„Blondyn i Blondyna” – Magdalena Kulus

            „Każdy człowiek ma swoje Himalaje. Czasem wyczynem godnym zdobycia Korony Ziemi staje się samodzielna wyprawa na uczelnię albo do kościoła”

            Niepełnosprawni kiedyś byli czymś odmiennym, czymś co trzeba było ukrywać. Z czasem to się zmieniło choć trudno obalić stereotypy coraz więcej ludzi zaczyna dostrzegać, że niepełnosprawność nie jest niczym strasznym, a chorzy ludzie są jak każdy. Pragną czerpać z życia wszystko co możliwe. Chcą tylko spełnić swoje marzenia…
            „Blondyn i Blondyna” to zapiski z bloga Magdy, dziewczyny chorującej na zanik mięśni. Od kąd pamięta musiała zmagać się ze swoją niepełnosprawnością. Zawsze potrzebowała też osób trzecich by gdziekolwiek iść. I choć początkowo nie akceptowała tego i uważała, że nic jej nie jest z czasem zaakceptowała ten fakt, pogodziła się z zaistniałą sytuacją, ale nigdy nie poddała. Krok po kroku spełniała swoje marzenia przy pomocy rodziny oraz przyjaciół i życzliwych ludzi. Szkoła, praca, wyjazdy. Zaciekle też walczyła o psa przewodnika mimo słabych rąk. I udało się, dostała psa Igora, wtedy też założyła bloga, na którym opisywała swoje i Jakiego perypetie. Nie zawsze było pięknie i kolorowo, ale Blondyna nigdy się nie poddała. Walczyła o to by wraz z psem mogła iść na studia, wejść do biblioteki, kościoła co nie było łatwe. W życiu Magdy bardzo ważni byli też jej przyjaciele, którzy zawsze ją wspierali i zaskakiwali, a co ważne w żaden sposób nie pokazali jej, że czują się z nią źle…
            Długo się zastanawiałam nad tym co napisać o tej pozycji. Gdy zabierałam się do czytania „Blondyna i blondyny” w żaden sposób nie podejrzewałam, że wywrze ona na mnie takie piorunujące wrażenie. Nie sądziłam też, że z Magdą może łączyć mnie tak wiele. Trakcie śledzenia kolejnych wpisów cały czas kołatało mi się po głowie zdanie „Jak ja ją doskonale rozumiem!” Przeszkody, barier, które  cały czas napotyka i prawdopodobnie jeszcze długo będzie nie stanowiły dla niej przeszkodą by spełnić swoje marzenia. Dla Blondyny i innych niepełnosprawnych każdy kolejny dzień jest wyzwaniem bo nigdy nie wiedzą co ich w danej chwili czeka. W życiu osoby chorej pierwszym ważnym krokiem jest akceptacja siebie, a potem nauka radzenia sobie z życiem na swój sposób. Ważne by się nie poddać. Tak samo bardzo istotne jest wsparcie rodziny i przyjaciół. I nie mówię tego jako osoba patrząca z boku, ja doskonale wiem co czuje Magda, rozumiem jej zapał do działania, chęć zdobycia tego co niby jest nie osiągalne. Dziewczyna ma rację, że dużą rolę w naszym życiu odgrywają osoby, które spotykamy, które wyciągają pomocną dłoń i traktują nas jak normalnych, bo my jesteśmy tacy. Zawsze denerwowało mnie jak ktoś dziwnie patrzył gdy mówiłam, że gdzieś „idę” i Magda miała tak samo, a my naprawdę idziemy tylko… po swojemu. „Blondyn i Blondyna” bawi, wzrusza oraz pokazuje prawdziwe życie osoby niepełnosprawnej. Blondyna często słyszała, że jest radosna, zawsze uśmiechnięta i czerpie z życia ile może, dziwią się skąd to bierze. Ja na takie pytania zawsze odpowiadam, że szkoda mi czasu na narzekanie i gdybanie, co ma być to będzie… Och! Każdemu zdarzają się gorsze dni więc i my je mamy. Każdy musi po marudzić i się pomartwić… Nic nie jest idealne…
            W żadnym wypadku nie uważam tego za oficjalną recenzję i długo myślałam czy napisać te kilka zdań… Moim  zdaniem „Blondyn i Blondyna” to obowiązkowa lektura dla wszystkich…
Taiu, dziękuję ;*
*str. okładka
Autor: Magdalena Kulus
Tytuł: Blondyn i Blondyna
Wydawnictwo: SOL
Rok wydania: sierpień 2011

Liczba stron: 261

Ten post ma 9 komentarzy

  1. Isadora

    Bardzo chciałabym przeczytać!
    Pozdrawiam serdecznie:)

  2. cyrysia

    Zaciekawiłaś mnie i choć początkowo miałam dać sobie spokój z tą książką, to jednak skutecznie mnie do niej przekonałaś i bardzo chętnie w wolnej chwili ją przeczytam.

  3. Madlen

    Czytałam już kilka recenzji tej książki, koniecznie muszę ją poznać. Pozdrawiam:)

  4. kamyk

    Poluję już na nią od dłuższego czasu. Apetyt wzrósł, gdy dorwałam się do bloga Autorki – jej styl pisania strasznie przypadł mi do gustu i mam ochotę na więcej 😉

  5. Marcepanek

    To pierwsza cztytana przeze mnie recenzja tej książki, ale brzmi ciekawie 🙂

  6. Bezimienna

    Z chęcią zapoznam się z tą książką 🙂

    Pozdrawiam.

  7. taia

    Cieszę się, że tak spodobała Ci się ta ksiązka. Myslę, że dla każdego, mniej czy bardziej sprawnego, stanowi ona dużą inspirację do tego, by zaprzestać nieustannego narzekania na wszystko i zacząć cieszyć się światem. Czasami nam się wydaje, że są rzeczy, z którymi sobie nie poradzimy, a tak naprawdę to w każdym z nas drzemie niezwykła siła, trzeba tylko ja odkryć i z niej korzystać 🙂
    Pozdrawiam ciepło i nie ma za co Bujaczku 🙂

  8. zainspirowana

    posiadam niestety tylko w formie ebooka… autorka mieszka w moim mieście… niestety jeszcze nei czytałam, ale mam zamiar zabrać się za to jak tylko pokonam ostatni egzamin…

    w kwestii niepełnosprawności dodam, że mam dwie niesłyszące ciotki… niesłyszą od dziecka. nigdy nie pomyślałabym, że są niepełnosprawne… dotarło to do mnie, gdy miałam 19 lat! pisząc smsy mówią, że dzwonią… mówią, że coś usłyszały… zupełnie normalne… tak samo pewnie niewidomi mówią, że widzą… i tak smao się chodzi…
    na pewno świetna książka 🙂 i na pewno ją niedługo przeczytam…

  9. Dusia

    To raczej nie lektura dla mnie, ale może…

Dodaj komentarz