Ile czasu można nosić w sobie pustkę, pogodzić się z nią i postanowić, że jednak żyje się dalej?*
Jednych jesień zachwyca, inni pragną, by jak najszybciej się skończyła. Nie lubią chlapy i tego, co z liśćmi robi nieustanny deszcz. Brakuje im słońca, bo gdy wstają do pracy i z niej wracają, nadal jest ciemno. Brakuje im energii i chęci do czegokolwiek.
Zarys fabuły
Dla Pauli zaczęła się najgorsza pora roku. Od dawna nie lubi jesieni i nic nie jest w stanie tego zmienić. Liczy jednak, że w tym roku w końcu doczeka się upragnionego awansu. Niestety dostaje go ktoś inny, dla niej jedyną szansą na niego jest teraz zorganizowanie jesiennej imprezy, na której pożegnają starego szefa i powitają nowego. I chociaż bardzo się stara, nie wszystko idzie po jej myśli. Greg to uzdolniony barista pracujący dla sieci kawiarni. Jego marzeniem jest jednak otworzyć coś własnego. Niestety brakuje mu na to pieniędzy, ale dostrzega szansę na spełnienie marzeń w konkursie na najlepszego baristę. Drogi tych dwoje się przecinają, a każde kolejne spotkanie pachnie nie tylko kawą, ale i nadzieją.
Kiedy tylko zobaczyłam zapowiedź Zaproś mnie na pumpkin latte, wiedziałam, że będę chciała poznać losy bohaterów. Oczarowała mnie nie tylko okładka, ale i sam opis. Czy było warto skusić się na jesienną historię?
Moje wrażenia
Zaproś mnie na pumpkin latte, jest debiutem Anny Chaber i to niezwykle udanym. To powieść obyczajowa i trudno uniknąć czasem powtarzalności, ale nie da się ukryć, że już pierwsze zdania brzmią intrygująco. I dzięki nim aż chce się przewracać kolejne strony i z coraz większą ciekawością zagłębiać w fabułę. Autorka zachwyca opisami jesiennych klimatów, zabawnymi oraz uroczymi dialogami, oraz emocjami. Przez powieść się wręcz płynie, a do tego oprócz romantycznego wątku Anna Chaber porusza dwa ważne tematy. W fabułę wplecione jest badanie piersi oraz molestowanie seksualne w miejscu pracy. W nienachalny sposób pokazane zostało, jak ważne jest, by tych dwóch spraw nie bagatelizować i działać na tyle, jak bardzo ma się siłę.
Słów kilka o bohaterach
Podobało mi się to, że bohaterowie są postaciami zmagającymi się z takimi problemami, jak my. Wiedzą co znaczą codzienne trudności, czasami brak pieniędzy i walka o spełnienie marzeń, że nie zawsze jest kolorowo. Żadne z nich nie jest też idealne, mają również swoją przeszłość i problemy do przepracowania. Fajne było to, że nie było nagłego wybuchu uczuć, że się docierali i poznawali. No może czasami brakowało mi trochę chemii między nimi, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio.
Na zakończenie
Zaproś mnie na pumpkin latte to iście jesienna powieść. Z każdej strony wyczuwa się jej aurę, a do tego miałam szansę poznać ciepłą, zabawną i życiową historię. Czytało mi się ja niebywale szybko i z ogromną przyjemnością, zżyłam się z bohaterami, polubiłam ich i rozumiałam targające nimi lęki oraz uczucia. Kibicowałam relacji, jaką tworzyli oraz temu, co powoli planowali. To jeden z lepszych debiutów, jakie czytałam. Anna Chaber stworzyła postacie, z którymi łatwo było mi się utożsamić i opowieść mogącą dziać się gdzieś obok nas. Zadbała o emocje oraz klimat.
Gdybym nie wiedziała, że Zaproś mnie na pumpkin latte, to debiut wcale bym tego nie odczuła. Anna Chaber potrafi oczarować klimatem oraz emocjami. To idealna książka na jesienne wieczory spędzone pod kocem. Wbrew pozorom nie tylko z kawą, u mnie sprawdziła się herbata.
Autor: Anna Chaber
Tytuł: Zaproś mnie na pumpkin latte
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Wydanie: I
Data wydania: 2021-09-16
Kategoria: obyczajowa
ISBN: 9788366981416
Liczba stron: 320
Sporo dobrego słyszałam o tej książce i może kiedyś uda mi się z nią zapoznać.
Po pierwsze okładka książki jest piękna, a po drugie zawarta w niej historia mogłaby mi się spodobać
Nie do końca czuję się nią zainteresowana, więc raczej nie sięgnę. Mam jednak kogoś, kto chętnie ją przeczyta, więc podeślę jej Twoją recenzję.
Próbowałam wygrać sobie już z 5 razy tą książkę i mi się nie udało. Wniosek z tego jest taki, że muszę ją sobie kupić:)
Wspaniale, ze ksiazka Ci sie podobala, zapowiada sie ciekawie 🙂
Nie lubię jesieni, dyniowa latte to dla mnie kompletna pomyłka, brrrr na wspomnienie smaku robi mi się mdło ☻ Ale książka wydaje mi się interesująca.