„Czy liczyło się coś więcej niż szczęście
dziecka?”*
Niektóre
dzieci mają w sobie niesamowitą siłę, mądrość, której może pozazdrościć
niejeden dorosły oraz pogodę ducha, która przetrwa najgorsze momenty. Dzięki
temu gdy muszą przedwcześnie dorosnąć i radzić sobie z tym czym powinien zająć
się dorosły, nie tracą nadziei. Wierzą, że gdy tylko czegoś bardzo się chce to
się to zdobędzie. Tylko czy dziecięca wiara jest w stanie pokonać wszystkie
przeszkody?
dzieci mają w sobie niesamowitą siłę, mądrość, której może pozazdrościć
niejeden dorosły oraz pogodę ducha, która przetrwa najgorsze momenty. Dzięki
temu gdy muszą przedwcześnie dorosnąć i radzić sobie z tym czym powinien zająć
się dorosły, nie tracą nadziei. Wierzą, że gdy tylko czegoś bardzo się chce to
się to zdobędzie. Tylko czy dziecięca wiara jest w stanie pokonać wszystkie
przeszkody?
Na
małej stacji w Koniecdrodze zatrzymuje się właśnie ostatni pociąg, wysiadają z
niego mieszkańcy wracający z pracy, jest jak co dzień. No prawie, bo między
dorosłymi znajduje się samotna dziesięcioletnia dziewczynka z plecakiem. Bileterka
pracująca na stacji dowiaduje się, że mała przyjechała do właściciela
Jabłoniowego Wzgórza i jest jego wnuczką. Dziesięciolatka ma mamę, która w
chwili obecnej nie może się nią zająć ponieważ sama potrzebuje pomocy. Jedyną
nadzieją Ani jest dziadek, inaczej trafi do sierocińca, który jawi się jej jako
najgorsze miejsce. Czemu człowiek, który jest dziadkiem nie czekał na wnuczkę
na peronie? Dlaczego małe dziecko musiało podróżować samo? Co jest mamie Ani i
czemu nie może się nią zająć? Kim jest włóczęga, który wraz z Anią trafia na
Jabłoniowe Wzgórze? Co zdarzyło się parę lat temu?
małej stacji w Koniecdrodze zatrzymuje się właśnie ostatni pociąg, wysiadają z
niego mieszkańcy wracający z pracy, jest jak co dzień. No prawie, bo między
dorosłymi znajduje się samotna dziesięcioletnia dziewczynka z plecakiem. Bileterka
pracująca na stacji dowiaduje się, że mała przyjechała do właściciela
Jabłoniowego Wzgórza i jest jego wnuczką. Dziesięciolatka ma mamę, która w
chwili obecnej nie może się nią zająć ponieważ sama potrzebuje pomocy. Jedyną
nadzieją Ani jest dziadek, inaczej trafi do sierocińca, który jawi się jej jako
najgorsze miejsce. Czemu człowiek, który jest dziadkiem nie czekał na wnuczkę
na peronie? Dlaczego małe dziecko musiało podróżować samo? Co jest mamie Ani i
czemu nie może się nią zająć? Kim jest włóczęga, który wraz z Anią trafia na
Jabłoniowe Wzgórze? Co zdarzyło się parę lat temu?
Po
dwóch słabszych pozycjach jakimi okazały się „Mistrz” oraz „Lidka” Katarzyna
Michalak wraca do formy i ponownie pisze tak jak lubię. Najpierw „Bezdomna”, a
teraz jej najnowsza powieść, która ma się dopiero ukazać pokazuje, że autorka
nadal potrafi poruszać serca czytelnika i zawrzeć w nich to co jest cenione w
jej twórczości.
dwóch słabszych pozycjach jakimi okazały się „Mistrz” oraz „Lidka” Katarzyna
Michalak wraca do formy i ponownie pisze tak jak lubię. Najpierw „Bezdomna”, a
teraz jej najnowsza powieść, która ma się dopiero ukazać pokazuje, że autorka
nadal potrafi poruszać serca czytelnika i zawrzeć w nich to co jest cenione w
jej twórczości.
Chcecie
przeczytać książkę, która sprawi, że nie będzie można powstrzymać płynących z
oczu łez? Od której nie będzie można się oderwać dopóki nie przeczyta się
ostatniego zdania, a i długo po tym nie zapomni się o niej? Jeśli tak to
polecam najnowszą powieść Katarzyny Michalak, bo ona właśnie to wszystko
zapewni. Szczerze mówiąc porównywanie „W imię miłości” do „Ani z Zielonego
wzgórza początkowo napawała mnie strachem, nie lubię takiego czegoś, bo
czytelnik się na coś nastawia, a potem rozczarowuje. Tym razem jednak tak nie
było. Początek naprawdę przypomina trochę powieść Montgomery, ale trwa to tylko
chwilę, później już tylko Ania przypomina… Anię. Polska powieściopisarka
ponownie stanęła na wysokości zadania i stworzyła historię, która od początku
do końca jest przemyślana, nic nie bierze się z powietrza tylko ma podłoże w
przeszłości. Historia jest wiarygodna, pomieszała w niej smutek z radością, tworząc
książkę pełną bólu, cierpienia i rozpaczy, ale również radości, nadziei i
miłości. „W imię miłości” jest książką której poświęcono dużo czasu, zadbano o
szczegóły tak istotne dla czytelników.
przeczytać książkę, która sprawi, że nie będzie można powstrzymać płynących z
oczu łez? Od której nie będzie można się oderwać dopóki nie przeczyta się
ostatniego zdania, a i długo po tym nie zapomni się o niej? Jeśli tak to
polecam najnowszą powieść Katarzyny Michalak, bo ona właśnie to wszystko
zapewni. Szczerze mówiąc porównywanie „W imię miłości” do „Ani z Zielonego
wzgórza początkowo napawała mnie strachem, nie lubię takiego czegoś, bo
czytelnik się na coś nastawia, a potem rozczarowuje. Tym razem jednak tak nie
było. Początek naprawdę przypomina trochę powieść Montgomery, ale trwa to tylko
chwilę, później już tylko Ania przypomina… Anię. Polska powieściopisarka
ponownie stanęła na wysokości zadania i stworzyła historię, która od początku
do końca jest przemyślana, nic nie bierze się z powietrza tylko ma podłoże w
przeszłości. Historia jest wiarygodna, pomieszała w niej smutek z radością, tworząc
książkę pełną bólu, cierpienia i rozpaczy, ale również radości, nadziei i
miłości. „W imię miłości” jest książką której poświęcono dużo czasu, zadbano o
szczegóły tak istotne dla czytelników.
Jednym
z atutów powieściopisarki jest tworzenie postaci, są one zawsze realne, mają
wady i zalety jak każdy zwykły człowiek. Tym razem poznałam małą dzielną Anię,
która musiała zbyt wcześnie dorosnąć i zająć się utrzymaniem domu i chorej
matki. Która mimo tylu trosk nie straciła tej dziecięcej radości. Jest mama
Ani, której zależy na tym by córka miała choćby namiastkę rodziny i podejmuje
ostatnią próbę kontaktu z dziadkiem małej. Owy dziadek, Edward, właściciel
Jabłoniowego Wzgórza, z pozoru gruboskórny typ, który ma swoje za uszami. Neda,
człowieka tajemniczego, gotowego skoczyć za dziewczynką w ogień, z wyrokiem.
Marie, gospodynie Edwarda, która jest dobrym uchem tego domu, posiada nie
wyczerpywane pokłady miłości i zrozumienia. Tych postaci jest całe mnóstwo, ale
nie chcę wszystkich wymieniać by za dużo nie zdradzić. Niektóre osoby z miejsca
można rozgryźć i stwierdzić kto jest tym dobrym, a kto tym złym, na niektóre
trzeba czasu. Mi jednak najbardziej do serca przypadła Ania, ta mała kruszynka
przeszła piekło, a zawsze znalazła coś pozytywnego w tym co się działo.
z atutów powieściopisarki jest tworzenie postaci, są one zawsze realne, mają
wady i zalety jak każdy zwykły człowiek. Tym razem poznałam małą dzielną Anię,
która musiała zbyt wcześnie dorosnąć i zająć się utrzymaniem domu i chorej
matki. Która mimo tylu trosk nie straciła tej dziecięcej radości. Jest mama
Ani, której zależy na tym by córka miała choćby namiastkę rodziny i podejmuje
ostatnią próbę kontaktu z dziadkiem małej. Owy dziadek, Edward, właściciel
Jabłoniowego Wzgórza, z pozoru gruboskórny typ, który ma swoje za uszami. Neda,
człowieka tajemniczego, gotowego skoczyć za dziewczynką w ogień, z wyrokiem.
Marie, gospodynie Edwarda, która jest dobrym uchem tego domu, posiada nie
wyczerpywane pokłady miłości i zrozumienia. Tych postaci jest całe mnóstwo, ale
nie chcę wszystkich wymieniać by za dużo nie zdradzić. Niektóre osoby z miejsca
można rozgryźć i stwierdzić kto jest tym dobrym, a kto tym złym, na niektóre
trzeba czasu. Mi jednak najbardziej do serca przypadła Ania, ta mała kruszynka
przeszła piekło, a zawsze znalazła coś pozytywnego w tym co się działo.
Myślę
i myślę jakby tu ubrać w słowa emocje, które mną targają po przeczytaniu tej
powieści i obawiam się, że nie wymyślę nic mądrego. Książka wciągnęła mnie od
pierwszych zdań, dosłownie, za każdym razem gdy zaczynałam kolejny rozdział
mówiłam sobie, że to ostatni i pójdę spać. Ale i ta czytałam dalej, do pewnego
momentu, gdy poczułam, że muszę przerwać, bo się rozkleję i trudno będzie mi
się uspokoić. Tak, tak, jestem bardzo uczuciowa i praktycznie całą książkę
przeczytałam pochlipując mocząc łzami kolejne strony. Ta historia rozrywa
serca, szarpie emocjami. To historia która wzrusza do łez, napawa smutkiem, ale
i nadzieją, i czasem nawet bawi. To słodko-gorzka opowieść o błędach i złych
wyborach, które ciągną się latami. Zżyłam się bardzo z bohaterami i przezywałam
wszystko razem z nimi, kibicowałam Ani, jej mamie, nawet panom, choć szczerze
mówiąc im mogłabym powiedzieć co nieco. Na szczęście miałam od tego Marię. Z
żalem kończyłam znajomość z mieszkańcami i bywalcami Jabłoniowego Wzgórza. Urzekła
mnie ich historia, urzekły mnie opisy miejsc i wydarzeń. Liczę, że kolejne
książki Michalak będą równie dobre jak ta, która moim zdaniem jest nawet lepsza
od „Nadziei”.
i myślę jakby tu ubrać w słowa emocje, które mną targają po przeczytaniu tej
powieści i obawiam się, że nie wymyślę nic mądrego. Książka wciągnęła mnie od
pierwszych zdań, dosłownie, za każdym razem gdy zaczynałam kolejny rozdział
mówiłam sobie, że to ostatni i pójdę spać. Ale i ta czytałam dalej, do pewnego
momentu, gdy poczułam, że muszę przerwać, bo się rozkleję i trudno będzie mi
się uspokoić. Tak, tak, jestem bardzo uczuciowa i praktycznie całą książkę
przeczytałam pochlipując mocząc łzami kolejne strony. Ta historia rozrywa
serca, szarpie emocjami. To historia która wzrusza do łez, napawa smutkiem, ale
i nadzieją, i czasem nawet bawi. To słodko-gorzka opowieść o błędach i złych
wyborach, które ciągną się latami. Zżyłam się bardzo z bohaterami i przezywałam
wszystko razem z nimi, kibicowałam Ani, jej mamie, nawet panom, choć szczerze
mówiąc im mogłabym powiedzieć co nieco. Na szczęście miałam od tego Marię. Z
żalem kończyłam znajomość z mieszkańcami i bywalcami Jabłoniowego Wzgórza. Urzekła
mnie ich historia, urzekły mnie opisy miejsc i wydarzeń. Liczę, że kolejne
książki Michalak będą równie dobre jak ta, która moim zdaniem jest nawet lepsza
od „Nadziei”.
Tę książkę
trzeba przeczytać, jest to bowiem jedna z tych pozycji, które pozostają w
czytelniku na bardzo długo, a może i na zawsze. Napisana pięknym, ale prostym
językiem, zmusza do chwili zadumy i refleksji. Ponownie przekonałam się, że
dorośli powinni czerpać wiedzę od dzieci w niektórych przypadkach, może wtedy
ich życie nie byłoby tak skomplikowane. Polecam, polecam całym sercem, bo wiem,
że warto. Tylko ostrzegam, bez chusteczek obok i wolnych kilku godzin nie
zabierajcie się za czytanie, bo albo zmoczycie łzami książkę albo/i zapomnicie
o obowiązkach.
trzeba przeczytać, jest to bowiem jedna z tych pozycji, które pozostają w
czytelniku na bardzo długo, a może i na zawsze. Napisana pięknym, ale prostym
językiem, zmusza do chwili zadumy i refleksji. Ponownie przekonałam się, że
dorośli powinni czerpać wiedzę od dzieci w niektórych przypadkach, może wtedy
ich życie nie byłoby tak skomplikowane. Polecam, polecam całym sercem, bo wiem,
że warto. Tylko ostrzegam, bez chusteczek obok i wolnych kilku godzin nie
zabierajcie się za czytanie, bo albo zmoczycie łzami książkę albo/i zapomnicie
o obowiązkach.
*cytat pochodzi z książki „W imię
miłości” K. Michalak
miłości” K. Michalak
Autor: Katarzyna
Michalak
Michalak
Tytuł: W imię
miłości
miłości
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 15
sierpnia 2013!
sierpnia 2013!
Liczba stron: 280
Seria
owocowa:
owocowa:
No…tak napisałaś,że nie mam wątpliwości czy chcę przeczytać. No nie powiem,że chcę. MUSZĘ:) Jeżeli napisałaś,że przebija Nadzieję to na prawdę musi być wspaniała:) W takim razie pozostaje mi czekać na premierę i biec do księgarni zakupić:)
Kolejna pochlebna recenzja więc coś w tej książce musi być.
Mam w planach tę książkę, dlatego cieszę się, że tak pozytywnie ją odebrałaś.
Cieszę się, że "W imię miłości" zawitało na moją półkę. Pomimo tego, iż do premiery zostało jeszcze trochę czasu, to powieść zbiera już same pozytywne recenzje, więc zapowiada się świetna lektura. 🙂
Również mam tą książkę, i zaczęłam ją czytać ale trochę mnie przeraziła historia tej małej Ani, która rzeczywiście przeżyła piekło
Czekam na tą pozycję 🙂
Z każdą kolejną recenzją, robię się coraz ciekawsza tej powieści. Już nie mogę się doczekać kiedy wpadnie w moje ręce 😀
Świetna recenzja 🙂 I zgadzam się. "W imię miłości" trzeba przeczytać. Obok tej książki NIE WOLNO przejść obojętnie. Pani Kasiu – więcej takich powieści proszę 🙂
pozdrawiam!
Miłośniczka Książek 🙂
Czekam do premiery i pędzę do księgarni 🙂
Bardzo chcę przeczytać tę książkę ale jak na razie nie mogę jej zdobyć.
Również bardzo mi się podobała 😉
piękna recenzja, pozdrawiam serdecznie 🙂
Książka w planach- a recenzja narobiła mi "smaka" 🙂
Po takiej recenzji stwierdzam, że nie można przejść obok tej książki obojętnie:)
Czytałam. Było to moje pierwsze spotkanie z prozą Katarzyny Michalak. Swoją drogą nadzwyczaj udane 🙂
Ja już też mam za sobą tą pozycję i też płakałam jak mało kiedy bardzo wzruszająca – BARDZO. Katarzyna pisze coraz lepiej 🙂
Aleś się kobieto napracowała dzisiejszego wieczora!
Podziwiam,tyle recenzji!
Uwielbiam książki Kasi Michalak i tym razem też mnie nie zawiodła.Czytałam i bardzo się wzruszyłam.