„- To przekleństwo… tak, tak… przekleństwo… klątwa…”**
Kto z nas, będąc dzieckiem, nie chciał zostać w przyszłości rycerzem, odkrywcą skarbów, walecznym piratem czy też słynnym detektywem? Marzyliśmy o tym, by móc rozwiązywać zawiłe zagadki, łapać niebezpiecznych przestępców, a jednocześnie być sławnym i bogatym, pamiętanym na wieki. Czasem tak miło jest powspominać dziecięcą beztroskę…
W zaułku Woltera znajduje się kamieniczka, którą zamieszkuje kilka osób. Rodzeństwo Nikola i Simon, antykwariusz Ludwik, jego matka – pani Jaśmina, emerytowany adwokat Ferdynand, zgorzkniały listonosz Wiktor i Leon, członek zespołu młodzieżowego. Cała ta grupa fascynuje się zagadkami, a za swojego mistrza uważają postać detektywa Kinga Ellertona. Z tego też powodu Ludwik wraz z Leonem zakładają Klub Siedmiu Detektywów, do którego należą wszyscy wyżej wymienieni. Już na sam początek istnienia trafia im się sprawa do rozwiązania – podwójne morderstwo, w które zostaje wplątany niewinny człowiek. Jednak, czy aby na pewno?
Sięgając po tę książkę autorstwa zagranicznych pisarzy, a skierowaną do młodszego czytelnika, byłam pełna oczekiwań i nadziei. Już po kilku stronach wiedziałam, że w tym przypadku nie będzie zachwytu i wychwalania pod niebiosa. Zabrakło mi tu czegoś istotnego, co by mnie wciągnęło i nie pozwoliło o sobie zapomnieć. Mimo tego, „Kieliszek trucizny” to opowieść, której zakończenie chce się poznać. Autorzy mieli ciekawy pomysł na fabułę, ale niestety nie do końca wykorzystali swój talent do stworzenia niebanalnej historii.
Co mogę powiedzieć o pierwszej części serii „Na tropie sensacji”? Akcja książki rozwija się powoli, stopniując napięcie, ale już po kilku rozdziałach to się zmienia. Historia nabiera tempa, a czytelnik coraz bardziej zatraca się w powieści. Na początku mamy okazję poznać bliżej postacie, które, trzeba przyznać, są bardzo interesujące. Każda jest inna, przez co historia nie jest przewidywalna, gdyż nie wiemy, czym dany bohater nas zaskoczy. Dodajmy do tego przemyślaną intrygę i mamy ciekawy kryminał, który, rzecz jasna, jest dostosowany do wieku czytelnika. Młodszym pociechom „Kieliszek trucizny” spodoba się na pewno bardziej niż starszemu czytelnikowi ze względu na odpowiednie przedstawienie niektórych spraw.
W książkach dla dzieci zawsze zwracam uwagę na oprawę graficzną, ponieważ nic tak nie wpływa na młodego czytelnika jak rysunki. W tej pozycji ich nie zabrakło. Są bardzo ładne, przyciągają oko oraz pobudzają wyobraźnię, ale mogłyby być kolorowe. Kolejnymi typowymi rzeczami są krój czcionki oraz długości rozdziałów. Wiadomo, że gdy litery są zbyt małe, a rozdziały za długie, dziecko może się zniechęcić. Autorzy serii widocznie o tym pamiętali i wszystko, moim zdaniem, jest tak jak być powinno.
„Kieliszek trucizny” to lekka, przygodowo-sensacyjna powieść z wątkiem detektywistycznym. Młodszemu czytelnikowi z pewnością przypadną do gustu perypetie bohaterów. Mimo że nie jest to do końca to, czego oczekiwałam, z ciekawością sięgnę po kontynuację.
*str. 7
**str. 14
Autor: Pierdomenico Baccalario, Alessandro Gatti
Tytuł: Kieliszek trucizny
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Rok wydania: listopad 2011
Liczba stron: 172
Na tropie sensacji:
Kieliszek trucizny|Magiczna zagadka
Baza recenzji Syndykatu ZwB
Dla młodszych odbiorców na pewno będzie to dobra rozrywka, ale chyba niespecjalnie dla mnie ;P
Lubię czasem sięgnąć po coś takiego lekkiego, może kiedyś trafi na moją półkę 😀
Ja mimo wszystko, iż nie zachwyca, chętnie sięgnęłabym po tę powieść 🙂 Wydaje mi się warta uwagi.
No w końcu otwiera mi się Twój blog bez przeszkód 🙂
Druga część Na tropie sensacji jest lepsza, bo akcja rozwija się w znacznie szybszym tempie – w końcu klub detektywów jest już gotowy, więc nie zniechęcaj się 🙂
Czytałam dwie książki tego autora i jakoś szczególnie mi się nie podobały, powiem szczerze, że nie rozumiem jego fenomenu, bo pisze średnio…
Raczej nie dla mnie 🙂
Już kiedyś czytałam książki autorstwa Bacallario i uważam, ze jest on jednym z lepszych autorów książek dla dzieci i jeśli kiedyś uda mi się znaleźć tę książkę to z chęciom ją przeczytam ;]
Pierdomenico Baccalario to dla mnie przede wszystkim seria Ulysses Moore, w której to doszłam gdzieś do szóstego tomu. Książki z tej serii czytało się szybko i dobrze, więc może kiedyś skuszę się i na inne publikacje autora.
Na razie sobie daruję, a jak będzie w przyszłości to się dopiero okaże 🙂
Pozdrawiam serdecznie
Zapowiada się obiecująco. I bardzo fajjna okładka 😀
mimo mojego wieku sama bym ją chętnie przeczytała 🙂
Mam jedną taką książkę dla dzieci/młodzieży do której ciągle wracam – "Król złodziei" C. Funke. Fenomenalny klimat:) Pozdrawiam i dziękuję za ciekawą recenzję!
Widziałam tę książkę w swojej bibliotece (posiadanie dziecka ma też zaletę w postaci bezkarnego buszowania po czytelni dla dzieci)Chętnie przeczytam żeby potem móc polecić synkowi. Pozdrawiam
Lubię takie opowieści dla dzieci. Gdy je czytam, czuję się te kilkanaście lat młodziej, a świat wokół nabiera barw, które pamiętam z dzieciństwa. No ale, jeżeli twierdzisz, że czegoś tu zabrakło, to jeszcze przemyślę sięganie po tę pozycję. Pozdrawiam 🙂