nina Reichter
Tytuł: LOVE Line
Wydawnictwo: Novae Res
Wydanie: I
Data wydania: 2017-10-25
Kategoria: obyczajowa
ISBN: 9788380836921
Liczba stron: 488
Ocena: 4/10
Love Line:
Tom 1 | Tom 2