„(…) życie człowieka składa się z tysięcy epizodów.
Jednak tylko jeden z nich jest naprawdę ważny i zmienia całe życie. Mądrość
życiowa polega na tym, żeby go nie przeoczyć wśród całej reszty.”*
Jesteś
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Właśnie dzień prędzej spełniło się
Twoje marzenie i z radością patrzysz w przyszłość. Nie przeczuwasz nic
strasznego, no bo przecież to nie możliwe żeby coś się stało. Niestety. Jedna
chwila wystarczy by wszystko zmieniło swój bieg, a to co dane nam wczoraj, dziś
okrutnie odebrano. Zabrano nam słońce, powietrze i chęć do życia. Skradziono
miłość i szczęście… Jak żyć bez tego?
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Właśnie dzień prędzej spełniło się
Twoje marzenie i z radością patrzysz w przyszłość. Nie przeczuwasz nic
strasznego, no bo przecież to nie możliwe żeby coś się stało. Niestety. Jedna
chwila wystarczy by wszystko zmieniło swój bieg, a to co dane nam wczoraj, dziś
okrutnie odebrano. Zabrano nam słońce, powietrze i chęć do życia. Skradziono
miłość i szczęście… Jak żyć bez tego?
Hania
to młoda i piękna nauczycielka, która na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo
szczęśliwa. Pozory jednak mylą bo tak naprawdę kobieta jest nieszczęśliwa i
przytłoczona tym co ją spotkało. Jej dni naznaczone są cierpieniem, smutkiem i
walką o to by przetrwać każdy kolejny dzień w miarę normalnie. Pomagają jej w
tym dwie niezastąpione kobiety: Dominika, która jest strasznie energiczna i
przebojowa oraz pani Irenka, starsza i bardzo mądra kobieta. Hania powoli
wychodzi ze skorupy, w której się zamknęła jednak gdy na horyzoncie pojawia się
niejaki Mikołaj zaczyna się obawiać powtórki historii, a tego by już nie
przeżyła. Mężczyzna ten mimo niechęci kobiety cierpliwością i delikatnością
próbuje dotrzeć do jej serca. Czy bój o
jej serce zakończy się dla Mikołaja powodzeniem? Czy Hania da sobie
jeszcze szansę?
to młoda i piękna nauczycielka, która na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo
szczęśliwa. Pozory jednak mylą bo tak naprawdę kobieta jest nieszczęśliwa i
przytłoczona tym co ją spotkało. Jej dni naznaczone są cierpieniem, smutkiem i
walką o to by przetrwać każdy kolejny dzień w miarę normalnie. Pomagają jej w
tym dwie niezastąpione kobiety: Dominika, która jest strasznie energiczna i
przebojowa oraz pani Irenka, starsza i bardzo mądra kobieta. Hania powoli
wychodzi ze skorupy, w której się zamknęła jednak gdy na horyzoncie pojawia się
niejaki Mikołaj zaczyna się obawiać powtórki historii, a tego by już nie
przeżyła. Mężczyzna ten mimo niechęci kobiety cierpliwością i delikatnością
próbuje dotrzeć do jej serca. Czy bój o
jej serce zakończy się dla Mikołaja powodzeniem? Czy Hania da sobie
jeszcze szansę?
Oto
książka, która wyłączyła mnie z życia na trzy dni i noce. Gdy się za nią
zabierałam nie myślałam nawet o tym, że tak mnie pochłonie ta historia. Jeśli
mam być szczera to trochę przerażała mnie ilość stron i to, że głównym tematem
jest miłość. No bo jak można opisać miłość na tylu stronach i przy okazji nie
zanudzić czytelnika? Można, uwierzcie, że można. Pani Ficner-Ogonowska jest
tego doskonałym przykładem. Wątek był rozpisany w taki sposób, że nie było mowy
choćby o chwili znudzenia. Wszystko było przemyślane i w sam raz. Było tak jak…
w życiu. Bez jakiś tam niestworzonych zdarzeń. Nie było wybuchu namiętności i
nagłej przemiany głównej bohaterki. Czasem na powrót do normalności jest
potrzebne dużo czasu i ona go dostała. Mikołaj pokazywał, że zależy mu na Hani,
ale starał się nie naciskać i zrozumieć. To historia o uczuciu, wiecie takim co
jest w stanie dużo pokonać i poczekać na swój czas, o cierpliwości, oddaniu i
przyjaźni. W tej książce nie ma niczego ani za dużo, ani za mało. Wszystko ma
swój czas i miejsce. Sceny są opisane szczegółowo, gdy czytamy fragmenty gdzie
główne skrzypce grają Hanuś i Mikołaj czujemy się jakbyśmy byli z nimi. Czujemy
ich emocje, słowa są jak delikatny dotyk, który drażni, mile drażni. Jest
idealnie.
książka, która wyłączyła mnie z życia na trzy dni i noce. Gdy się za nią
zabierałam nie myślałam nawet o tym, że tak mnie pochłonie ta historia. Jeśli
mam być szczera to trochę przerażała mnie ilość stron i to, że głównym tematem
jest miłość. No bo jak można opisać miłość na tylu stronach i przy okazji nie
zanudzić czytelnika? Można, uwierzcie, że można. Pani Ficner-Ogonowska jest
tego doskonałym przykładem. Wątek był rozpisany w taki sposób, że nie było mowy
choćby o chwili znudzenia. Wszystko było przemyślane i w sam raz. Było tak jak…
w życiu. Bez jakiś tam niestworzonych zdarzeń. Nie było wybuchu namiętności i
nagłej przemiany głównej bohaterki. Czasem na powrót do normalności jest
potrzebne dużo czasu i ona go dostała. Mikołaj pokazywał, że zależy mu na Hani,
ale starał się nie naciskać i zrozumieć. To historia o uczuciu, wiecie takim co
jest w stanie dużo pokonać i poczekać na swój czas, o cierpliwości, oddaniu i
przyjaźni. W tej książce nie ma niczego ani za dużo, ani za mało. Wszystko ma
swój czas i miejsce. Sceny są opisane szczegółowo, gdy czytamy fragmenty gdzie
główne skrzypce grają Hanuś i Mikołaj czujemy się jakbyśmy byli z nimi. Czujemy
ich emocje, słowa są jak delikatny dotyk, który drażni, mile drażni. Jest
idealnie.
Zostałam oczarowana postaciami, a
szczególnie panią Irenką, która przypomina mi moją babcię. Zawsze wie co
powiedzieć, jak pocieszyć. Jest ciepła jak promienie słońca i do tego bardzo
inteligentna. Dominika zaś przypominała mi takiego chochlika swoim sposobem
bycia. Zawsze w biegu, rozgadana i wiecznie uśmiechnięta. Jednak gdy trzeba
potrafi być uparta, wysłucha pocieszy… lub da do wiwatu gdy trzeba. Sama Hania…
rozumiałam ją, ale czasami mnie irytowała. Jednak mimo wszystko zdobyła moją
sympatię. Tych bohaterów jest wiele więcej i dla każdego autorka poświęciła
trochę czasu. Nie są to puste postacie stworzone aby tylko były. Każda z nich
ma swoje pięć minut i zadanie do wykonania.
szczególnie panią Irenką, która przypomina mi moją babcię. Zawsze wie co
powiedzieć, jak pocieszyć. Jest ciepła jak promienie słońca i do tego bardzo
inteligentna. Dominika zaś przypominała mi takiego chochlika swoim sposobem
bycia. Zawsze w biegu, rozgadana i wiecznie uśmiechnięta. Jednak gdy trzeba
potrafi być uparta, wysłucha pocieszy… lub da do wiwatu gdy trzeba. Sama Hania…
rozumiałam ją, ale czasami mnie irytowała. Jednak mimo wszystko zdobyła moją
sympatię. Tych bohaterów jest wiele więcej i dla każdego autorka poświęciła
trochę czasu. Nie są to puste postacie stworzone aby tylko były. Każda z nich
ma swoje pięć minut i zadanie do wykonania.
Osobiście strasznie mnie irytowało, że,
nie mogę jej przeczytać w jeden dzień i zawsze z żalem ją odkładałam. „Alibi na
szczęście” tchnie spokojem i ciepłem, cierpieniem i miłością. Styl, którym
posługuje się Anna Ficner-Ogonowska sprawia, że te tomiszcze czyta się szybko,
przyjemnie i z ogromną ciekawością! Zakończenie zaś nie jest jednoznaczne i
choć daje nadzieję może być całkiem inne niż oczekujemy. Polecam, choć jestem
świadoma, że nie każdemu może się spodobać.
nie mogę jej przeczytać w jeden dzień i zawsze z żalem ją odkładałam. „Alibi na
szczęście” tchnie spokojem i ciepłem, cierpieniem i miłością. Styl, którym
posługuje się Anna Ficner-Ogonowska sprawia, że te tomiszcze czyta się szybko,
przyjemnie i z ogromną ciekawością! Zakończenie zaś nie jest jednoznaczne i
choć daje nadzieję może być całkiem inne niż oczekujemy. Polecam, choć jestem
świadoma, że nie każdemu może się spodobać.
*cytat pochodzi z książki
Autor: Anna
Ficner-Ogonowska
Ficner-Ogonowska
Tytuł: Alibi na
szczęście
szczęście
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: maj 2012
Liczba
stron: 672
Cieszę się, że trafiam na same pozytywne recenzje tej książki, ponieważ mam ją na półce i mam zamiar sięgnąć niebawem po nią.
Same pozytywne opinie czytam o tej książce, a sama jakoś nie mogę się przemóc. Stoi u mnie na półce, zresztą "Krok do szczęścia" też i nie mam weny na czytanie ich.
Dużo o niej słyszałam,a chęcią bym ją pochłonęła:)
Długo trzeba było czekać na tę recenzję… Ale było warto (chociaż od początku byłam pewna, że Tobie ta książka powinna się spodobać:)).
Mnie Hania jakoś specjalnie nie denerwowała, raczej Mikołaj z rozterkami – Hania przecież miała TYLE za sobą…
Teraz, przyznaję Ci się szczerze, strasznie boję się "Kroku do szczęścia" (kontynuacji). Czytałam zapowiedź, czytałam kilka recenzji i aż przeraża mnie pomysł na fabułę. Rodzinna tajemnica? I Hania znowu ma zamiar opierać się Mikołajowi? Troszkę się boję, że to może być już robione (chociaż w dobrym stylu) "pod publiczkę". Ale za bardzo przywiązałam się do bohaterów, by nie dać im drugiej szansy:)
Pozdrawiam!
No to teraz ja napiszę kilka słów o "Alibi…" Ale zacznę od pytania: czy masz drugą część? Bo jak masz to od razu zaczynaj czytać 🙂 Jest o niebo lepsza choć niestety dużo cieńsza. I to jest jedyny minus drugiej części. Mam jednak nadzieję, że autorka rozpisze się w trzeciej części i nie będzie nam żałować stron w książce podobnie jak w "Alibi…". Ale muszę przyznać, że "Alibi…" mnie znudziło. Przynajmniej przez pierwszą połowę. Jakoś nie bardzo byłam do książki przez to przekonana do tego stopnia, że czytając chciałam ją ze dwa razy odłożyć w diabły i nie męczyć się dłużej. Z bohaterów irytowała mnie Hanka ale i Mikołaj. Ten drugi Mikołaj 🙂 znaczy się obecny w życiu Hanki. Bo podchodził do Hanki jak pies do jeża. I tak cud w jego przypadku, że udało mu się dotrzeć do Hanki tak jak mu się udało. Ależ ja jasno piszę, prawda Irenko? 🙂 W każdym razie bierz się od razu za czytanie drugiej części jak ją masz a jak nie to szybko do mnie na bloga bo jeszcze można wziąć udział w konkursie na "Krok do szczęścia". Pozdrawiam ciepło.
Piękna recenzja.
Świetna recenzja.
A książka jest rewelacyjna! 🙂