„Przemówże, dziewczyno!
I nie odchodź stąd,
Och, jakiż to smutek z oczów twych spłynął
Tą żałobną łzą?”*
Żyjesz sobie z dnia na dzień, pogodzony z własnym losem. Przecież ważne, że ma się dach nad głową i co zjeść. Ale co jeśli jest się wyjątkowym, co jeśli posiada się coś co zmieni całe Twoje życie, Twoje i może całego świata. Zapomniane wróci…
Mearad gdy była mała straciła rodziców podczas wojny. Trafia do siola, gdzie jest poniżana, bita i musi pracować ponad ludzkie siły. Teraz ma 16 lat, niewolnictwo nauczyło ją, że może liczyć tylko na siebie, mieszka w strasznych warunkach, nic nie posiada, a i czystości nie ma co wspominać. Dziewczyna cały czas marzy o wolości, ale wie, że ucieczka jest nie możliwa więc godzi się ze swoim losem. Do czasu… Pewnego dnia spotyka Cadvana, jest on barden Lirigonu. Bard pomaga szesnastolatce uciec i podczas tego okazuje się, że ona ma wielki dar. Moce te jeśli się w niej obudzą sprawią, że będzie potężna.
Tych dwoje wyrusza w niebezpieczną podróż pełną czyhających na nią mrocznych istot, które chcą użyć daru nastolatki. Podczas tej podróży dziewczyna nabiera ogłady, staje się mniej dzika, zaczyna dbać o siebie i zaczyna rozumieć co to zaufanie i przyjaźń. Mearad uczy się też siebie na nowo i uwalnia moce w niej drzemiące.
Jak dziewczyna sobie poradzi w nowej sytuacji? Poradzi sobie z tym co posiada? Co spotka ją podczas ucieczki i co ważne ile będzie jeszcze musiała tak uciekać? Wybierze dobro czy zło?
Mam mieszane uczucia co do tej książki, niby mi się podoba, ale zabrakło mi tu akcji i intryg. Podróżnicy cały czas uciekają, uciekają, uciekają… Brak mi tu akcji, napięcia. Croggon miała świetny pomysł, ale go nie wykorzystała, a szkoda. Czy tylko mi kojarzyło się to z Tolkienem? Ma się wrażenie, że to już było. Jestem fanką dialogów, a tu było ich bardzo mało, za to przeważały opisy, które niestety nudziły. Koniec trochę uratował powieść bo coś zaczęło się dziać. Mam wielką nadzieję, że kontynuacja będzie lepsza, ponieważ ta seria ma potencjał.
Postacie są przewidywalni, od razu widać kto jest dobry, a kto zły. Można szybko przewidzieć co bohaterowie zrobią. Jedynie może Cadvan jest trochę tajemniczy, stwarza pozory, które mogą zmylić.
„Dar” jest napisany przeciętnym językiem co sprzyja szybkiemu czytaniu, ale niestety mnie ta lektura nie wciągnęła. Zabrakło mi czegoś co by mnie przyciągało i trzymało przy książce. Mam nadzieje, że to się poprawi, ponieważ na chwilę obecną jest to przeciętna powieść, ale z potencjałem 😉
*str. 11
Autor: Alison Croggon
Tytuł: Dar
Wydawnictwo: Galeria Książki
Rok wydania: październik 2011
Liczba stron: 448
Szkoda, że książka słabo wypadła. A zapowiadała się naprawdę nieźle… Pozdrawiam:)
Na razie odpuszczę sobie tę książkę, lubię opisy, ale brak napięcia, energii to dla mnie wielki minus.
Tyle książek w kolejce… zdaję się na Twoją ocenę i oszczędzę sobie czasu:)
Pozdrawiam serdecznie!
Może to typowa powieść drogi :p dlatego oni tak uciekają?:P to jednak sobie daruje 😉
Powieść z potencjałem powiadasz…hmm…chyba jednak sobie daruję. Pozdrawiam:)
Na siłę szukać nie będę, ale gdy się nadarzy okazja to z ciekawości zerknę.
Pozdrawiam.
Mam mieszane uczucia, sama nie wiem…
Chyba sobie ją odpuszczę skoro twierdzisz, że Cię nie wciągnęła.
Hmm skoro przeciętna, to do "pilnych" jej nie dopiszę 😛
Spodziewałam się po niej czegoś lepszego,ale w takim razie chyba ją sobie odpuszczę,biorąc pod uwagę to,że i tak jak na razie mam bardzo dużo książek do czytania;)
Na razie czeka na półce… Ale boję się jej.
Mam tę ksiązkę, ale jakoś nie ciągnie mnie do niej. Może w wolnych chwilach przeczytam.
Chyba też sobie odpuszczę, cóż, jakoś nie bardzo przyciąga 🙂
Zapowiadało się nieźle, ale raczej sięgać nie będę:)
Nigdy nie byłam nią jakoś specjalnie zainteresowana i chyba miałam rację 😉
No cóż, chyba nie do końca jestem przekonana do tej pozycji. Nie wypada za dobrze.
A chciałam ją przeczytać, bo słyszałam o niej dobrą opinię… No cóż, zaoszczędziłam tylko swój czas.
Nie powiem, bo pokładałam w niej nadzieje, teraz nie do końca jestem pewna czy sięgnąć. Może nieco później niż zamierzałam 🙂
Hm, jakoś do końca mnie ta powieśc nie zainteresowała. ;x
Odczucia mam właściwie takie same: w sumie mi się podobało, ale ze stronic wiało nudą… Może będzie lepiej w kolejnych tomach 🙂
Podobnie można powiedzieć o "Władcy pierścieni" – tam również wiele się wędruje 🙂 Ja znalazłam coś więcej w powieści i choć początkowo też spodziewałam się sporej dawki akcji, łatwo było mi się przestawić na "inną jakość". Mimo, iż książka nie spełniła pokładanych w niej nadziei (akcja, akcja, akcja), bardzo przypadła mi do gustu, by nie powiedzieć – urzekła mnie. Dla mnie największą wartością jest cała otoczka, na której opiera się opowieść, a o której nie wspomniałaś. "Księgi Pellinoru" są bowiem oparte na odnalezionych autentycznych pismach (o ile dobrze pamiętam – w Etiopii), będących świadectwem istnienia zaginionej cywilizacji. I to jest ciekawe! Niby jest to książka fantastyczna, z pozoru będąca li tylko wymysłem autorki, ale mająca solidne podstawy w kulturze i świecie sprzed setek lat.
– Jula