„Sandry słuchała ich, zawstydzona i wystraszona. Porzuciła w potrzebie swoich przyjaciół, siedząc bezczynnie, podczas gdy oni byli w niebezpieczeństwie. Było tak samo jak tedy, kiedy zabito Pirisi. Czy miała pozwolić, żeby historia się powtórzyła? Czy nie mogła jakoś zareagować?”*
Każdy człowiek potrzebuje akceptacji i poczucia, że przynależymy do jakiegoś miejsca. Musimy wiedzieć, że jesteśmy potrzebni i komuś na nas zależy. W takich chwilach jesteśmy gotowi zaakceptować to co przynosi los i odkryć, że nie jesteśmy sami, że są osoby podobne do nas. Wtedy to wszystko wydaje się o wiele bardziej do przyjęcia.
Czwórka dzieci: Sandry, Tris, Daja i Briar są z różnych grup społecznych i byli różnie wychowani. Inne przyzwyczajenia, upodobania i poglądy. Gdy trafiają do Wietrznego Kręgu muszą nauczyć się nie myśleć stereotypowo, akceptacji i tolerancji. Z czasem mimo trudów między dziećmi nawiązuje się nić przyjaźni. Jedyne co ich łączy to moc, którą posiadają. Każdy ma inną umiejętność: Briar (więź ze światem roślin), Daja (magiczna obróbka metali), Tris (ma wpływ na pogodę), no i Sandry, główna bohaterka, która potrafi pleść nici ze wszystkiego). Od niej zależy czy przeżyją nadchodzące niebezpieczeństwo…
Tak szczerze to nie wiem czego spodziewałam się po tej książce, ale na pewno nie tego co dostałam. „Księga Sandry” tchnie spokojem. Nie ma tu niesamowitych zwrotów akcji, walki, bijatyk, intryg i innych tym podobnych rzeczy. Seria Krąg Magii, a na pewno pierwsza część skupia się na dzieciach. Każde z nich przeszło twardą szkołę życia, myślało i postępowało tak jak ich uczono. W nowym miejscu musieli nauczyć się dużo więcej niż tylko panowania nad mocami. Zaufanie, wspólna praca, własne, a nie narzucone poglądy. Niektórzy przez długi czas nie wierzyli, że wreszcie trafili gdzieś gdzie są zauważani i mogą być sobą. Tu zrozumieli, że nie liczy się skąd pochodzą i jacy powinni być, tylko to jacy chcą być.
Powieść jest napisana łagodnie. Nie spotkacie tu walk i rzucania wielkich zaklęć. To takie inne i nawet ciekawe do pewnego momentu. „Księga Sandry” jest pozbawiona akcji oraz emocji. Zazwyczaj taka pozycja jest u mnie od razu skreślona, ale tym razem było inaczej. Nie było szału, ale i nie było nudno. Mimo wszystko nie żałuję, że ją przeczytałam. Zdaje też sobie sprawę, że to trochę poplątane, ale tak właśnie czuje po jej przeczytaniu.
Spodobał mi się świat stworzony przez Piere. Pełen magii i magów. Czuło się tu szacunek do natury i otoczenia. Zabrakło mi jednak opisów miejsc, w których wszystko się rozgrywało. Książka zyskała by dużo na dokładniejszych opisach Wietrznego Kręgu czy innych miejsc i budowli. Na szczęście autorka zapulsowała plastycznym przedstawieniem postaci. Każde z dzieci ma swoje podejście do świata i ludzi, które z czasem się zmienia ale i tak nadal się różni. Do tego dialogi między bohaterami są takie naturalne, czuć, że początkowa niechęć zmienia się w sympatię i porozumienie. To najmocniejsze strony powieści.
„Księga Sandry” może i nie zachwyca, ale też nie nudzi. Jeśli tylko chcesz poczytać o magii i do tego coś spokojnego to pozycja dla Ciebie. Lekki język autorki sprawia, że książkę mimo słabych momentów czyta się szybko i nawet przyjemnie.
*str. 263
Autor: Tamora Piere
Tytuł: Księga Sandry
Wydawnictwo: Initium
Rok wydania: marzec 2011
Liczba stron: 288
Krąg Magii:
Księga Sandry|Księga Tris|Księga Daji|Księga Briara
Ta powieść pewnie po prostu bardziej nadaje się dla nastolatków i dlatego "wyrobionym" i dorosłym czytelnikom wydaje się zbyt mdła 🙂
Ciekawe, myślę, że się skuszę 🙂
Może być ciekawie;)
Jakoś nie ciągnie mnie do magii i zaklęć. Ale recenzja bardzo mi się podoba.
Czytałam pierwszą księgę, Tris ale nie znalazłam w niej nic dla siebie. Nie zaciekawiła mnie na tyle żeby czytać kolejne części :/
Brzmi dosyć ciekawie, a na pewno na tyle aby po nią sięgnąć 🙂