Kiedy odchodzi ktoś nam bliski trudno pogodzić się z jego śmiercią. Jeszcze trudniej jest gdy się go bardzo kochało i czuje się pustkę po utracie bratniej duszy. Jak żyć z poczuciem winy i świadomością, że już nigdy nie będzie można zobaczyć tej osoby?
Trzy lata temu w nieszczęśliwym wypadku ginie brat Mai i od tego czasu dziewczyna nie jest w stanie poradzić sobie z tą bolesną utratą. Z roześmianej i otwartej nastolatki zmienia się w samotniczkę, odludka stroniącego od innych ludzi, trzymającego wszystkich na dystans. Za nic mając, że przez większość jest uważana za dziwadło. Jednak kiedy w szkole pojawia się Kyler, nowy uczeń, coś się zmienia. Zauważa Mię i nie daje się jej zbyć, kiedy ta próbuje go zniechęcić. Chłopak postanawia przepić się przez mur, jakim jest otoczona nastolatka. Czy to mu się uda?
Chociaż debiut to wielka niewiadoma lubię po nie sięgać. To bardzo miłe uczucie, kiedy udaje mi się odkryć jakąś perełkę w tym tłumie pisarek i pisarzy. Czasem jednak czuję gorzkie rozczarowanie lub też niedosyt kiedy wiem, że coś, co mogło być dobre zostało niedopracowane. Jak było w przypadku Uratuj mnie, sensacji Wattpada?
Przyznaję, że w przypadku tego tytułu mam problem z jednoznaczną oceną. Po pierwsze jest to debiut i w dodatku napisany przez młodą dziewczynę. Sam pomysł na fabułę też nie jest zły, ale niestety już wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Zacznijmy od tego, że książka składa się głównie z dialogów, a jeśli mnie to wadzi, to już coś znaczy, bo nie jestem zwolenniczką przydługich opisów, a tutaj mi ich zwyczajnie brakowało. Następnym moim zarzutem jest zbyt potoczny i banalny język, fakt, że książka jest skierowana do nastoletnich odbiorców, ale to nie powód, by tekst był w takiej słabej jakości. Kolejna sprawa, która mnie drażniła, to duża nierealność (chociażby to, że Maia od trzech lat nie dopuszcza do siebie ludzi, a Kyler’owi udaje się to w parę minut, nie bardzo przemawiało też do mnie to, że bohaterom większość rzeczy przychodziło zbyt łatwo, w życiu tak się nie dzieje) lub też przerysowanie niektórych sytuacji (prezent od Asha, no nie mogę przejść nad nim do porządku dziennego, rozumiem co Bellon chciała tym osiągnąć, ale można to było jakoś inaczej obmyślić). Największym jednak minusem w moim odczuciu jest brak emocji, które mogłyby przejść na czytelnika, a to w New Adlut jest chyba najistotniejsze, no nie? W książce opisywano przeróżne uczucia, ale nie poruszyły one mojego serca.
Niemały kłopot mam również z bohaterami. Niby nie mogę zarzucić nic ich kreacji, ale z drugiej strony są jak dla mnie zbyt płascy i papierowi, brak im iskry. Przez to oraz przez podobieństwo niektórych imion było mi trudno miejscami połapać się kto w danym momencie mówi. Nie zapadli mi zbytnio w pamięć, nie wzbudzili żadnych większych emocji, byli tacy… neutralni. O. Wyjątkiem był Ollie, bardzo polubiłam tego chłopaka i chociaż mało go było udało mu się zaskarbić moją sympatię.
Po tych wszystkich zachwytach oczekiwałam czegoś dobrego, a otrzymałam powieść, którą szybko się czyta i równie szybko zapomina, bo niestety nie ma w niej nic takiego co mogłoby zapaść w pamięć. Przyznać muszę, że to prawdziwa skarbnica mądrych cytatów, ale to za mało jak dla mnie. Jestem zła, bo historia miała potencjał, którego do końca nie wykorzystano. A wystarczyło tylko popracować nad tekstem, zmienić kilka scen. Nie zżyłam się z bohaterami, nie wczułam się w opowieść, nie przeżywałam jej. Niemniej uważam, że to są błędy nad którymi można popracować i kolejne książki Anny Bellon będą coraz lepsze.
Uratuj mnie, chociaż ma więcej minusów niż plusów, nie jest gniotem. Jak widać zbiera przeróżne opinie i to czy chcecie sięgnąć po ten tytuł czy też nie zależy od was. W mojej ocenie to książka, której nie poświęcono odpowiedniej ilości czasu, ale widać, że autorka wie o czym pisze i drzemie w niej duży potencjał.
Autor: Anna Bellon
Tytuł: Uratuj mnie
Wydawnictwo: OMGBooks
Data wydania: 2016-09-28
Kategoria: New Adlut
ISBN: 9788324036684
Liczba stron: 304
Ocena: 5/10