You are currently viewing “Gentleman numer dziewięć” Penelope Ward

“Gentleman numer dziewięć” Penelope Ward

– Każdy z nas ma tylko dni, Rory. Tym właśnie jest życie… łańcuszkiem połączonych ze sobą dni. Możemy być pewni tylko dnia dzisiejszego. [s. 190]

Miłość potrafi dawać radość i siłę, by przetrwać najgorsze chwile. Może też jednak ranić tak boleśnie, że zamykamy się w sobie i tracimy pewność siebie, wiarę w to, że jeszcze będziemy szczęśliwi. Potrafi również namieszać w sercu i skomplikować wszystko tak bardzo, że każda nasza decyzja ostatecznie może kogoś skrzywdzić.

Channing, Rory i Amber już jako nastolatkowie tworzyli zgrane trio. Ona traktowała ich jako przyjaciół, oni obaj się w niej podkochiwali, ale zawarli pakt, że żaden z nich się z nią nie zwiąże. Jednak kiedy Channing wyjeżdża na studia, Rory łamie przysięgę i zdobywa serce Amber. Ucierpiała na tym ich przyjaźń, a zdradzony kumpel rzuca się w wir przygód z kobietami. Mijają lata i gdy Amber myśli, że niedługo dostanie pierścionek zaręczynowy, Rory zrywa z nią, tłumacząc, że muszą posmakować, jak to jest być z kimś innym. W tym samym czasie Channing dostaje staż w Bostonie i wiedząc o zaistniałej sytuacji, dzwoni do niej z prośbą o lokum na kilka miesięcy. Kiedy zjawia się na miejscu, zastaje pogrążoną w cierpieniu przyjaciółkę i postanawia pomóc jej otrząsnąć się z tego stanu. Z jakim rezultatem mu się to uda?

Moja faza na romanse ma się całkiem dobrze i – odpukać w niemalowane – chwilowo trafiam na same dobre książki. Chociaż możliwe, że spowodowane jest to tym, że sięgam po same sprawdzone nazwiska. Do tego grona zalicza się właśnie Penelope Ward. Tylko czy Gentleman numer dziewięć spełnił moje oczekiwania?

To była nauczka, aby nigdy, pod żadnym pozorem, nie rozstawać się w gniewie. Nigdy nie zakładaj, że masz jeszczę kupę czasu, aby wszystko wyjaśnić. [s. 254]

To było oczywiście pytanie retoryczne, bo Penelope Ward jeszcze ani razu mnie nie zawiodła i mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Gentleman numer dziewięć pokazuje, że autorka nadal jest w szczytowej formie i stworzyła historię, która może zdarzyć się naprawdę. Fabuła powieści nie jest skomplikowana pod względem wydarzeń, ale jeśli chodzi o emocje, to te potrafią nieźle namieszać. I to nie tylko w życiu bohaterów, ale również czytelnika, który chcąc nie chcąc zostaje wciągnięty w ich świat i wraz z postaciami próbuje ogarnąć wszystkie uczucia, zrozumieć ich decyzje i spróbować sobie wyobrazić, jak można się wtedy czuć. Autorka nie napisała banalnego romansu, a opowieść, w którą wplotła trudne tematy, przeróżne emocje i niespieszny bieg akcji, pozwalający lepiej wczuć się w powieść.

Jeśli chodzi o postacie, to paradoksalnie chcę zacząć od Rory’ego – chociaż tak naprawdę pojawił się prawie na końcu. Jego postępowanie wywołało we mnie najwięcej myśli i odczuć. Rozumiem jego motywy, jakimi się kierował w swoich decyzjach, niemniej zirytowało mnie, że nie dał szansy Amber, by sama zadecydowała, co zrobić w zaistniałej sytuacji. Nikt nie ma prawa za nas decydować, bo skoro czasem my sami nie wiemy, jak postąpimy, to czemu ktoś inny ma być pewien naszej reakcji? Oczywiście polubiłam również Channinga oraz Amber, oboje skradli mi serce i szczerze im kibicowałam. Penelope Ward tworzy postacie jakby z życia wzięte. Są nieszablonowi, pełni wad oraz zalet, co sprawia, że łatwo jest się z nimi utożsamić i zżyć.

Jestem pewna, że gdyby nie obowiązki, to pochłonęłabym książkę w kilka godzin, a tak podzieliłam lekturę na dwa dni. Chociaż może nawet lepiej, że tak wyszło, bo znając siebie, lamentowałabym, że już koniec i chcę więcej. Znaczy i tak to robię, ale dzięki temu mogłam dłużej pobyć w świecie bohaterów i skupić się na aspekcie uczuciowym, nad tym, jak trudna może być miłość i wybory. Gentleman numer dziewięć wciągnął mnie od samego początku i nawet przez chwilę nie straciłam zainteresowania tym, co napisała autorka. Sprawiła, że wraz z nimi przeżywałam wszystkie chwile oraz emocje. Wywołała mój śmiech, rumieńce, złość, żal i ból. Skłoniła do przemyśleń i nawet spowodowała, że zwilgotniały mi oczy.

Tak, Gentleman numer dziewięć jest romansem, ale poza tym, że dostarcza dobrej zabawy i pozwala się zrelaksować. Zawiera też w sobie elementy, które mogą być świetnym przekazem oraz bodźcem do zauważenia, że nawet miłość, może być bardzo skomplikowana. Polecam, z całego serca i czystym sumieniem.

(…) w miłości nie zawsze chodzi o osobę, przy której czujemy się najbezpieczniej lub o którą się najbardziej troszczymy. Czasem chodzi o kogoś, kto rozpala naszą duszę lub kogo najbardziej się boimy. Czasem miłość wiąże się z podjęciem największego ryzyka. [s. 263-264]

Autor: Penelope Ward
Tytuł: Gentleman numer dziewięć
Wydawnictwo: EditioRed
Wydanie: I
Data wydania: 2019-07-09
Kategoria: romans
ISBN: 9788328354012
Liczba stron: 288
Ocena: 8/10

Ten post ma 6 komentarzy

  1. Agnieszka Kaniuk

    Dawno już nie czytałam dobrego romansu, może czas to zmienić. Być może, to właśnie ten moment. 😊

  2. Biblioteka Feniksa

    Zazwyczaj nie czytam romansów, jednak co jakiś czas mam na nie fazę i wtedy pochłaniam je hurtowo. Myślę, że wtedy mogłabym sięgnąć po tę pozycję 🙂

    Pozdrawiam
    Biblioteka Feniksa

  3. Łańcuszek połączonych dni, to prawda, jak w młodości nie dostrzegałam tych codziennych perełek, teraz cieszę się każdym ich aspektem. 🙂

  4. Dominika

    Okładka przyciąga uwagę! 🙂
    Treść wydaje się kusząca!

  5. Miye

    Zdecydowanie tytuł nie dla mnie, ale w pełni rozumiem za co można lubić Autorkę 🙂

Dodaj komentarz